Stardew Valley - recenzja. Ujmujące piękno rutyny
Bo nuda wcale nie musi być... nudna.
28.12.2016 | aktual.: 28.12.2016 14:00
Mam jakieś szczęście do gier farmerskich w tym roku. Najpierw recenzja Farming Simulator 2017, a teraz Stardew Valley. Nie myślcie jednak, że to gry identyczne. Pierwsza jest złożona pod względem mechaniki i skupia się na symulacji. W drugiej prowadzenie gospodarstwa to tylko dodatek do niesamowitej, pełnej tajemnic historii.
Platformy: PC, PS4, Xbox One
Producent: ConcernedApe
Wydawca: Chucklefish Games
Data premiery: 26.02.2016 (PC), 13.12.2016 (konsole)
Wymagania: Intel/AMD 2 GHz, 2 GB RAM, karta graficzna 256 MB VRAM SM3.0
Grę do recenzji kupiliśmy sami, zdjęcia pochodzą od redakcji. Graliśmy na PC i PS4
Historii, co istotne, od samego początku tworzonej przez jednego człowieka, który po olbrzymim sukcesie (milion sprzedanych egzemplarzy w zaledwie dwa miesiące od premiery) nie porzucił swojej gry i ciągle ją rozwija.Początek gry wygląda jak żywcem wzięty z popularnych ostatnimi czasy artykułów typu: „Rzucił robotę w korporacji i wyjechał prowadzić farmę”. I faktycznie, pewnego dnia główny bohater stwierdza, że ma dość „ołpenspejsa”, wyciąga z szuflady otrzymaną od dziadka kopertę i na gromkim „asapie” wyjeżdża z miasta by objąć swoje nowe gospodarstwo.Problem w tym, że farma jest w – delikatnie mówiąc – opłakanym stanie i czeka nas naprawdę dużo pracy, zanim choć trochę zbliży się do tego raju, o którym marzyliśmy. Pora zatem zakasać rękawy, chwycić motykę i przygotować sobie pole. Ale najpierw kilof i kosa, bo, cholera jasna, zarosło to wszystko i kamieni pełno.I tak leniwie płynie czas na naszej farmie. Zaczynamy skromnie, od małego poletka, by z czasem gospodarstwo naprawdę się rozrosło, pojawiły się na nim sady, zwierzęta czy wszelkiej maści urządzenia do robienia przetworów. W którą stronę zdecydujemy się pójść? Czy skupimy się na uprawie roli, czy hodowli zwierząt – to zależy tylko od nas.Nie nastawiajcie się jednak na to, że cokolwiek postanowicie, stanie się to szybko. Czas w Stardew Valley to bardzo istotny element, jednak w tym przypadku nie jest on naszym wrogiem. Po prostu musimy oswoić się z myślą, że wszystko tutaj trwa. Głupi pasternak potrzebuje czterech dni, by wyrosnąć, a drzewo owocowe to już kilka tygodni w grze.To strasznie dziwne uczucie. Wiedzieć, że czas nas goni, a jednocześnie mieć świadomość, że jeśli się nie wyrobimy – nic się nie stanie. Przyszła jesień i padły letnie plony? Nie szkodzi, przecież w przyszłym roku też będzie lato. Wtedy je posadzę i zbiorę. A przede wszystkim – lepiej wszystko rozplanuję.Bo planowanie w tej grze jest równie ważne, co upływ czasu. Nie tylko na poziomie upraw i sadzenia roślin tak, żeby wyrobić się ze zbiorami przed końcem danej pory roku. To również konieczność takiego ustawienia sobie obowiązków na farmie, żeby ze wszystkim zdążyć. Nie sztuką jest zaorać gigantyczną połać ziemi i obsadzić ją najtańszymi roślinami. Wyczynem natomiast jest podlanie tego wszystkiego każdego dnia, więc może lepiej na początku skupić się na czymś mniejszym? Przynajmniej do czasu wynalezienia spryskiwaczy.
Przez to wszystko w pewnym momencie do Stardew Valley zaczyna wkradać się rutyna. Pobudka o 6:00, wypuszczenie kur na podwórko, zebranie jajek, potem to samo z krowami i mlekiem, następnie ogarnięcie tego, co wyrosło, zasianie nowych roślin, przygotowanie przetworów i tak dalej każdego dnia.A najlepsze, że zupełnie to nie przeszkadza. Nie wiem, czy to za sprawą bardzo uspokajającej, przyjemnie sączącej się z głośników muzyki, rozpikselowanej i kolorowej grafiki czy po prostu faktu, że w Stardew Valley nie czuć żadnej presji.
