Star Wars: The Old Republic wcale nie umiera
We wrześniu szykuje się kolejny spory dodatek.
To jeden z tych tytułów, w których granie po "złej" stronie było przedstawione szczerze i bez ogródek, a jednocześnie - ukazywało moc propagandy. Propagandy uprawianej przez przeciwną stronę. Skąd bowiem większość z nas czerpała informacje o tym, jak się żyje w Imperium? Od Rebeliantów.
A okazuje się, że sith czy agent to po prostu zawód jak każdy inny. Praca ma swoje wady i zalety, ale wykonywana dobrze, daje całkiem niezłe owoce. Zgoda, trochę ciężej się żyje przedstawicielom obcych ras, ale ambitne jednostki są doceniane. Wiem z doświadczenia, bo jeden z najlepszych wątków fabularnych, a konkretnie - agenta imperialnego, rozegrałam przedstawicielką "kosmicznych khajiitów", czyli rasy Cathar.
Ale dość o magii MMO Star Wars: The Old Republic. Od czasu ostatniego większego dodatku minęły już trzy lata. W tym przestoju niektórzy upatrywali jawnych objawów powolnego wygasania tytułu. Ale Bioware nie zamierza się poddać. Na wrzesień planują bowiem wypuszczenie nowego dodatku.
Zwać się będzie Onslaught i zaoferuje każdemu subskrybentowi, co następuje: nową historię, dwie planety, nowy Flashpoint, nową Operację i umiejętności. Jeśli chodzi o oś fabularną, to pojawi się coś niezmiernie smakowitego, mianowicie - możliwość zdradzenia własnego stronnictwa. Ale jak to?!!
Z planet dostaniemy porośniętego dżunglą Onderona oraz stację paliwową zbudowaną na asteroidzie Mek-Sha. Flashpointy przeniosą nas do Corelii, zaś jedna z operacji toczyć się będzie na Dxunie, księżycu Onderona.
Onslaught zawierać też ma nową grywalną rasę, niejakich Nautolan oraz umożliwi rozwój postaci do 75 poziomu. To co, może pora odszukać klucze do mojego mieszkanka w Nar Shaddaa?