Sprawa pomiędzy Rockstarem, a Lindsay Lohan o naruszenie wizerunku została definitywnie zamknięta
Jak to na sali rozpraw. Raz się wygra, raz się przegra...
Wow... to GTA V będzie mieć już niedługo 5 lat? Ten czas to jednak szybko leci... Jak dziś pamiętam jeszcze premierę i gigantyczny hype jaki wtedy wyrósł wokół gry, która zresztą cały czas zbliża się do 100 milionów sprzedanych egzemplarzy. Nie o tym jednak dzisiaj, lecz o zakończeniu sądowej batalii z Lindsay Lohan, jaka rozpoczęła się krótko po ujawnieniu pierwszych danych o sprzedaży.
Lindsay uznała wtedy, że growa postać Lacey Jonas – średnio inteligentnej gwiazdeczki, którą ratujemy w grze podczas jednej z misji przed bandą paparazzi – została bezprawnie zainspirowana wizerunkiem aktorki. To nie wszystko, bo Lohan miała także wątpliwości co do postaci z okładki gry, ale w tamtym przypadku szybko wyjaśniło się, że tu akurat Rockstar miał podpisaną umowę na wykorzystanie wizerunku Shelby Welinder.
Na nic zdał się jednak tabun prawników, doszukujących się podobieństw w wizerunku, gestykulacji czy strojach. Po czterech latach porażek, przyszła wreszcie ta ostateczna, w sądzie apelacyjnym. Sąd uznał, że nawet jeżeli widać pewne podobieństwa, nie są na tyle duże, by traktować to jako naruszenie wizerunku. Growa postać została uznana za sportretowanie stereotypowej gwiazdki, a zarazem satyryczny komentarz na temat dzisiejszej rzeczywistości. Chyba całkiem słusznie, bo gdy ostatnim razem z ciekawości sprawdzałem sobie w Internecie, kto tam teraz występuje w najpopularniejszych telewizyjnych show, coraz więcej było tam gwiazd znanych tylko z prowadzenia bloga czy Instagrama.
Sprawa jest zatem zamknięta, a Lindsay nie dostanie odszkodowania. Z drugiej strony coś tam jednak zyskała. Na przykład kilka lat, podczas których mogła ogrzać się w blasku sukcesu Rockstara i zapewne wielu wywiadów w rozmaitych magazynach. Teraz musi już niestety czekać na premierę „szóstki”.
Krzysztof Kempski