Wracając natomiast do planowania, farmer nie ma wolnych weekendów, zatem nie może pozwolić sobie na spanie do późna i tym bardziej jest zmuszony pilnować rozkładu dnia. Również dlatego, że…Całe to zajmowanie się gospodarstwem, sadzenie buraków czy tam innych melonów, strzyżenie owiec i dojenie krów to tylko tło do historii, którą skrywa Stardew Valley. Historii, którą podobnie jak wszystko w tej grze, odkrywamy stopniowo. Nie liczcie zatem na kilkadziesiąt minut czytania i łażenia po różnych lokacjach.W najlepszym wypadku, jeśli robimy wszystko szybko, przejście gry zajmie nam ponad 40 godzin, choć są tacy, co w 30 się wyrobili. Ale kto by chciał szybko, skoro cała zabawa w Stardew Valley polega na tym, że robimy co chcemy, kiedy chcemy i jak długo chcemy. Bywa zresztą tak, że nie mamy wyjścia i chcąc, nie chcąc, na pewne rzeczy musimy poczekać.Tak jest na przykład z poznawaniem tajemnic skrywanych przez mieszkańców doliny. Każdy z nich, zanim się otworzy, musi nas poznać i przekonać się do nowego sąsiada. Niektórzy nawet są chętni na coś więcej niż tylko koleżeństwo i nie ma żadnego problemu, żeby w grze założyć rodzinę.
To kolejna wspaniała rzecz w Stardew Valley. Nie wcielamy się w bohatera, który przybywa na białym koniu i ratuje świat. Jesteśmy zwykłym gościem i przyjechaliśmy zacząć nowe życie. I choć na początku nasze przybycie do doliny jest głównym wydarzeniem leniwie mijających dni, szybko wraca to do normy i stajemy się po prostu kolejnym mieszkańcem.Warto dodać, że mieszkańcem bardzo żywej okolicy. Ludzie robią zakupy, chodzą na spacery, spotykają się w lokalnym pubie, rozmawiają, pracują i po prostu doglądają własnych spraw. Możemy włączyć się w to życie i na przykład pomagać sąsiadom w codziennych obowiązkach. Ktoś zgubił narzędzia, ktoś inny spodnie, a jeszcze kolejny potrzebuje karpia na kolację, za dostarczenie którego nas wynagrodzi. Pewnie się powtarzam, ale tylko od nas zależy, co z tym wszystkim zrobimy.13 grudnia Stardew Valley ukazało się na konsolach Sony i Microsoftu. Ja, poza pecetową, testowałem też wersję na PS4 i choć jest to ta sama gra, z tą samą fabułą, zasadami i wszystkim tym, co czyni z niej tytuł wyjątkowy, autorowi nie udało się ustrzec przed paroma psującymi odbiór błędami.Część to po prostu potknięcia wynikające z niedopatrzeń. Jak na przykład to powodujące, że grę wyrzuca do „pulpitu” PS4 podczas przechodzenia z trzeciego do czwartego dnia. Rozwiązanie? Banalnie proste – wystarczy zmienić język konsoli na angielski. Niby drobnostka, ale irytująca. A przy okazji pokazująca jak do swojej pracy przykładają się testerzy i osoby odpowiedzialne za certyfikacje gier ze strony Sony.Tego typu kwiatki to coś, co z czasem zostanie poprawione. Gorzej ze sterowaniem, bo niestety na padzie gra się fatalnie i obawiam się, że nie jest to coś, co łatwo poprawić.Co tu dożo mówić? Pad niespecjalnie nadaje się do emulacji myszki, a właśnie to zrobiono w przypadku Stardew Valley. Kursor jest nieprecyzyjny i trafienie w odpowiedni przycisk, siedząc w odległości około dwóch metrów od telewizora jest ciężkie. Nie wspominając już o dojrzeniu małych i nieczytelnych ikonek. Mało tego, na niektórych ekranach kursorem poruszamy lewym, a na innych prawym analogiem.Niewiele lepiej jest z samym sterowaniem. Analogi średnio sobie z tym radzą i czasem ciężko trafić w wybrane pole na mapie. Przydałaby się też jakaś zmiana w interfejsie ułatwiająca i przyspieszająca obsługę kontrolerem (choćby możliwość przypisania narzędzi do d-pada). Nie jest to bardzo straszne i da się przyzwyczaić, ale wszystko trwa, a w grze tak bardzo opierającej się na efektownym wykorzystaniu dostępnego czasu to bardzo istotny element.Mimo słabego portu konsolowego, Stardew Valley to gra świetna. Dająca dziesiątki godzin zabawy, pozwalająca odkrywać wszystko we własnym tempie i zostawiająca nam decyzję odnośnie tego, jaki styl obierzemy. To gra pokazująca, że jeden człowiek może odnieść sukces, ciągle rozwijać swoje "dziecko" i przy okazji nie odpłynąć jak Phil Fish czy Dean Hall. To również naprawdę ciekawa historia, a odkrywanie kolejnych jej fragmentów daje niesamowitą satysfakcję.