Mario w wersji na żywo widzieliśmy już setki razy. Raz wychodziło lepiej, raz gorzej. Tym razem całość jest rewelacyjna. Japońskiej fantazji nic nie może się równać, choć nasza ułańska nie jest gorsza, tylko inna. Miły akcent w ulubionym dniu wszystkich pracujących. Maciej Czerniawski