Sprzedawać, ściągać, zakazać, uwolnić? Co powinniśmy robić ze starymi grami?

Ta dyskusja jest jak bumerang. Powraca. I ciągle nie ma na nią dobrej odpowiedzi.

Sprzedawać, ściągać, zakazać, uwolnić? Co powinniśmy robić ze starymi grami?
marcindmjqtx

06.12.2012 | aktual.: 15.01.2016 15:42

Zaczęło się od strony, której adres rozchodzi się dzisiaj po sieci w ekspresowym tempie. RGB Classic Games to portal, na którym znajduje się ponad 300 starych, DOS-owych gier. Wszystkie można za darmo uruchomić w emulatorze automatycznie obsługiwanym przez Javę. Mówiąc krótko: stare gierki za darmo! Zupełnie nie zdziwiło mnie, że nagle zobaczyłem tę stronę na tablicach połowy znajomych na fejsie.

W pierwszej chwili - oczywiście - i ja kliknąłem w spis tytułów, choćby po to, żeby zobaczyć, które z moich wspomnień sprzed lat (bo to o nie przecież chodzi, nie oszukujmy się) tam trafiły. Kliknął też siedzący naprzeciwko Paweł Kamiński więc przez parę minut mieliśmy zabawę w przerzucanie się kolejnymi tytułami z dzieciństwa. Ostatecznie całość zamierzałem jednak zbyć wzruszeniem ramion. W końcu granie na tej stronie byłoby nielegalne, czyż nie?

The Lion King z RGB Classic Games

No nie, akurat nie w tym wypadku. Na RGB Classic Games znajdują się tylko gry, których status został zmieniony na freeware. Wszystkie inne to dema bądź wersje shareware. Wszystko jest więc zgodnie z prawem. Pięknie.

Wartość poznawcza To przypomniało mi o dyskusji, którą stoczyliśmy z Pawłem kilka tygodni wcześniej. Na odtrutkę po Epic Mickey 2 opowiadałem mu o dobrych grach z kaczkami i myszami Disneya w jakie grałem. Zatrzymaliśmy się przy "Kaczych opowieściach". Było kilka growych adaptacji tej animacji - ja pamiętałem, Paweł nie, więc jakoś chciałem mu odświeżyć pamięć.

Jest taka strona - gdzie się udaliśmy - VirtualNES.com. To mniej więcej to samo, co wspomniane RGB Classic Games, z tym, że a) gry są z NES-a, b) są w jak najbardziej pełnych wersjach. Odpaliliśmy "Duck Tales", pograliśmy 10 minut, potem zrobiliśmy tak samo z "Duck Tales 2" i odeszliśmy usatysfakcjonowani.

Adventure Island na VirtualNES

Złamaliśmy prawo. Autorzy strony twierdzą co prawda, że mogą legalnie udostępniać gry, bo mają oryginalne kartridże w domu - i to prawda - ale to nie zmienia faktu, że odwiedzający ją nie mogą w nie legalnie grać. No, chyba że też mają te same kartridże. Ale nie oszukujmy się, przeważająca większość nie ma. I my też nie mieliśmy.

Czy miałem wyrzuty sumienia? Nie, zupełnie nie. Skorzystaliśmy VirtualNES z pobudek czysto poznawczych. Gra potrzebna nam była jako dowód w typowej, akademickiej dyskusji przy obiedzie. Twierdzenie, że zamiast tego moglibyśmy kupić sobie te kartridże na aukcji internetowej, a potem zagrać, byłoby absurdem. Bez przesady - nie czuję, jakbym kogoś okradł, bo przez 10 minut bez pozwolenia grałem w jego grę sprzed ponad 20 lat.

Dura lex, sed lex To problem stary jak świat - czy emulatory są legalne? Tak, są. Ale ROM-y do nich nie są. Ale że często nie mamy innej opcji na odświeżenie sobie jakiejś produkcji z dawnych lat, to gramy nielegalnie. W oficjalnych dyskusjach zasłaniamy się faktem, że no przecież gdzieś w szafie mamy wszystkie te gierki na fizycznych nośnikach (a świstak...)... I jakoś to się kręci.

