Streaming gier jest bliżej niż nam się wydaje. Test Android Shield TV
O streamingu gier mówi się od lat. Liczą się jednak czyny nie słowa, a technologia Nvidii imponuje już dziś.
Pamiętacie OnLive? W 2012 roku grałem przy użyciu tej technologii na targach E3. Działało strasznie, ale to podobno był problem połączenia internetowego. Testowałem też kiedyś pobieżnie Gaikai, który podobnie jak OnLive umarł, a to co z niego zostało, wchłonęło Sony i zaprzągnęło do pracy nad PlayStation Now. Chmura Sony cały czas się rozwija, co rusz dostajemy informacje o dodaniu nowych gier z PlayStation 3, problem w tym, że nie dotyczy to całej Europy. Póki co mowa o Wielkiej Brytanii i Holandii.Nvidia uprzedziła więc troszkę Sony, bo ich technologia strumieniowania jest już od końcówki czerwca normalnie dostępna w Polsce. I to nie tylko z grami z poprzedniej generacji konsol, ale nowościami AAA. Firma ubiegła też - o dosłownie miesiąc, ale jednak - Microsoft, który na początku sierpnia wypuści Xboksa One S ze wsparciem wideo 4K i technologii HDR. Android Shield TV obsługuje te formaty, wysuwając się nie tylko na najbardziej złożoną technoloicznie androidową mikrokonsolkę, ale też konkurenta PlayStation 4 i Xboksa One.O Android Shield TV pisałem już na Polygamii pod koniec czerwca, na świeżo po premierowym pokazie Nvidii. Co innego jednak kulkunastominutowa zabawa podłączonym już sprzętem, co innego testy w domowym zaciszu. Te są już jednak za mną, zgodnie z oczekiwaniami wyszło podczas nich kilka nieoczekiwanych faktów.Pierwszy i może nie najważniejszy, ale dosyć istotny - nowoczesna konsolka skierowana między innymi do kinomanów (statystycznego Kowalskiego chyba nie interesuje wideo w 4K) nie ma wejścia na kabel optyczny. Równie głupią minę miałem tylko raz, jak chciałem podłączyć kabel ethernet do Wii U. Android Shield TV nie ma dedykowanego wejścia, niejako zmuszając nas do słuchania dźwięku po kablu HDMI, z głośników telewizora. Głośników, które bardzo często nie nadają się dosłownie do niczego. I właśnie dlatego ci, którzy choć troszkę zwracają uwagę na sferę audio, zaopatrują się w stosowny sprzęt. Tutaj będzie on bezużyteczny, sam zrobiłem więc kombinacje w postaci kabla HDMI z konsolki do telewizora i potem złącza jack z TV do kina domowego. Dźwięku przestrzennego w ten sposób rzecz jasna nie uzyskałem, ale miałem chociaż niezłe stereo.
Jak się okazuje, da się kupić przejściówkę z USB na wejście optyczne. Nie ma jednak jej w podstawowym zestawie, podobnie zresztą jak podstawki pozwalającej na stabilne postawienie sprzętu na sztorc i pilota. I o ile ten vertical stand jest w gruncie rzeczy zupełnie niepotrzebny, tak nie wyobrażam sobie obsługi Shielda padem.Ostrzegam, że wkraczamy tutaj w rejon problemów pierwszego świata, ale jeżeli miałbym obsługiwać Shielda TV dołączanym do każdego egzemplarza kontrolerem, to równie dobrze mógłbym robić to samo na PlayStation 4. Mam tam wszak Spotify i Netfliksa, konsola Sony ze stanu czuwania też całkiem szybko się wybudza. Zawsze trzeba jednak jeszcze włączyć pada, a potem najlepiej wyłączyć, bo przecież szkoda baterii. Pad angażuje też dwie ręce i jest zupełnie nieintuicyjny dla nieobytych z grami ludzi.Shield TV z dedykowanym pilotem zostaje natomiast tym, czym chciałby być każdy Smart TV. Centrum domowej rozgrywki, gdzie mamy muzykę i filmy, YouTube'a, a także szereg innych aplikacji użytkowych. Po menu chodzi się szybko i intuicyjnie. Ku mojemu zdziwieniu z konsolką szybko połączył się też mój zwykły pilot od telewizora Sony. Fajnie, że nie ma potrzeby kupowania dedykowanego urządzenia, ale warto to zrobić. Oprócz podstawowych czynności pilotem też bardzo fajnie wyszukuje się treści głosowo.Nie wyobrażam sobie codziennej obsługi Shielda padem z jeszcze jednego powodu - jest on po prostu kiepski. Nie ma mowy o dramacie na poziomie tego dołączanego do konsolki Ouya, ale i tak wyraźnie odbiega jakością od Dual Shocka czy idealnego moim zdaniem kontrolera od Xboksa One. A także od dedykowanego iOS Stratusa XL, którego tak na marginesie udało mi się z Shieldem podłączyć.
