Super Mario 3D Land - recenzja
"Super Mario 3D Land" powinien być jednym z tytułów startowych 3DS-a. Nintendo popełniło wielki błąd, odkładając premierę gry na sezon jesienny. Jeśli podobnie jak ja czekaliście na tę pozycję, to mam dla Was świetną wiadomość. Było warto.
05.12.2011 | aktual.: 30.12.2015 13:28
Wąsaty hydraulik to najlepszy sposób na sprzedanie konsoli Nintendo. Historia pokazała to niejednokrotnie i jestem przekonany, że tym razem będzie podobnie. Na debiut Mario w trzech wymiarach musieliśmy czekać kilka miesięcy, więc i oczekiwania były niemałe.
Historia jest krótka i dla nikogo nie powinna stanowić tajemnicy. Księżniczka Brzoskwinka zostaje porwana przez przebrzydłego Bowsera. Pech chce jednak, że jej adorator to najpopularniejszy hydraulik na świecie. Gdy tylko nasz bohater dowiaduje się o całym zajściu, nie myśli zbyt długo i wyrusza blondynce na pomoc. A że droga do miłości nigdy nie jest usłana różami - cóż, Mario, jak prawdziwy facet, przyjmuje to z uśmiechem na ustach i wkracza do akcji.
„Super Mario 3D Land” to trójwymiarowa platformówka, która na pierwszy rzut oka wygląda na połączenie dwóch klasycznych już tytułów. Nintendo wrzuciło do jednego kotła genialne „Super Mario 64” i fantastyczne „Super Mario Galaxy”, polało ten gulasz trójwymiarowym sosem i wcisnęło nam do kieszeni. Z takiego połączenia musiała wyjść świetna gra - a mobilność bardzo przemawia na jej korzyść. Wcześniej przestrzenne przygody zmuszały mnie do ślęczenia przed telewizorem. Teraz zwyczajnie zabieram hydraulika gdzie tylko chcę, co w przypadku fanów tego rodzaju platformówek jest strzałem w dziesiątkę.
Podróż w nieznane Początkowo obawiałem się, że „Super Mario 3D Land” będzie za krótkie. Moje wątpliwości rozwiała jednak rozpiska, w której skład wchodzi aż 8 światów, a każdy z nich składa się z kilku etapów. Przejście gry zajęło mi równo 8 godzin, kolejne 4 spędziłem na zbieractwie i jak najdokładniejszym zaliczaniu wszystkich plansz. To naprawdę świetna sprawa, bo cały czas czuję, że chcę wracać do tych krain i łapać kolejne monety, szukać ukrytych przejść i pokonywać przeszkody na inne sposoby. To wciąga, miejcie się więc na baczności.
Nienawidzę, kiedy platformówka każe mi pokonywać kolejne etapy ubrane w te same kolory, scenerie i pomysły. „Super Mario 3D Land” jest od tego bardzo daleki, co okazuje się jedną z najważniejszych cech gry. Różnorodność to słowo klucz i buzia uśmiechała mi się na widok każdego kolejnego poziomu. Dlaczego? Bo był zupełnie inny od poprzedniego, oferował kompletnie inne podejście do zabawy, co ani przez chwilę nie pozwoliło mi się nudzić. Skakałem po chmurkach, pływałem pod wodą, przemykałem po zapadających się skałach. Jeździłem na platformach dociskowych, biegałem po zamkach i polanach - mógłbym tak wymieniać jeszcze długo. Spotkałem na swojej drodze przeciwników, których czasem pokonywałem, a czasem omijałem. Każdy z poziomów można przejść na wiele różnych sposobów, czerpiąc przyjemność z każdego nowego pomysłu, który przyjdzie Wam do głowy. Zupełnie zapomniałem, co znaczy monotonia. Mam już nawet swoje ulubione plansze. Brawo, Nintendo.
Proste rozwiązania są często najlepsze Nie ma drugiego analoga, nie ma rozglądania się dookoła. Smutne to, ale prawdziwe. Nintendo wyszło jednak z tego obronną ręką i przez całą grę ani przez chwilę nie odczułem niemożności obracania kamerą. Co więcej, praktycznie nie korzystałem z opcji jej delikatnego wychylenia, ukrytego pod kierunkami krzyżaka konsoli. Etapy zostały tak zaprojektowane, żeby grało się bez nerwów, a nawet jeśli wejdziemy za jakąś ścianę, Mario zostanie podświetlony, co pozwoli bez problemu wyjść na pierwszy plan. Tak się robi przemyślane gry, nawet na przekór rozwiązaniom technicznym. W trójwymiarowych platformówkach bardzo boję się kamery, bo przez nią łatwo o nieudane skoki. Nie wiem, jak Nintendo to zrobiło, ale tu takich problemów nie uświadczyłem.
Kilka wcieleń pana od rur Jak wygląda Mario? Wie to przecież każde dziecko. Bohater w klasycznym stroju, który umie jedynie biegać i skakać. Jeśli zostanie uderzony przez wroga lub pułapkę, zmniejsza się i gubi czapkę. Kolejne spotkanie z przeciwnikiem oznacza natomiast zgon. Klasyka, która musiała się tu pojawić. To jednak nie koniec pomysłów, o nie. Hydraulik może wskoczyć w strój szopa (w związku z którym niedawno wybuchła mała afera), dzięki czemu będzie w stanie lekko szybować w powietrzu i likwidować przeciwników ogonem. W grze znalazło się również miejsce dla ubranka pozwalającego rzucać ognistymi kulami, a także kostiumu żółwia, dzięki któremu Mario miota niebezpiecznym bumerangiem. Na dolnym ekranie konsoli pojawia się co jakiś czas możliwość wykorzystania stroju w konkretnym momencie, co często bardzo ułatwia zabawę. Kostiumy to świetna sprawa, pozwalają bowiem przejść każdą z plansz na wiele różnych sposobów. Muszę się Wam do czegoś przyznać - planuję utworzenie nowego profilu i przejście większości plansz bez użycia kostiumów. Dawno żadna platformówka tak mnie do czegoś podobnego nie zachęciła.
