Steam Greenlight nie będzie już darmową usługą. Valve ustanowiło 100 dolarów opłaty wstępnej

Steam Greenlight nie będzie już darmową usługą. Valve ustanowiło 100 dolarów opłaty wstępnej

marcindmjqtx
05.09.2012 12:55, aktualizacja: 05.01.2016 16:35

Daj coś wszystkim za darmo. Zorientuj się, że ludzie to debile. Każ im płacić.

W poprzednim tygodniu Valve uruchomiło na Steamie Greenlight - dzięki tej usłudze absolutnie każdy może umieścić swój tytuł jakby w "poczekalni" przed tą platformą dystrybucji cyfrowej. Jej użytkownicy mogą z kolei głosować na najciekawsze ich zdaniem propozycje. Te, które zdobędą największą liczbę głosów, zostaną wydane przez Valve.

Niestety, okazało się, że ludzie to kretyni.

Ponieważ każdy mógł umieścić na Greenlight swoją grę, usługa szybko zapełniła się spamem - rozsyłanym oczywiście przez tych, którzy z tworzeniem gier raczej nie mają nic wspólnego. Pojawiły się tam rozmaite Half-Life'y 3, Assassin's Creedy 4, nieistniejące gry o nazistowskim podłożu, penisy, porno i ogólnie pojęty syf.

Podejrzewam, że gdy zobaczył to ktoś w Valve odpowiedzialny za Greenlight, to się załamał. Robisz coś dla ludzi. Chcesz dobrze. Wychodzi jak zwykle.

W związku z tym Steam powiedział "dość!" Dziś wprowadzono 100 dolarów opłaty wstępnej na Greenlight. Jeśli chcesz, by Twoja gra tam się pojawiła, musisz zapłacić. Valve podkreśla, że nie zamierza w ten sposób zarabiać, więc pieniądze idą na cele charytatywne, ale to i tak może ograniczać w jakiś sposób niezależnych, zwłaszcza tych najmniejszych, twórców.

Zapytaliśmy kilka osób związanych z grami, co o tym sądzą. Paweł Feldman z 11 bit studios nie sądzi, by było to problemem:

Uważam, że to niedużo nawet dla indie teamu i rozumiem działanie Steama. Jeśli ktoś naprawdę będzie chciał, by jego gra miała szansę na pojawienie się na platformie to zapłaci, dokładnie tak jak ma to miejsce w przypadku Apple i zakładania konta developerskiego, które kosztuje 99 USD rocznie. Zwłaszcza, że Apple niby gwarantuje wejście na platformę. ale sukces jest trudniejszy - z kolei wejście na Steam daje prawie zawsze pozytywny efekt komercyjny. Zapytany na twitterze Sos Sosowski, twórca gry McPixel, stwierdził natomiast:

Myślę, że to niszczy założenia Greenlight - dostępność. Ja bym zapłacił, nawet mimo tego, że nie muszę, więc moja opinia jest tendencyjna. Co więcej, nie odpuszczam żadnej okazji do rywalizacji. Pewnie sprzedałbym mojego konia, gdybym miał za to dostać 100 dolarów. Chociaż nie mam konia. A jak, zdaniem Roberta Malinowskiego z City Interactive, wprowadzenie opłaty submisyjnej odbije się na indies?

Nijak - 100 dolarów nie jest kwotą zaporową, a i nie żyjemy też w czasach jakichś szczególnych problemów z płatnością elektroniczną. Eprowadzenie opłaty "na wejściu" nie uderza w cały koncept usługi - nadal jest ona dostępna dla każdego (nawet w Polsce, ~400zł to nie majątek, nawet dla osoby fizycznej), nadal to community ma decydujący głos itd. Co więcej, społeczność na tej opłacie zyskuje - wystarczy porównać jakie mamy poczucie "wagi" naszego głosu, gdy gier jest mniej, a "sprzedażowy pitch" jest przygotowany estetycznie oraz wtedy, gdy gier jest tona, a naokoło nich fruwają niewybredne żarty. A co na temat sądzi społeczność? Większość nie burzy się na Steam, ale na tych, którzy wrzucają penisy i swastyski na Greenlight - słusznie zresztą. Niektórzy zauważają jednak, że 100 dolarów to trochę dużo i uważają, że opłata mogłaby spokojnie wynosić np. 20 dolarów.

Interesujące jest także inicjatywa studia Dejobaan, które oferuje pożyczenie 100 dolarów każdemu twórcy niezależnemu, który akurat nie miałby tyle pod ręką. Szlachetne.

Szkoda, że przez grupę kretynów Valve musiało ograniczyć dostępność Greenlight. Z drugiej strony, takie działanie jest zrozumiałe. Poza tym, Steam  faktycznie nie będzie na tym zarabiał. Miejmy nadzieję, że ostatecznie cała usługa tylko na tym zyska.

[za Steam]

Tomasz Kutera

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)