Stało się - Fortnite stawi czoła PUBG w sądzie
Nie lepiej dać im po patelni i zrzucić na pustą wysepkę?
Długo to trwało. W zeszłym roku, gdy Fortnite wydawał się wyłącznie o wiele mniej istotną kalką PlayerUnknown’s Battlegrounds (z fajniejszym stylem, ale zawsze), pisaliśmy, że wydawca tego drugiego, paradoksalnie dużo cichszego obecnie battle royale miał problem ze strategią marketingową, jaką przyjęło Epic Games. Wtedy pianę u Changa Hana Kima powodował fakt, że deweloperzy Fortnite’a opowiadają o swojej pasji do PUBG w materiałach promujących własny projekt. „Nigdy z nami tego nie przedyskutowano i uważamy, że to po prostu nie w porządku” - czytaliśmy we wrześniu.
Ale wiadomo, że czasy i trendy zmieniły się dość radykalnie. Fortnite, przynajmniej pod względem zwykłej popularności, wydaje się teraz znacząco większy od gierki Brendana Greene’a. To pozycja Epic Games miała u siebie gościnny występ Thanosa zgrany z premierą „Wojny bez granic”, jednego z najlepiej zarabiających filmów w dziejach. Nie, wcale nie uważam, że to zły wyznacznik jej roli w 2018 roku. Jeżeli zatem wstępna niechęć Bluehole (obecnie PUBG Corp.) miała przejść jakąś ewolucję, dziś musi już być najczystszą nienawiścią. Ta z kolei bardzo często w tzw. "gierkowie" prowadzi do sądu.
PUBG vs Fortnite
Dlatego koreańska firma przed obliczem sprawiedliwości domagać się będzie odpowiedzi na pytanie „Czy Fortnite: Battle Royale jest kopią PlayerUnknown’s Battgrounds?”. Osobiście - liczę, że nadajemy na tych samych falach - mam z tym problem. Bo wiadomo, że pozew został skierowany przeciw Epic Games, nie żadnemu z pozostałych epigonów battle royale, nie przeciw Activision na przykład, które całkiem niedawno również przyznało się do miłości wobec PUBG, gdyż to właśnie Epic "wykosiło" Koreańczyków. Jasne, Greene od lat pracował nad swoim wyobrażeniem gatunku. No ale przecież nie on jeden zakochany był w filmie Kinjiego Fukasaku. No i mówmy co chcemy - autorom Fortnite’a chciało się chociaż opracować mocno wyróżniający styl.
Jeśli jakkolwiek potyczka w sądzie ma odmienić przebieg medialnego starcia tych gigantów, to pewnie oczerni trochę opiekunów PUBG. Ręki nie dam sobie odciąć, oczywiście, ale to wygląda na klasyczny przejaw zbyt późno uruchomionej zazdrości.