Steampunkowy Batman, w którego nie zagramy [GOTHAM BY GASLIGHT]
Batman powinien być wdzięczny, że jego losy trafiły w końcu do studia Rocksteady i mógł podbić branżę rolami w Arkham Asylum i Arkham City. Co do tego nie ma wątpliwości. Szkoda tylko, że nigdy nie przekonamy się, czym mogło być Gotham by Gaslight.
Pomysł na grę, opartą o wydany w 1989 roku komiks o tym samym tytule wylądował dwa lata temu na biurkach szefów THQ. Według Julie Farrel - artystki, która przygotowała obrazki wzbogacające ten wpis - produkcją miało zająć się studio Day 1. Nie zajęło się, bo wydawca nie był zainteresowany, więc dalej znamy ich jako autorów dwóch części MechAssault i F.E.A.R.
Jak pisałem na początku - Batman sobie poradził, trafiając na odpowiednich ludzi. Nie ma sensu zakładać, że Gotham by Gaslight, byłoby takim samym przełomem dla Day 1, jakim Arkham Asylum było dla Rocksteady. Ale patrzę na te obrazki, czytam opis fabuły komiksu, w którym Bruce Wayne zostaje wrobiony w bycie Kubą Rozpruwaczem, i trochę żałuję, że gra nie dostała szansy. W końcu obie produkcje studia Rocksteady pokazują nam Batmana, którego w gruncie rzeczy dobrze znamy. Spojrzenie na bohatera przez pryzmat steampunkowej stylistyki na pewno byłoby ciekawe.
Warto dodać, że komiks ukazał się niegdyś w Polsce jako "Batman: Gotham w świetle lamp gazowych" i można go dostać czasem z drugiej ręki. Rysownikiem jest znany z Hellboya Mike Mignola - jego obecność gwarantuje, że XIX-wieczne Gotham jest odpowiednio zamglone i tajemnicze. Komiks jest oddzielną historią, którą z powodzeniem może przeczytać każdy, kto Batmana kojarzy. No i pozostaje mieć nadzieję, że ktoś kiedyś wróci do takiego pomysłu na grę.
[via Shacknews]
Maciej Kowalik