Bluetooth sparował urządzenia, pad działał, to znaczy "działał". W menu dało się wybierać opcję "góra" i "dół", nie było możliwości przełączenia się na kafelek na bok. W Wiedźminie 3 wychylenie gałki w przód powodowało kręcenie się Geralta w kółko, a w Hard Reset miałem odwrócone kierunki i nie działało... strzelanie. Liczę jednak, że Nvidia pójdzie po rozum do głowy i dopracuje wsparcie padów innych producentów. Na przykład nowego kontrolera od Xboksa One, który ma być wyposażony w technologię bluetooth i idealnie by tu pasował. Na szczęście bez problemu działał mój stary kontroler na kablu od Xboksa 360. Nie jesteśmy więc skazani na tego nvidiowego, który ma taką sobie bryłę, takie sobie strzałki i... Tak, zgadliście - takie sobie przyciski i analogi. Spusty wydają się OK, ale to trochę mało. Grać się nim jednak da.I tutaj przechodzimy do meritum - gier wideo. Shield TV uruchamia je na dwa sposoby. Tytuły z Google Play ściągamy i instalujemy w pamięci urządzenia. Są tutaj typowe "androidowe gierki", w część z nich da się nawet grać pilotem (Crossy Road serio wciąga), ale to nie wszystko. Na Androidzie pojawia się też coraz więcej dużych gier. Sam odpaliłem w ten sposób Resident Evil 5 i Borderlands: The Pre-Sequel. Działały płynnie i wyglądały podobnie jak na PS3, tyle że w wyższej rozdzielczości.Najciekawsza jest jednak druga kategoria gier, dostępna w zakładce GeForce Now. Wszystkie dostępne tam tytuły odpalamy z chmury Nvidii, bez potrzeby ściągania czegokolwiek na dysk. Jest jednak haczyk - usługa wymaga od nas wynoszącego 10 euro miesięcznie abonamentu (pierwsze 3 miesiące są darmowe). Mając aktywną subskrypcję nie zagramy też we wszystkie dostępne na platformie gry.Nowsze produkcje trzeba dodatkowo kupić, i cały czas mieć ważny abonament, aby w nie grać. Czyli trochę tak, jakby na Netfliksie część filmów była dodatkowo płatna. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, Nvidia chyba zdaje sobie z tego sprawę, do każdej płatnej gry dodawany jest więc klucz Steam albo GOG. Nie ma jednak opcji cross-save'owania, klucze te nie są powiązane z twoim kontem Nvidii czy Android, nie widzę więc głębszego sensu w tych dodatkach. Wietrzę za to niezły interes dla domorosłych handlarzy kluczami.
