Sprzedaż Street Fighter V poniżej oczekiwań Capcomu
Wydawca może mieć pretensje tylko do siebie.
Do 31 lutego "piątka" znalazła 1,4 miliona nabywców. To o 600 tysięcy mniej, niż zakładał wydawca. Liczba zawiera kopie sprzedane na obu platformach oraz w dystrybucji cyfrowej.
Przyczyn nie trzeba szukać daleko. W naszej recenzji wspólnie z Maćkiem Czerniawskim nazwaliśmy Street Fighter V połową znakomitej gry. Połową, bo jeśli nie zamierzasz grać w nią w sieci, prędko znudzisz się brakiem treści dla jednego gracza. Gra wciąż nie doczekała się trybu fabularnego z prawdziwego zdarzenia - premiera przewidziana jest na lato.
Street Fighter V - Cinematic Story Trailer
Yoshinori Ono przyznał w kwietniu, że nie spodziewał się aż takiego zapotrzebowania na tryby dla jednego gracza. Ale kilka przedpremierowych bet powinno jednak dać jego ekipie wyobrażenie o potencjalnym natężeniu ataku graczy na serwery. Tymczasem multiplayer - najważniejszy element Street Fighter V - mocno kulał jeszcze długo po premierze. To pewnie też odstraszało klientów, a efekty widzimy teraz.
Tragedii nie ma. Capcom sprzedał mniej gier, niż planował, ale sprzedaż SFV wciąż utrzymuje się na stałym poziomie. Gracze nie obrazili się więc na grę tak do końca, po prostu czekają aż będzie bardziej rozbudowana. Trzeba też wspomnieć, że do rywalizacji w Street Fighter V w ramach tegorocznego Evo zapisało się ponad 4 tysiące chętnych. To rekord.
W czerwcu duży dodatek fabularny. W lipcu Evo. Aż chciałoby się potem wydać grę z nową okładką, wspominającą o rekordowej popularności SFV w globalnym turnieju oraz bardzo ważnej zawartości, by znów przyciągnąć uwagę graczy. Zwłaszcza, że póki co tytuł jest "pod kreską". Capcom zapowiedział niby, że w przypadku piątki nie będzie żadnych nowych iteracji z nowinkami w systemie czy balansie zawodników, ale o reedycjach chyba nie mówił...
[źródło: Eurogamer]
Maciej Kowalik