Abandonia - jeden z najbardziej znanych serwisów z abandonware

By było bardziej "legalnie", kiedyś wymyśliliśmy pojęcie "abandonware". Teoretycznie to stare oprogramowanie, którego twórca już nie wspiera, nie sprzedaje i generalnie go ono nie obchodzi. Skoro tak, to czemu użytkownicy nie mogliby dzielić się nim za darmo? Skoro nie ma innej opcji? Skoro nikt na tym nie traci?

Właściciele praw autorskich - często wielkie korporacje - zwykle przymykają oko na takie rozwiązania. Raz, że może faktycznie niewiele na tym tracą, a dwa, że walka z nimi byłaby kopaniem się z koniem. W dodatku marnym z wizerunkowego punktu widzenia.

Ale to nadal nie rozwiązuje sprawy.

Muzeum gier Z mojego punktu widzenia - osoby zajmującej się grami zawodowo i oddanego gracza - gry są wartością kulturową. Tak samo jak stare filmy czy stare płyty. I nie sądzę by ktoś miał się ze mną nie zgodzić. Rzecz polega na tym, że o ile dostęp do dzieł kina czy muzyki (nie wspominając już o literaturze - ach, biblioteki...) jest nieograniczony, o tyle w przypadku gier jest zupełnie odwrotnie. Bo nie mam jakiejś starej konsoli. Bo mam tę konsolę, ale nie mogę jej podłączyć do mojego superwypasionego telewizora HD. Bo nigdzie już nie idzie kupić tego starego hitu. I tak dalej...

GOG.com - sklep ze starymi grami

Sytuacja zmieniła się co prawda - trochę! - na lepsze, gdy wydawcy zorientowali się w potencjale rynkowym starych gier. Powstały takie serwisy jak GOG.com czy funkcje jak Virtual Console na 3DS-ie. Odświeżone wersje klasyków zaczęły się pojawiać na współczesnych platformach. Jest lepiej, wiele tytułów nagle zaczęło być dostępnych w legalny sposób.

Ale to ciągle kropla w morzu potrzeb. Jeśli chcielibyśmy zachować kulturalne dziedzictwo gier, to powinniśmy stworzyć jakieś wirtualne muzeum/bibliotekę gier. Ze wszystkich platform, w jednym miejscu. Nawet z wersjami demo albo w jakiś sposób okrojonymi. Czy to możliwe? Nie sądzę, niestety. Przynajmniej na razie.

Z głową w chmurach Rozumiem twórców i wydawców, którzy chcą zarabiać na swoich starych grach. Wydają je w cyfrowej dystrybucji, odświeżają graficznie, sprzedają. W porządku. Szkoda tylko, że nie wszyscy to robią. Ciągle przepada nam mnóstwo gier.

Muzeum gier komputerowych w Berlinie

Rozumiem tych, którzy grają na emulatorach. Tam mają wszystko. Nawet nie chodzi pewnie o to, że "za darmo", ale że "w ogóle". Wybór jest nieograniczony, łącznie z wersjami z innych krajów (Japonia!). Rozumiem tych, którym emulatory są potrzebne w celach poznawczych. Pasjonatów. Hobbystów. Badaczy. Naukowców, którym Castlevania z NES-a potrzebna jest do pracy naukowej. Albo każdego, kto z nostalgii chciałby sobie przypomnieć "Batmana" z NES-a, pograć w niego dosłownie przez 20 minut, tak jak czasem z nostalgii ogląda na YouTube kreskówkę z tym bohaterem (co też jest w sumie nie do końca legalne)

Zdaję sobie sprawę, że to trochę marzenie ściętej głowy, ale cudownym pomysłem byłoby porozumienie ponad podziałami, niezależny od wydawców serwis-muzeum (nawet płatny, choćby w formie abonamentu) ze wszystkimi starymi grami. VirtualNES, tylko bez wątpliwości prawnych. Nie wierzę, że to niemożliwe, zwłaszcza w czasach, gdy bezproblemowe granie "w chmurze" jest coraz bliżej.

Tylko kto mógłby coś takiego zorganizować?

Tomasz Kutera

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.