Gra dostępna w puli tytułów dostępnych w ramach abonamentu czy za dodatkową opłatą - każda działa z chmury. Testując Android Shield TV uruchamiałem sandboksowe RPG-i, arcade'owe wyścigi, bijatyki, zręcznościówki, strzelaniny. Chciałem przetestować każdy typ gry, każdy gatunek. Żeby zobaczyć czy może przypadkiem w jakiejś grze nie wyjdą na jaw opóźnienia w sterowaniu albo jakieś inne niedogodności. I po takim pstrykaniu tymi grami przez kilka wieczorów doszedłem do wniosku, że jest to tak samo durna czynność jak uruchamianie po kolei wszystkich swoich gier na Steamie czy tam w bibliotece PlayStation 4. Jeżeli mamy je zainstalowane i zaktualizowane, to po kilkunastu, maksymalnie kilkudziesięciu sekundach po prostu włączają się i tyle. Tutaj jest tak samo, z tym wyjątkiem, że w chmurze zawsze czeka na nas aktualna wersja. I nic nie trzeba wcześniej ściągać i instalować.Tworzony przez producenta kart graficznych do PC Android Shield TV oferuje więc bardziej "konsolowe doświadczenie” od PlayStation i Xboksa. Nie wkładasz płyty i nie grasz, ale po prostu klikasz w menu i grasz. Ironia losu, ale coś czuję, że ten w przypadku branży gier jeszcze nie raz nas zaskoczy.Gry działają płynnie i wyglądają solidnie. Szczegółowe porównania znajdziecie w ramkach obok, ale generalnie jest to konsolowa jakość oprawy + 60 klatek na sekundę. W niektórych grach da się podejrzeć opcje graficzne, nigdy nie ma tam wartości Ultra, a przedział między Medium i High. Android Shield TV sam dobiera jakość obrazu do łącza, czasem da się jednak ręcznie ją zmienić. Ustawiając Metro na Ultra można jednak skutecznie zarżnąć sobie grę.Takiego Homefronta ciężko było natomiast zmusić do działania na czymś wyżej niż Low. Dziwna sprawa, bo jednak większość gier prezentuje się naprawdę dobrze, w górnych rejonach pecetowego Medium. Do tego z kilkoma bajerami i większą liczbą klatek animacji.
Android Shield TV to kawał solidnego sprzętu połączonego z dobrze działającą infrastrukturą. Teraz potrzebujemy jeszcze opcji multiplayer (póki co działa tylko lokalny multi), wsparcia dla DLC (żadna gra nie ma dodatków) czy szybszej aktualizacji gier (Wiedźmin 3 to wersja 1,12, gdzie na PC, PS4 i Xboksie One jest 1,22). No i najważniejsze - większej biblioteki gier. Czterysta konwersji starszych tytułów na Androida to fajna rzecz, ale najważniejsze jest tu GeForce. A tam póki co mamy kilkadziesiąt tytułów. Jasne, jest Wiedźmin, Mad Max, dwie części Metro czy Ethan Carter. Masa grania, ale oferta wciąż wypada blado na tle PlayStation Store czy sklepu Microsoftu, o Steamie już nie wspominając, a cotygodniowe aktualizacje przynoszą raptem 1-2 nowe gry.Hardkorowi gracze będą rozczarowani też brakiem osiągnięć w streamowanych grach czy opcji społecznościowych. Sklep Nvidii to póki co taka kadłubkowa wirtualna półka z grami porównywalna z platformą sieciową Oculusa. Jest tam trochę gier i absolutnie nic więcej.Sytuacja GeForce troszkę kojarzy mi się z polskim Netfliksem. Jest tam sporo ciekawych rzeczy do obejrzenia, działa super, taki serialowy casual jak ja kolejny miesiąc z rzędu przedłuża subskrypcję znajdując coś dla siebie. Gdybym był więc takim growym casualem jak serialowym, to też bez problemu każdego miesiąca mógłbym w coś ciekawego zagrać. Pytanie, czy jako taki "niedzielniak" chciałbym oprócz subskrypcji dodatkowo płacić za nowsze gry? Bo na dziś dzień katalog tych starszych nie jest najatrakcyjniejszą rzeczą, na jakie można wydać 40 zł miesięcznie.Nvidia ma sprzęt i działającą technologię. Teraz potrzebny jest jeszcze optymalny model biznesowy, żeby to wszystko działało. Bo nie sztuką jest stworzenie "Spotify dla gier". Zwłaszcza że Spotify mimo milionów użytkowników wciąż nie zarabia. A mowa tylko o muzyce, utworach, czyli medium, którego wyprodukowanie nie kosztuje na przykład miliarda złotych. Nie mam pojęcia jak streaming gier się rozwinie, na dziś dzień najważniejsze jest jednak to, że sprawnie działa.Pytanie, czy dziś sam kupiłbym sobie takie pudełeczko? Pewnie nie, ale ja jestem core'owym graczem, który ma w domu kilka różnych gamingowych urządzeń. Znam jednak co najmniej kilka osób, które za 9 stówek na start i cenę czterech piw miesięcznie chętnie położyłoby sobie pod telewizorem takie pudełeczko do Spotify, Netfliksa, YouTube'a i okazjonalnie Wiedźmina czy Tomb Raidera.
Paweł Olszewski