SPOILER: Najlepsza misja Call of Duty: Black Ops 3
Wrócimy na chwilę do Black Ops 3? Minęło już chyba tyle czasu, że nikomu nic nie zepsujemy. Pogadajmy o najlepszej misji kampanii. Ciekawe, czy się ze mną zgodzicie.
Dla bezpieczeństwa zaznaczę to jeszcze raz. Będą spoilery.
Kampania Black Ops 3 nie stoi opowieścią. Stoi gameplayem, ciekawszym niż zwykle, bo wzbogaconym o trzy zestawy technologicznych supermocy. To one sprawiają, że koszenie hord wrogich robotów na lewo i prawo nie musi się znudzić. O ile nie robimy tego sami. W recenzji wspomniałem, że scenarzyści na początku obiecali graczowi za dużo, by ostatecznie ten nie mógł czuć się rozczarowany sztampowością scenariusza większości misji. Mam w Black Ops 3 dwa ulubione momenty kampanii. Pogadajmy o nich.
Call of Duty: Black Ops 3
Pierwszy - ta obietnica rozkręcenia zabawy neuronami i zwodzenia gracza tym, co realne, a co nie - to oczywiście pierwsze szkolenie z wykorzystywania wszczepu BNI. Zrobiła na mnie wrażenie wcale nie wzbogaceniem wyświetlacza o analizę zagrożeń czy pozycje ukrytych wrogów. Nie chodzi też o technomoce czy parkour. Umówmy się - są gry, w których te elementy są zrobione lepiej. Ale gdy akcja po raz pierwszy zatrzymała się, by Taylor mógł przeprowadzić krótki briefing i okazało się, że wszystko dookoła jest symulacją, pomyślałem "oho - Black Opsy wróciły".
Kampania Black Ops 2 była popłuczynami po poprzedniczce. Morderczy rajd Menendesa do dziś wspominam z uczuciem żenady. Inne podserie Call of Duty eksploatowały już temat cybernetycznie wspomaganych żołnierzy przyszłości, więc to mnie w "trójce" nie kręciło. Chciałem czegoś "innego". Scenariusza, który zostawiłby mnie z rozdziawioną japą i śmiał mi się prosto w oczy, myląc tropy. Szkolenie dawało na to nadzieję, ale jak to z nadzieją bywa... Okazała się płonna, gdy potem tonąłem w kolejnych killroomach.
I wtedy... trafiłem do Bastogne, w grudniu 1944 roku.
Blask bijący od śniegu prawie oślepiał, kontrastując z mrokami, przez które prowadzi ścieżka większej części kampanii. A to co działo się na moich oczach sprawiło, że znów poczułem ten przyjemny dreszcz - echo czasów, gdy nawet FPS-y potrafiły zaskakiwać. Cała ta gadka o wszczepach BNI i scalaniu się z jaźnią innych posiadaczy wreszcie przyniosła efekt. Nie była już tylko powtarzanymi przez bohaterów banialukami - przez moment ten motyw kształtował rozgrywkę. I było świetnie.
Kciuki zbielały mi już od ich trzymania za powrót gier na fronty II Wojny Światowej. A oto przede mną roztaczał się krajobraz jednej z jej najważniejszych bitew. Nie do końca historycznie poprawny, ale może to nawet lepiej? Bo ciekawiej. Kilka razy żałowałem wtedy, że w tle nie odzywają się okrętowe syreny z "Incepcji". Wszak byłyby tu tak bardzo na miejscu.
Call of Duty: Black Ops 3
Chwilę zajęło mi ogarnięcie tego, co się dzieje. Ze szczególnym uwzględnieniem faktu, że czas biegł tu do tyłu, tchnąc nowego ducha w zabitych czy scalając na powrót drzewa rozsadzone ostrzałem artyleryjskim. Dzięki Bogu, za Sarę Hall, która w tym wojennym chaosie służyła za drogowskaz. Całkiem dosłownie, bo była to jedna z misji, w której - nie boję się do tego przyznać - miałem problemy i często padałem trupem, brnąc nie wiadomo gdzie i po co, zamiast metodycznie czyścić pole. Wokół działo się tyle, wszystko wybuchało, martwi ożywali za plecami. Nie byłem na to gotowy.
Człowiek mógł się poczuć jak w stareńkim Call of Duty 3, w którym taktyka sprintu od checkpointu do checkpointu święciła chyba największe triumfy. Myślicie, że to świadomy zabieg projektantów? Swoisty hołd? Muzyka mogłaby na to wskazywać.
Call of Duty: Black Ops 3
Bo jeśli miała to by być zapowiedź przyszłości, to... chyba ponownie rozważę trzymanie kciuków za powrót do czasów Thompsona, Garanda i pojedynków z Tygrysami. Jako ciekawostka w Black Ops 3 taka sieczka i parcie naprzód daje radę i to bardzo. Ale zastanawia mnie czemu ta misja miała tak "zwykłą" - biorąc pod uwagę niezwykłość wszystkiego innego - rozgrywkę.
Żałuję, że Treyarch nie zafundował nam przy tej okazji małego pokazu "the best of" niesztampowych pomysłów na rozepchanie formuły korytarzowej (korytarze są tu szerokie, ale...), opartej na skryptach strzelaniny.
Call of Duty: Black Ops 3
Black Ops 3 pokazuje, że ucieczka w przyszłość - wszczepy i zabawy percepcją tego co prawdziwe, a co jest tylko serią obrazów tworzonych przez umierające neurony - paradoksalnie może być wygodnym wytrychem do zafundowania nam dalekiego skoku w przeszłość. Oby tylko tematycznego. Wolałbym żeby pomysły na misje i prowadzenie opowieści nie zaliczyły żadnego regresu. Im przydałoby się kilka kroków w przeciwnym kierunku. Nie chcę remastera Call of Duty 3.
Od biedy naprawdę nie pogniewam się na zastosowanie rozwiązań, które leżą u podstaw Assassin's Creed. Skoro Activision najwidoczniej forsuje futurystyczne klimaty (czy inaczej akcja trzech ostatnich odsłon działaby się właśnie w przyszłości?), to wizyta w jaźni Sary Hall (ekhm...) pokazuje, że da się to połączyć ze wspominkami wirtualnych plaż Normandii czy walki o holenderskie mosty.
Jak myślicie, ma to sens? No i rzecz jasna oddaję Wam głos w sprawie najlepszej misji Black Ops 3. Może macie inne kandydatki.
Maciej Kowalik