W tego typu produkcje bawią się nie tylko wymiatacze. Jest więc i ukłon w stronę osób mniej obeznanych z grami. Nie chcecie przecież, aby Wasza dziewczyna, żona, czy dziecko zacięło się w którymś momencie, prawda? Nintendo ma na to świetną radę i nie jest to autopilot znany z „Super Mario Bros.”. Jeśli będzie Wam szło naprawdę fatalnie, gra zaproponuje przywdzianie superstroju, dzięki któremu Mario stanie się odporny zarówno na ataki przeciwników, jak i śmiercionośne pułapki. Trzeba wtedy uważać już tylko na zapadnie, rozpadające się platformy i odpowiednio mierzyć skoki. Strój pojawia się jednak tylko na początku etapu, więc jeśli macie już odhaczony punkt zapisu w połowie planszy, będziecie musieli poradzić sobie bez niego. Przyznam się, że dwukrotnie musiałem skorzystać z takiego rozwiązania - choć doskonale zdaję sobie sprawę, że to pójście na łatwiznę.
Kolekcjoner Bardzo podoba mi się konieczność zbierania rzeczy porozrzucanych na planszach. Zwykłe złote monety to podstawa, a za zebranie setki, dostajemy dodatkowe życie. Byłem jednak zaskoczony kiedy mniej więcej w połowie gry okazało się, że nie mogę odblokować kolejnej planszy. Wyszło na to, że nie przykładałem zbyt dużej wagi do zbierania monet z gwiazdkami, których na każdym z etapów znajdziecie trzy. Absolutnie mnie to nie zniechęciło i czym prędzej popędziłem do wcześniejszych światów szukać waluty, która pozwoliła mi kontynuować zabawę. Wciąż nie mam jeszcze wszystkich bilonów, dlatego nie zamierzam nikomu pożyczać w najbliższym czasie „Super Mario 3D Land”. Dawno żadna gra nie zachęciła mnie do zaliczenia jej w 100%, a przecież nie ma tu ani osiągnięć, ani trofeów.
To jednak nie koniec zbieractwa. Wskoczenie na tęczową platformę uwalnia nutki, które układają się w szlak. Należy je odpowiednio szybko zebrać, by otrzymać jakąś ciekawą nagrodę - na przykład strój. Podobnie ma się sprawa ze świecącymi okręgami, które wypluwają z siebie czerwone monety. Tylko pamiętajcie, to zadania na czas, więc nie można zwlekać.
Ładnie i schludnie Dawno pogodziłem się już z tym, że oprawa graficzna na 3DS-ie niczym mnie nie zaskoczy. To domena praktycznie wszystkich sprzętów Nintendo, ale również dowód na pewną ciekawą i jakże prawdziwą tezę - to nie grafika sprawia, że bawimy się świetnie. „Super Mario 3D Land” nie wygląda zabójczo i daleko grze do graficznych fajerwerków. Ale powiedzcie szczerze, czy spodziewaliście się najładniejszego tytułu na 3DS-a? Ja nie. Jest bardzo kolorowo i schludnie, przyjemnie i ładnie. Zarówno tekstury, jak i modele są raczej proste - za to postacie bardzo fajnie prezentują się w ruchu. Skaczący Mario jest uroczy, pokonuje kolejnych wrogów i kolejne przeszkody z właściwą dla siebie lekkością i specyficzną gracją.
3D, 3D, wszędzie to 3D. Jednak w tym wypadku trójwymiar wyszedł świetnie. To najlepiej wykonana 3DS-owa głębia, jaką do tej pory widziałem, i cicho trzymam kciuki za to, żeby konkurencja podpatrzyła, jak powinno się dodawać do gier to popularne ostatnimi czasy 3D. Dobrze Wam radzę, doceńcie to i nie wyłączajcie trzeciego wymiaru. Możecie go ewentualnie delikatnie zmodyfikować, wciskając krzyżak - znajdziecie tam dwa ustawienia głębi 3D. Granie w dwóch wymiarach jest zupełnie bez sensu, wiem co mówię - w końcu niejednokrotnie narzekałem na bolące oczy i męczący trójwymiar w grach na 3DS-a.
Bardzo spodobała mi się muzyka w nowych przygodach Mario. Tytułowy utwór nucę bez przerwy od tygodnia i za każdym razem wywołuje on na mojej twarzy uśmiech. Zresztą posłuchajcie sami.
Super Mario 3D Land- Main Theme
Super Mario 3D Land - misc gameplay and spoilers!
5/5 - Koniecznie! (Ocenę 5 otrzymują gry bardzo dobre, dopracowane, urzekające - po prostu świetne).
Deweloper: Nintendo Wydawca: Nintendo Dystrybutor: Stadlbauer Data premiery: 18 listopada PEGI: 3
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor, firma Stadlbauer.
Paweł Winiarski