Stan Lee - zmarł człowiek, na którego historiach wychowały się pokolenia
Świat komiksu utracił właśnie jednego z najważniejszych twórców.
13.11.2018 | aktual.: 13.11.2018 14:54
Stan Lee, czyli Stanley Martin Lieber - ambitne dziecko Nowego Jorku, syn rumuńskich imigrantów, od zawsze chciał zostać pisarzem. Jedną z jego pierwszych poważnych prac było stanowisko pomocnika w Timely Comics, które później przerodziło się w redaktora i scenarzystę. I jeśli nigdy o tym wydawnictwie nie słyszeliście, to już nowa nazwa, której pomysłodawcą był zresztą Stan Lee, na pewno kojarzycie - Marvel Comics.
DC w latach 50 święciło tryumfy, a Marvel nie mógł być gorszy. Stan Lee dostał propozycję stworzenia superbohaterów, którzy zawalczą o popularność z Supermanem i Batmanem. I tak narodziła się Fantastyczna Czwórka, a po niej na świat przyszli tacy bohaterowie jak: Daredevil, Hulk, Iron Man, Thor, Czarna Pantera, Doctor Strange czy Spider-Man. Tak, wszyscy oni powstali w głowie jednego człowieka (chociaż, gwoli ścisłości należy zaznaczyć, że niektórzy zostali powołani do życia we współpracy z innymi znanymi scenarzystami). I mają już prawie 70 lat.
Stan Lee nie tylko wymyślił te postacie. Opracował format tworzenia komiksów charakterystyczny dla Marvela. Przez wiele lat dbał też o to, by historie o super bohaterach zawierały w sobie wątki edukacyjne. Znalazł się w Hali Sławy Nagrody Willa Eisnera (Will Eisner Award Hall of Fame), a jego występy gościnne w filmach i serialach z uniwersum Marvela stały się wręcz tradycją. Stan Lee pojawił się też w serialach, np. w Teorii Wielkiego Podrywu. Ostatni obraz kinowy, w którym możemy go ujrzeć, to Venom. A szczegóły życia i pracy twórczej znajdziecie w jego autobiografii pt. "Excelsior! The Amazing Life of Stan Lee" (2002).
Stan Lee potrafił podejść do swojej pracy z dystansem:
Wczoraj wczesnym rankiem ojciec Spider-Mana zmarł - miał 95 lat. O śmierci poinformowała jego córka. Dyrektor studia Marvel, Kevin Feige, wyraził swoje uczucia w sposób, który wydaje mi się najbardziej trafny:
Jeśli zatem czytacie właśnie Daredevila albo gracie w Spider-Mana, pomyślcie o Stanie Lee. Bez niego nie byłoby ani tych komiksów ani tych gier czy filmów, ani zwłaszcza naszych dziecięcych marzeń o własnej pelerynie i nocnej walce ze złoczyńcami.