Sunday Gold to najdziwniejsza gra 2022 i trochę ją kocham, a trochę nienawidzę

Wydana przez Team 17 produkcja kanadyjskiego BKOM Studios przeszła bez większego echa. Trudno się dziwić, bo to gra, której nie brakuje problemów, ale za samą pomysłowość warto ją docenić.

Sunday Gold
Sunday Gold
Źródło zdjęć: © Licencjodawca

Nie jest to żadna nowość, a to nie będzie formalna recenzja z oceną. Ale Sunday Gold, które wyszło na PC w październiku zeszłego roku, jest na tyle ciekawe, że warto o nim napisać nawet te kilka miesięcy później. Choćby z uwagi na sam koncept gry, który jest tak dziwaczny, że człowiek zastanawia się, czy to geniusz, czy szaleństwo.

Kiedy pierwszy raz przeczytałem, że jest to "turowa przygodówka point and click", byłem sobie ogólnie w stanie wyobrazić, jak to będzie działać. Widziałem połączenie klasycznego RPG z izometryczną grafiką, turowych walk w xcomowej konwencji i zagadek logicznych. Mocno się myliłem.

Sunday Gold
Sunday Gold© Licencjodawca

Gangsterka z komiksowym sosie

Sunday Gold zachęca na wstępie bardzo rzucającą się w oczy, komiksowo-dżezową oprawą graficznej i brytyjsko-gangsterskim klimatem. Coś jakby przełożona na europejską kreskę Persona 5 wyreżyserowana przez Guya Ritchiego. Na początku trochę razi praktyczny brak animacji (postacie "przeskakują" z miejsca na miejsce, podczas walk mamy tylko po kilka klatek na każde działanie), po chwili jednak spójnie skleja się to ze stylem produkcji.

Całość dzieje się w futurystycznym Londynie, w którym z jakiegoś powodu ulubioną rozrywką mas jest śledzenie wyścigów psów - tylko tak naprawdę nie psów, a reanimowanych przy pomocy cyberwszczepów psich zwłok (że co?). Trochę na szkodę gry nie ma tu zbyt wiele czasu na zanurzenie się w tych niecodziennych realiach. Zamiast tego znakomitą większość rozgrywki stanowią trzy napady, na które rozpisana jest fabuła. Akcja, działanie, tu i teraz.

Pomiędzy nimi bohaterowie spotykają się w pubie, w którego piwnicy mają swoją siedzibę i jeżeli czekaliście na jeszcze jedną inspirację - Final Fantasy VII - to oto ona! Podobna jest również walka ze złowrogą korporacją, mającą własne plany na zagospodarowanie życia mieszkańców metropolii.

Sunday Gold
Sunday Gold© Licencjodawca

Mechaniczny miszmaz

I teraz pierwsze zaskoczenie związane z mechaniką rozgrywki - to nie jest strategiczna gra turowa z elementami przygodówki. Zamiast tego samo "przygodówkowanie" odbywa się w turach. Przemieszczamy się po lokacjach "za darmo", ale już każda interakcja z otoczeniem, zbieranie przedmiotów, obsługiwanie komputerów itp. kosztuje punkty akcji. Kiedy ich zabraknie, trzeba zakończyć turę. Wtedy nasza ekipa włamywaczy i buntowników, walczących o wyzwolenie cyberpunkowego Londynu z macek złowrogiej korporacji, może zostać zaatakowana przez wrogi element.

Na czas walki Sunday Gold zamienia się w dość klasyczne japońskie RPG. Wybieramy cele ataków i zdolności specjalnych poszczególnych członków drużyny i czekamy na odpowiedzi przeciwników. Żadnego chodzenia po planszy, żadnego xcomowania.

