Sudden Strike 4 - recenzja. Wreszcie konsolowy RTS, od którego nie bolą zęby
Gdy się już go nauczyć...
11.08.2017 | aktual.: 11.08.2017 16:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czasem trzeba zrobić coś dziwnego. Jak na przykład przed recenzją nowego RTS-a postarać się o kod nie na PC, gdzie zdawałoby się Sudden Strike 4 powinno się ufortyfikować, a na konsolę. Kilkukrotnie dałem się na łamach Poly poznać jako ten, który naprawdę chce w nie grać na padzie, więc nie miałem innego wyboru. I wiecie co? Nie żałuję. Ba, wreszcie wyszło z tymi strategiami na moje.
Platformy: PC, PS4
Producent: Kite Games
Wydawca: Kalypso Media
Dystrybutor: CDP
Data premiery: 11.08.2017 r.
PL: Napisy
Graliśmy na PS4. Grę do recenzji udostępnił wydawca, zdjęcia pochodzą od redakcji.
Zanim przejdziemy do mięska, akapit z zastrzeżeniami. Ostatnim RTS-em, w który wgryzłem się na poważnie, było Company of Heroes z 2006 roku. To tak na wypadek, gdybym w recenzji wspomniał coś o najlepszej strategii od dekady. Potem gatunek wypadł z listy moich zainteresowań, bo deweloperzy omijali z nim konsole, czasem tylko pozorując próby ataku. Teraz wiem, że przez te lata czekałem właśnie na Sudden Strike 4, który przy okazji jest dla mnie pierwszym zetknięciem z serią.To strategia nowoczesna. Bez budowania bazy i zarządzania zasobami. Ze zmiennymi celami misji, podzielonymi na trzy kampanie (Niemcy, Alianci, Sowieci), które zabiorą nas rzecz jasna w miejsca historycznych bitew i operacji. Czasem nawet tych samych, po dwóch różnych stronach konfliktu, jak na przykład bitwa pod Kurskiem.
Jest tu trochę historii do liźnięcia, także pod postacią sylwetek 9 generałów, których doktryny (bonusowe umiejętności jednostek, lepsze statsy itp.) wybieramy przed misją. Ale poziom etapów bywa różny i o dziwo słabiej wypadają te dotyczące lepiej znanych wydarzeń 2 wojny światowej. Odpalając operację Market Garden liczyłem jednak na więcej niż banalna przebieżka piechotą przez mapkę i ledwie kilka ciekawszych starć między zabudowaniami.Na szczęście nie brakuje misji, w których nasz wewnętrzny taktyk może się wybrykać. Na posiłki trudno liczyć, bo nie mamy wpływu na to, kiedy ewentualnie się pojawią, liczy się więc każdy żołnierz i pojazd. Również ten nieuzbrojony, z zaopatrzeniem (paliwo i pociski lubią kończyć się tu w nieodpowiednim momencie). Albo opancerzony transporter, który pozwoli przebić się przez linie wroga i kąsać go od tyłu. Ewentualnie który weźmie na hol haubicę, by dotargać ją do linii frontu.
Realizacja planów złożonych bardziej niż "kupą mości panowie" sprawia nielichą satysfakcję. Zwłaszcza, że Sudden Strike 4 to przy okazji prześliczna gra, z masą cieszących oczy detali mniejszych i większych jednostek. Trzeba naprawdę pracować z pasją, by wpaść na pomysł, by ukryty w roślinności oddział piechoty na komendy gracza odpowiadał stłumionym szeptem. Starcia pancerne z gościnnymi występami myśliwców i bombowców pełniących rolę wsparcia prezentują się wyjątkowo efektownie. Czasem trzeba zapłacić za to karę, w postaci krztuszącej się animacji, ale rzadko.Najbardziej w Sudden Strike 4 podoba mi się to, że wiele pozornie trudnych sytuacji na polu walki da się "rozbroić" sprytem. Okopana na środku drogi bateria dział przeciwpancernych rozerwie każdy czołg, który na nią wjedzie. Ale będzie bułką z masłem dla dwóch drużyn piechoty, które zajdą ją od tyłu. Nawet jeśli o ścieżkę trzeba będzie najpierw powalczyć, to opłaca się to zrobić. Kluczem do otwarcia taktycznych opcji jest zwiad, warto więc posyłać nawet pojedynczego oficera z lornetką (gdy już uda się go wyłuskać z kompanii) w miejsca dobrej widoczności. Konieczne jest też dbanie o odpowiednie rozstawienie jednostek pancernych, z uwzględnieniem mocnych i słabych miejsc pancerza.Bo widzicie, tak samo jak Sudden Strike 4 nagradza za spryt, tak karze za głupotę czy nieostrożność. Zbytnia pewność siebie lubi prowadzić tu prosto w pułapkę. A nowych jednostek dokupić potem się nie da. Przeprowadzając ostatni atak w jednej z misji, musiałem wysadzić z ciężarówek nawet kierowców, bo bałem się, że zabraknie mi ludzi. A akcja przykuła mnie tak, że od dłuższego czasu zapomniałem o zapisywaniu stanu rozgrywki...Sudden Strike 4 potrafi mocno wciągnąć. Zwłaszcza jeśli trafi na podatny grunt. Miałem tu przebłyski z serialowej Kompanii Braci, gdy zostawiałem główną część armii i przekradałem się piechotą po lasach czy zarośniętych polach. Oniemiałem, gdy przypadkiem udało mi się wyjść w ten sposób na tyły silnie ufortyfikowanej linii wroga. Chwilę po rozpoczęciu szturmu przeciwnicy wstali od swoich haubic i wyszli z okopów z rękami w górze, mimo faktu, że przewaga liczebna była po ich stronie. Gra zgłupiała? Cóż, jeśli tak, to pięknie.
