Syndrom znudzenia grami

Syndrom znudzenia grami

Syndrom znudzenia grami
marcindmjqtx
18.02.2009 14:00, aktualizacja: 08.01.2016 13:49

Jak to jest, że niektóre gatunki gier nie cieszą już nas tak, jak kiedyś? Na to pytanie spróbował odpowiedzieć Cubituss w swoim tekście zatytułowanym Cel grania - prędkość doznań na czele. Autor przyznaje, że:

Dzisiaj nie jestem w stanie skupić uwagi przez dwie albo i cztery godziny siedzenia nad jakąś misją w RTSie albo zagadką w przygodówce oba gatunki potwornie mnie męczą, nie wiedzieć czemu, bo myśleć raczej lubię, i to nad strategią również. Erpeg? Ziiieeeew, czemu tu się wszystko tak wolno dzieje, SZYBCIEJ z tą gadką gościu, dawaj w końcu zadanie i przestań ględzić! To okropne, ale doszedłem już do takiego ekstremum, że nudzi mnie skradanie się w Splinter Cellu, a co dopiero w Thiefie.

Co prawda sam nie zaliczam się grona fanów RTS-ów oraz gier typu RPG (znudzenie w przypadku tych gatunków pojawia się u mnie przeważnie w pierwszej misji), ale doskonale rozumiem problem Cubitussa. Bo tak naprawdę, opisany syndrom może pojawić się w jakimkolwiek rodzaju gry. Dlatego też na mojej półce leży całkiem spory stos dobrych tytułów, które zacząłem, ale nie miałem siły ukończyć. No dobra, mam też kupkę w ogóle nietkniętych gier. Ale tak jak w przypadku Cubitussa, również i ja mogę pochwalić się pewnymi wyjątkami. I tak, cholernie wciągnąłem się w Test Drive Unlimited czy też przeszedłem Call of Duty 2 na Veteranie. Wracając jednak do problemu, czemu mamy taki, a nie inny stan rzeczy?

To dlatego, że rynek gier jako całość poszedł w stronę takiej natychmiastowości doznań. Nawet RTSy robią się coraz szybsze, czas produkcji kolejnych jednostek jest coraz krótszy (zagrajcie w pierwszego Starcrafta - Jezu, jakie to jest POWOLNE!), a przygodówki mają coraz więcej podpowiedzi, żeby się przypadkiem użytkownik nie zmęczył. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że nawet dorośli gracze powolutku (i niepostrzeżenie) zaczynają chętniej grać w dynamiczne strzelaniny, gdzie checkpoint robi się siedem razy w pół godziny.I tutaj pojawia się kolejne pytanie, temat rzeka - dlaczego rynek poszedł w stronę natychmiastowości doznań? Gracze się starzeją, gry stały się równie popularne jak inne formy spędzania wolnego czasu, a co za tym idzie branża się w dużej mierze skomercjalizowała (pod tym słowem oczywiście chodzi mi o negatywne skutki komercji, wszak gry w doskonałej większości przypadków robi się dla pieniędzy). A do tego wszystkiego casuale okazali się nie być wcale taką niszą dla wydawców.

Szukając jeszcze innych powodów dla takiego stanu rzeczy, wystarczy, że spojrzę na samego siebie. Zmieniłem się. Mam już mniej czasu na granie, a więc nic dziwnego, że zanurzanie się w jakiś niesamowicie skomplikowany świat, z wolno rozkręcającą się fabułą, po prostu już mnie nie bawi. Granie ma być dla mnie odskocznią od rzeczywistości, ekscytującą chwilą zapomnienia i ucieczką od problemów codzienności. I tyle. W sumie nawet nie chciałbym wracać do tamtych czasów - o wiele bardziej ciekawi mnie, dokąd to wszystko zmierza.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)