Stuart Black po odejściu z City Interactive założył własne studio i teraz będzie po prostu robił te je**ne gry
Proszę nie mówić, że jestem wulgarny, ja tu tylko parafrazuję głównego bohatera tej informacji.
Stuart Black to twórca trudny. Kłócił się już z niejednym pracodawcą, dla którego pracował. Swego czasu stworzył bardzo ciepło przyjęte Black, potem słabo przyjęte Bodycount, a potem wylądował w City Interactive, gdzie pracował nad strzelanką w realiach drugiej wojny światowej. Znany jest jednak z tego, że lubi kłócić się z mocodawcami. I teraz więc, z jakichś powodów, odszedł. Tłumaczy to tak (w swoim, dość wulgarnym, stylu):
Mimo że zostało to ujęte słowami "zwalniamy cię z powodów strategicznych i finansowych", to doskonale wiem, że ludzie będą myśleć - sam bym tak zrobił - "spie***lił to". Jedyny powód, dla którego pozbywasz się swojego dyrektora kreatywnego w połowie projektu może być taki, że spie***lił coś, i to znacznie. Black podkreśla, że zaufanie ludzi do niego po takim odejściu musiało spaść. Twierdzi, że ma teraz coś do udowodnienia:
Wszystko sprowadza się do zrobienia gry, wiec zróbmy jakąś je**ną grę. I tak, Black założył nowe studio - Self. Współpracuje także z pracownikami Leading Light, agencji kreatywnej z Guildford. W głowie ma podobno dwa projekty.
Pierwszy z nich to "coś na iPhone'a i iPada". Drugi to z kolei coś większego, na silniku Unreal, planowanego na PC. Pewnie strzelanka, znając poprzednie gry Blacka.
Myślicie, że ten twórca jest w stanie jeszcze zaistnieć w świecie gier?
[za GamesIndustry]
Tomasz Kutera