Długimi momentami nie mogłem opędzić się nawet od myśli, że oto gram na swojej konsoli w Company of Heroes. Choć uczciwie dodam, że to jednak jeszcze nie ta półka, jeśli idzie o scenariusze misji. Tu momenty taktycznej zabawy przeplatają się z traceniem benzyny podczas jazdy z miejsca na miejsce, by potem przez kilka minut stać i obserwować jak jednostki wymieniają ogień, ewentualnie podsyłając na linię wroga nalot albo dwa. Jest w Sudden Strike 4 trochę za dużo takich "płytszych" momentów.Zauważmy, że trochę tekstu już za nami, a nie pojawił się jeszcze drażliwy temat sterowania. Cóż, po kilku dniach z grą już o nim nie myślę. Niekoniecznie dlatego, że obłożenie pada jest idealne. Raczej dlatego, że Sudden Strike 4 jest strategią, która nie wymaga tyle klikania co klasyki już z racji braku mikrozarządzania. W dodatku wciskając panel dotykowy pada, aktywujemy aktywną pauzę, która pozwala odetchnąć i zaplanować wszystko bez panicznych prób kliknięcia we właściwe piksele.
I początkowo faktycznie grałem w Sudden Strike 4 prawie jak w turówkę, bez przerwy stopując akcję i próbując coś poprawić. Z satysfakcją muszę natomiast donieść, że im dłużej grałem, tym te przerwy były rzadsze i krótsze. Choć czuję, że oblatanie w sterowaniu musiałem sobie wywalczyć. Kiepski samouczek nie wyjaśnia tak z połowy potrzebnych opcji.Do tych najpotrzebniejszych dochodziłem na zasadzie "no przecież w strategii musi być możliwość ustalenia trasy przejazdu punktami kontrolnymi". I potem klikałem, aż się doklikiwałem. Zarządzanie grupami żołnierzy jest tu absolutną podstawą, więc warto wiedzieć jak dodawać i usuwać ich z grupy pojedynczo. Dobrze, że gra jest na tyle pomocna, by wysadzanych z transportowca od razu oznaczać tak, by przypisanie ich do oddziału było wygodne. Śmiać mi się chce, gdy przypomnę sobie, że myślałem, iż jedyną dostępną w ruchu formacją jest tu tyraliera. Oczywiście, że da się stworzyć kolumnę, ale analogi są tu szalenie czułe i gra błyskawicznie rejestruje maksymalne wychylenie, skutkujące tyralierą.Jest też kilka innych błędów, które nie wynikają już ze sterowania. Weźmy np. fakt, że jednostki pancerne łatwo związać tu ogniem - przestają wtedy reagować na naciski gracza, by jednak ruszyć się te kilkadziesiąt metrów dalej na dużo lepszą pozycję. Albo przedziwną akcję, gdy po wybraniu grupy piechurów i nakazaniu jej zaatakowania granatami (sami tego nie robią, trzeba wybrać opcję z kołowego menu) w stronę wroga poleci granat. Sztuk jeden. Zbzikować lubi też czasem fizyka, aczkolwiek niegroźnie. Ot, wraki zostają na planszy przez dłuższy czas (mogą torować drogi), ale gdy strzelić gdzieś obok, wzlatują w niebo jak wykonane z kartonu. Głupotka.Konsolowa wersja potrzebuje od autorów nieco bardziej osobistego podejścia, bo coś, co jest oczywiste gdy operujemy myszką i klawiaturą, na padzie oczywiste już nie jest. Ale jeszcze raz powtórzę, że obecnie sterowanie jest dla mnie "przezroczyste". Nie myślę jak coś zrobić, tylko to robię. Ba, jest tak dobrze, że po premierze na pewno odpalę tryb sieciowy, by zobaczyć jak pójdzie mi z innymi graczami. Póki co misje kampanii urozmaicam sobie potyczkami z botami. Bo chce mi się w to grać.
Nie twierdzę, że w jakiejś części entuzjazm, z którym opowiadam o Sudden Strike 4 nie wynika z olbrzymiego wyposzczenia w temacie strategii. Nie wiem, czy gra zaoferuje wiele pecetowym weteranom, ale na wstępie dałem do zrozumienia z jakiej pozycji podchodzę do tej gry i recenzji. I póki co to z pewnością jedna z najfajniejszych niespodzianek, jakie sprezentował mi ten rok.