Square Enix dużo silniejsze, niż nam się wydaje
A przecież firma dopiero szykuje się do największych premier.
Wyścigu w chwaleniu się nadal nie koniec. Sony, Activision, Sega. Jeszcze jedna japońska firma chciałaby przypomnieć, że wbrew temu, co uważa wielu, nadal jest całkiem istotnym graczem na obecnym rynku. Square Enix to nie tylko spuścizna po kultowych RPG-ach z przełomu wieków, ale również stąpający twardo po ziemi wydawca, który ma w swych szponach kilka istotnych zespołów. Nie powinni mieć zatem większych powodów do wstydu pod koniec pierwszego kwartału nowego roku fiskalnego.
Dawny gigant ogłosił, że Digital Entertainment, czyli oddział odpowiedzialny za gry, odnotował przychód w wysokości dziewięciu i pół miliarda jenów, co jest wynikiem lepszym o niemal 16% od analogicznego okresu w zeszłym roku. Mieli się ponoć czym pochwalić. Po pierwsze - Digital nadal zarabia krocie na rynku mobilnym. Po drugie - Dragon Quest Heroes II, które okazało się sporym hitem w Japonii. Po trzecie (i niejasne) - katalog starszych pozycji określa się nadal jako "silny", a zatem produkujący ładny pieniążek.
Zabawne o tyle, że Square Enix dopiero rozkręca się w tym roku. Ten pierwszy kwartał to dziecinna zabawa w porównaniu do wizji następnych. W najbliższym czasie (23 sierpnia) swoją premierę będzie miał nowy Deus Ex - raczej pewniak. Po nim Final Fantasy XV (30 września), czyli najdroższy jRPG ostatnich kilku(nastu) lat. A później (4 października) użytkownicy PS4, spora przecież baza graczy, nareszcie położy swoje łapska na Rise of the Tomb Raider. Co do obu premier można mieć pewność, że będą spektakularne, a Final czai się między innymi na etykietę "azjatyckiego Wiedźmina 3".
Lubimy powtarzać, że Square dawno temu straciło konkretny kierunek. I choć to prawda, niestety, tak firmy, które mają pod swoimi skrzydłami, to autorzy fajnych rzeczy. Eidosy, Crystal Dynamics, IO - stabilne, zasłużone zespoły. Japończycy przeszli daleką drogę od momentu kryzysu i fuzji z Enixem. To o własne gry Squre raczej się martwimy. Na pewno nie jestem jedynym, który do krwi gryzie paznokcie w obawie o piętnastego Finala.
PS: jeżeli macie tego typu zajawkę, możecie przeczytać pełny raport Square w formie elektronicznej, o tutaj.
Adam Piechota