Steam Park - recenzja. Świat bez kolejek górskich byłby smutny
Na szczęście możemy je zbudować sami. Na dodatek takie prawie że steampunkowe!
23.12.2014 | aktual.: 07.01.2016 16:04
Steam Park. Trochę jak Theme Park, ale ta para jest ważna. Bo nasz park jest troszkę steampunkowy, z dziwacznymi kolejkami górskimi i innymi nietypowymi obiektami. Trochę w stylu Machinarium, a trochę w stylu planszówkowego Dixita - oba skojarzenia są słuszne, a drugie nawet bardziej, bo ilustracje robiła ta sama autorka, Marie Cardouat. Najważniejsze jednak, że Steam Park to bardzo przyjemna gra, nieszczególnie skomplikowana, za to zabawna i wciągająca.
Otóż tworzymy lunapark dla mieszkańców Robotowa. Pełen rollercoasterów. Stawiamy je na specjalnych kartonikach, zwracając uwagę, by się ze sobą nie stykały - planowanie naprzód to podstawa, więc lepiej zaplanować rozkład obiektów. W każdej z 6 tur mamy do wykonania 4 fazy, a najważniejsza jest pierwsza. Każdy z graczy rzuca w niej kośćmi, które decydują o tym, czy będziemy budować atrakcje, budki (dające "buffy" do różnych czynności), przyciągać gości lub sprzątać brudy pozostawiane przez zwiedzających. Co jednak najciekawsze, kośćmi rzucają wszyscy naraz - jeśli ktoś jest z wyniku niezadowolony, bierze dowolną liczbę kości i rzuca po raz wtóry, maksymalnie trzy razy. Jest więc jednocześnie i zabawnie (trzeba szybko analizować wynik na kostkach), i trochę chaotycznie, bo warto być pierwszym - wtedy będziemy wykonywać kolejne czynności jako pierwsi i mamy możliwość usunąć więcej "brudów".
Steam Park
W dalszej kolejności budujemy rollercoastery - tyle, ile wypadło nam na kościach. Kolejki występują w wariantach dla 1, 2 i 3 gości, mają różne kolory, odpowiadające kolorom ludków - z danej atrakcji może skorzystać tylko ludzik w tym samym kolorze. Ludziki zaś losujemy z woreczka, więc niekoniecznie możemy trafić na tego we właściwym kolorze.
Przed losowaniem budujemy jeszcze budki dając nam różne bonusy do czynności - na przykład pozwalają włożyć do woreczka człowieczka w wybranym kolorze lub zmienić wynik na jednej z kości. Później zaś sprzątamy brudy zostawione przez zwiedzających. Rzecz niezwykle ważna, bo przez śmieci na końcu gry możemy stracić zarobione punkty. Pieniądze zbieramy za gości w lunaparku, a to właśnie stan kasy decyduje o naszym zwycięstwie.
Steam Park
Jak się gra w Steam Park? Szybko i intensywnie, bo rozgrywka trwa 30-60 minut. Łatwo i przyjemnie, bo wszyscy łapią zasady już po pierwszej rundzie. Z parującą mózgownicą, bo mimo pozornie prostych zasad liczba decyzji jest spora i trzeba działać według planu. No i trochę chaotycznie, bo przy rzucaniu kośćmi bywa, że wywracają się nasze górskie kolejki, a jako że każdy jest zajęty sobą, nie zawsze udaje się zarejestrować, kto tak właściwie powinien być pierwszy. A pierwszym zdecydowanie warto być.
Rzadko widuje się też tak zgrabnie, dowcipnie i klarowanie napisane instrukcje. Są nawet fragmenty oznaczone szczerze jako "nudne zasady". Miła odmiana po kiepskiej instrukcji do planszowego Wiedźmina (którego zrecenzujemy niebawem).
Steam Park wydany przez firmę Trefl to idealna gra do zarażenia planszówkowym bakcylem znajomych, którzy jeszcze go nie złapali. Dla bardziej doświadczonych fanów może być za prosta. Ale w takim właśnie gronie rozegraliśmy kilka partyjek i zabawa była niezła - dzięki szybkiej rozgrywce każdy cały czas jest "w grze", nie trzeba czekać w nieskończoność na swoją kolej. No i bardzo ładnie wygląda. Jeśli szukacie gwiazdkowego prezentu na ostatnią chwilę, warto wziąć tę planszówkę pod uwagę.
Marcin Kosman