Sunday Gold
Sunday Gold© Licencjodawca

Poza walką i zagadkami jest tu erpegowy rozwój postaci przez punkty doświadczenia i odblokowywanie nowych zdolności. Jest całkiem rozbudowane zarządzanie ekwipunkiem i przedmiotami zużywalnymi. Mamy zdolności możliwe do wykorzystania podczas walki, mamy takie, które działają tylko podczas eksploracji. Niektórych można używać i tu, i tu. Jest zarządzanie opanowaniem drużyny trochę w stylu Darkest Dungeon (mogą zacząć świrować i wtedy jest niedobrze).

Są jeszcze minigierki w hakowanie, otwieranie zamków i przesuwanie ciężkich przedmiotów, których poziom trudności zależy od umiejętności postaci w danej dziedzinie. Wyglądają trochę tak, jakby ktoś spojrzał na gry Bethesdy i postanowił zrobić to niby podobnie, ale jednak inaczej. Najpierw minigierki wkurzają (szczególnie to otwieranie zamków, rany!), później zaczynają nawet sprawiać satysfakcję. Może to syndrom sztokholmski.

Tu nie będzie rewolucji

Nie polecam Sunday Gold jakoś szczególnie mocno - ostatecznie cała ta mieszanka sprawdza się dość przypadkowo - czasami tak, częściej nie. Z samego "przygodówkowania" w turach - pomijając oryginalność konceptu - niewiele wynika. W paru miejscach jest ono sprytnie wykorzystywane do wygenerowania napięcia (jak choćby w sekwencji inspirowanej z kolej Gwiezdnymi wojnami, gdzie musimy w ograniczonej liczbie tur wydostać się z wielkiego, nagrzewającego się pieca). Znacznie częściej ma się wrażenie, że jest to trochę niepotrzebne.

Sunday Gold
Sunday Gold© Licencjodawca

Walki chociaż na początku zaskakują poziomem trudności (w odróżnieniu od większości jRPG trzeba się tu często naprawdę namęczyć!), to szybko okazują się zbyt długie i męczące. Oryginalność realiów i historii gdzieś od połowy gry okazuje się czysto powierzchowna i całość zmierza utartymi ścieżkami w kierunku popkulturowej sztampy, by w pewnym momencie ni z tego ni z owego się skończyć.

Przede wszystkim jednak Sunday Gold sprawia wrażenie gry, w którą ktoś włożył masę serca i pod sam koniec bezceremonialnie porzucił. Dobitnie widoczne jest to w systemie save'ów, który nie potrafi poprawnie zaczytać daty i godziny zapisu. Przez to stany gry nie sortują się poprawnie od najnowszego. Podobne kiksy odczuwalne są w całym projekcie - UI jest w wielu miejscach do gruntownej przeróbki. Po dziesiątkach lat rozwoju gier wideo wiadomo już, jak zrobić dobre zarządzanie ekwipunkiem w RPG! Nie tak, jak w Sunday Gold! Podgląd przedmiotów kluczowych do rozwiązania zagadek jest totalnie bez sensu - stylowy, ale nie działa i trzeba wytężać wzrok, żeby cokolwiek tam zobaczyć.

No i jako ostateczny cios - końcowa walka. Rety, ta końcowa walka. Zeszło mi na nią bite 2 godziny. Nie dlatego, że była taka trudna. Może tylko przez chwilę była i przez jakiś czas balansowałem na granicy porażki. Ale kiedy już odkryłem skuteczną strategię, zmieniło się to w nudne powtarzanie tych samych czynności i powolne, mozolne kucie w pasku życia końcowego bossa.

Sunday Gold
Sunday Gold© Licencjodawca

Przy tym wszystkim jednak gra jest na tyle niepodobna do wszystkiego, że muszę ją trochę docenić. Nigdy nie grałem w coś takiego. Albo inaczej - grałem w poszczególne elementy w innych grach, ale nigdy nie widziałem ich połączonych w jedną całość w ten sposób. Więc może trochę jednak polecam?

Jeżeli czujecie się odważni.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
wiadomościpoint and clickjrpg
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.