Super Mario Galaxy 2 to zło
Super Mario Galaxy 2 krętymi drogami docierało do niskich progów naszej redakcji. Kiedy wreszcie dotarło i trafiło w moje ręce, okazało się, że to zło w najczystszej postaci. ZŁO.
Kolejne przygody wąsatego hydraulika kuszą i mamią wesołą oprawą audiowizualną. Wszystko jest kolorowe, okrąglutkie, pozbawione kantów. Muzyczka jest radosna i kojarzy się z dobranockami. To są jednakże tak zwane pozory, bo pod płaszczykiem przystępnej dla każdego rozrywki czai się wypełnione frustracjami piekło, do którego zostałem wtrącony.
Uwielbiam platformówki. Pokażcie mi jakąś unoszącą się w powietrzu deskę, a od razu na nią wskoczę. Grzybek? Zjem lub zdepczę. Żółw? Kopnę aż poleci hen hen. Te proste reguły zdają się jednak w Super Mario Galaxy 2 nie obowiązywać. Ciągle wypadam za planszę, nie trafiam w to w co chcę trafić, spadam z tego z czego nie powinienem spaść. W magiczny sposób zostałem obdarty z lat doświadczeń i naprawdę trudno zliczyć ile razy musiałem zaczynać etap, zanim udało mi się odblokować cholernego Yoshiego. Tak, ten etap, to drugi etap.
Po kilku sromotnych klęskach miły bakłażanowy ludek zasugerował, że może powinienem sobie dać spokój z grą na jakiś czas.
Oczywiście mógłbym to zwalić na Nintendo i Wii, ale prawda jest taka, że grałem wcześniej w pierwsze Super Mario Galaxy i problemów ze sterowaniem nie miałem. Więc to nie wina gry jako takiej. To celowy zabieg mający za zadanie uczynić z mojego życia koszmar i doszczętnie pogrzebać resztki wiary w siebie. Nie, nie mam jak sięgnąć do instruktażowego DVD, bo Piotrek zostawił je u siebie. I ogląda do poduszki.
Być może to o to chodzi - pomiędzy obiema płytami w pudełku wytwarza się specjalne negatywne pole energetyczne. Poprzez ich rozdzielenie zła energia rozlała się po polach pszenicy i odebrała mi siły.
Konrad, człowiek, który z rozpaczy zaczął szukać trybu "easy" w Super Mario Galaxy 2. I na dodatek go nie znalazł - gra, gdy zauważy, że komuś wyjątkowo źle idzie, zwraca się do gracza z pytaniem, czy nie przejść trudnego momentu za niego. Mnie nikt o nic nie zapytał, najpewniej z czystej złośliwości.
Jednakże, nie jestem odosobniony! Na poniższym nagraniu zobaczycie jak w grze radził sobie Tomek Kutera. Niby z początku dobrze, zaszedł dalej ode mnie, ale gdy doszło do karmienia gwiezdnego ludka kryształkami, demony SMG2 znów dały o sobie znać...
Ta gra to zło.
Konrad Hildebrand