Steampunkowa strzelanina nie tylko dla weteranów - Gatling Gears
Strzelanin, w których kierujemy bohaterami głównie za pomocą dwóch analogów na pewno na rynku nie brakuje. Gatling Gears nie wnosi do gatunku żadnej rewolucji, ale zapewnia mnóstwo emocji, a oprawa czerpiąca garściami ze steampunka sprawia, że przyjemnie się na to widowisko patrzy.
Parno i kolorowo Gatling Gears stworzyli autorzy turowej strategii Greed Corp., która swego czasu wniosła mnóstwo świeżości do i tak słabo reprezentowanego na konsolach gatunku. Akcja opisywanej gry ma miejsce w tym samym świecie, a przemierzając kolejne rozdziały, natkniemy się na znajome budynki czy na przykład znane z Greed Corp. osuwanie się wyniszczonego gruntu w nicość. Szkoda, że zawsze dzieje się to w tle, wymiana ognia na stopniowo niszczonej przez metalowe nogi mechów planszy wydaje się dobrym pomysłem.
Świat gry jest śliczny, kolorowy (choć to akurat zależy też od planszy) i pełen drobnych detali, jak spadające z drzew (które nasze niezdarne mechy mogą przewracać) liście czy fruwające na wietrze mlecze. Co kilka plansz zmienia się też otoczenie i kolorystyka, dzięki czemu nie ma szans na pojawienie się znużenia.
Tratatatatatata BUM!
Zwłaszcza że i sama rozgrywka nie pozwala na zbytnie rozprężenie. Nasze mechy (znane z Greed Corp. walkery) dysponują bardzo standardowym uzbrojeniem - jeden spust to karabin, drugi odpowiada za granaty, a przycisk RB odpala niekierowane rakiety. W razie sytuacji podbramkowej możemy też skorzystać z elektrycznego ataku, obejmującego swoim zasięgiem całą widoczną planszę. Niestety, tylko raz na każdą misję. Za znalezione sztabki złota możemy rozbudowywać poszczególne rodzaje broni, a na polu walki często pojawiają się specjalne dopałki, zmieniające mecha w miniarmię.
Wrogowie dysponują dużo ciekawszym arsenałem - natkniecie się na znikających snajperów, bomby kasetowe (do złudzenia przypominające opadające płatki róż), czołgi w rozmiarach od XS do XXXL, działa z promieniami paraliżującymi czy żołnierzy wystrzeliwujących najwolniejsze rakiety, jakie widziałem w grze wideo. Śmiech towarzyszący bieganiu wokół takiego pocisku szybko ustępuje jednak miejsca nerwowemu szukaniu sobie miejsca na planszy zalanej ich morzem.
Co dwa uzbrojone po zęby zabójcze roboty, to nie jeden Bardzo podobało mi się zróżnicowane tempo akcji. Grę przechodziłem w trybie kooperacji (jest i sieciowa, i lokalna) z Wojtkiem Kubarkiem na poziomie normal i choć zdarzały się naprawdę trudne momenty, które przechodziliśmy na ostatnich kratkach zdrowia, to autorzy nie oparli na nich całej gry. Gatling Gears potrafi wywołać na czole pot i prowokować niecenzuralny słowotok, ale robi to rzadko i dlatego na pewno nie jest grą tylko dla zaprawionych w bojach weteranów. Nawet do przejścia bossów wystarczy zapamiętanie kilku ich podstawowych ataków i wykorzystanie znalezionych słabości.
Przejście trybu fabularnego zajęło nam około 6 godzin, co jest całkiem przyzwoitym wynikiem. Później można pobawić się w trybie Survival, który do kolejnych fal przeciwników dorzuca jeszcze drobne zadania, takie jak obrona budynków, ale oferuje jedynie trzy plansze, co może przełożyć się na dodatkową godzinę spędzoną z grą.
Najbardziej w Gatling Gears brakuje mi poukrywanych bonusów, które zachęcałyby do kolejnego przejścia gry. Niestety autorzy zdołali wrzucić tu jedynie odblokowane za punkty doświadczenia skórki, efekty specjalne czy dekoncentrujące w trakcie większej zawieruchy zwierzaki, podążające z naszym robotem. Dopiero ostatni bonus - superwalker - jest wart zachodu, ale po dotarciu do niego, gra nawet na najtrudniejszym poziomie trudności robi się zbyt łatwa.
Werdykt Gatling Gears to świetna gra do zabawy w dwie osoby. Znajdziecie w niej śliczną grafikę, mnóstwo akcji i świetnie zbalansowany poziom trudności, który potrafi zmusić do wysiłku, ale jednocześnie nigdy nie stawia przed graczami niemożliwej do przejścia „ściany płaczu”. Gorąco polecam każdemu zapamiętanie tego tytułu.
Do kupna już teraz zachęcam tych, którym naprawdę spodoba się wersja testowa. Gatling Gears nie wyściubia bowiem nosa ponad kanony gatunku, więc pułap 1200 MSP jest chyba trochę za wysoki. Na pewno przypomnę Wam tej o grze przy okazji promocji. Wtedy zakup będzie już obowiązkiem.
Maciej Kowalik