Przechodniu, powiedz Sparcie...
A ja już myślałem, że Slitherine Software da sobie spokój z historycznymi strategiami turowymi po wypuszczeniu na świat kontynuacji Legion - czyli Chariots of War. To znaczy w sumie miałem nadzieję, że jednak powstanie kolejna część, ale z drugiej strony obawiałem się, że podtrzyma ona niechlubną tradycję nieco niedopracowanych poprzedników. Myślałem też, że jeżeli będzie już jakaś „trójka”, to najprędzej umiejscowiona historycznie gdzieś na Dalekim Wschodzie – wydawało mi się, że kultura śródziemnomorska i Bliski Wschód są już mocno przeczesane.
Tym razem jednak mnie zaskoczyli, bo nie dość, że gra wcale nie traktuje o wojnach skośnookich, to jeszcze wydaje się, że wreszcie skończy się moje narzekanie na ubogą szatę graficzną, archaiczne rozwiązania i niewybaczalne braki w gameplay’u. Spartan bowiem wygląda na wielki krok naprzód i zupełnie nową jakość w skądinąd świetnie pomyślanej serii.
Jak sama nazwa wskazuje, tym razem zanurzymy się we wrzący kocioł starożytnej Grecji, w okresie poprzedzającym wojny perskie. Dziesiątki polis - miast-państw, walczących bezustannie między sobą o nieurodzajną ziemię Hellady, konkurujących ze sobą zawzięcie w kolonizacji i handlu morskim, a przy tym dokonujących wielkiego skoku cywilizacyjnego zarówno w dziedzinie kultury, jak i czysto technicznie – to świetny temat na gierkę. Co prawda był już Zeus, ale jako „city builder” traktował on zagadnienia strategiczne po macoszemu, koncentrując się na zabawie w burmistrza-architekta.
Chłopcy ze Slitherine znów zagłębili się w książkach (pewnie ich biblią była w tym czasie „Historia Grecji” Hammonda) i przygotowali solidne, historyczne ramy dla swojej nowej produkcji. Oczywiście, tak samo jak w dwóch poprzednich tytułach, ramy te nie ograniczą w żaden sposób nas jako graczy – rozgrywane kampanie nie będą nawiązywały do konkretnych historycznych wydarzeń, zmuszały nas do podążania ścieżką Temistoklesa czy innego Militiadesa i toczenia po raz kolejny bitwy pod Salaminą czy pod Maratonem. Nie znaczy to oczywiście, że nasze własne starcia nie będą ich przypominały, zarówno pod względem skali, jak i znaczenia.Producenci szczególnie upodobali sobie Spartiatów (czy też Lacedemeńczyków, jak sami siebie nazywali), co widać po tytule, z wiadomych powodów – ciężko podać (biorąc pod uwagę całą historię) lepszy przykład bardziej zmilitaryzowanego, nastawionego na wojnę i podbój państwa. Taka sympatia twórców do twardzieli z lambdą na tarczach nie oznacza bynajmniej, że Sparta będzie jedyną nacją w grze. Tak po prawdzie, to będzie ich ponad setka – w tym Ateńczycy, Beoci, Macedończycy, Frygowie, Trakowie i cała masa innych. Niektóre z nich to, rzecz jasna, nacje silniejsze od innych na starcie – posiadający sześć miast Tebańczycy są prawie mocarstwem w porównaniu z sąsiednią Megarą (która ma tego pecha, że ze wszystkich stron posiada „przyjaciół” – Beotów właśnie, Ateńczyków i Koryntczyków). Oprócz Greków i ich bezpośrednich sąsiadów (np. Macedończyków, Traków, Epirotów, Frygów i Illirów) „gościnnie”, w rolach najeźdźców z zewnątrz, wystąpią też w Spartan Persowie, Scytowie, Celtowie, Dalmaci czy śródziemnomorscy piraci.
No dobrze, ale co się zmieni w grze w porównaniu do poprzednich części? Wiele, bardzo wiele. Po pierwsze całkowitemu przekonstruowaniu uległa oprawa graficzna. Mapa główna po staremu zostaje w 2D, ale wystarczy spojrzeć na tego jednego jedynego screena, żeby zobaczyć, jakie to będzie 2D! Bez porównania, prawda? A żeby było jeszcze ciekawiej, to tym razem bitwy będziemy rozgrywać już w pełnym 3D z wolną kamerą, cztery razy większymi mapami i dwukrotnie liczniejszymi wojskami (będzie też możliwość przełączenia ich w 2D, dla słabszych kompów). Nieźle, nie? Szkoda, że nie ma jeszcze żadnych fotek, ale gra jest w stadium pre-alpha i producenci nie chcą zbytnio odkrywać kart. Wiemy na pewno, że pojawi się cała masa nowych jednostek – ciężkozbrojni Spartanie, obywatelska falanga z Aten czy „nieśmiertelna” gwardia Kserksesa to tylko czubek góry lodowej. Kompletną nowością jest też wprowadzenie do gry jednostek morskich, które nie tylko zajmą się transportem hoplitów, ale także toczyć będą między sobą bitwy równie zacięte jak te na lądzie. W kwestii zaś tych ostatnich – w końcu pojawią się oblężenia i potrzebne do nich zmyślne machiny, między innymi miotacze słynnego „ognia greckiego”.
Prawda, że sporo się zmienia? A to tylko „wojenna” warstwa gry. Równie wielkie i rewolucyjne (jak na tę serię) zmiany mają zajść w handlu, dyplomacji, szpiegostwie, rozwoju technologicznym. Nie wiadomo w tej materii za wiele, ale mam nadzieję, że w końcu dostaniemy coś, co jest czymś więcej, niż tylko namiastką wyżej wymienionych aspektów.
Ostatnią „rewolucyjną” innowacją Spartan, którą chciałbym tu wymienić, jest... tryb multiplayer! Tak, w końcu pogramy po sieci tudzież po LANie. Niestety będą to tylko pojedynki jeden-na-jeden bez możliwości udziału większej ilości grających, ale to i tak wielki krok naprzód. Co ciekawe, w tych zwarciach mano-a-mano zastosowane zostanie bardzo ciekawe rozwiązanie, z którym, szczerze mówiąc, jeszcze się nigdzie nie spotkałem. Mianowicie, aby urozmaicić rozgrywkę gracz będzie mógł dowodzić nie tylko we własnych bitwach, ale także w tych, które toczy drugi grający, oczywiście jako strona przeciwna. Koniec nudnego oczekiwania, i koniec głupiego komputerowego przeciwnika. Teraz za każdym razem wrogiem dowodzi drugi gracz! To przefajne rozwiązanie zwie się „Always Active” i miejmy nadzieję, że zobaczymy je także w innych grach...
No i co tu dużo gadać - Spartan prawdopodobnie będzie tym wszystkim, czym nie były Legion i Chariots of War, przy zachowaniu ich klimatu i nieszablonowych pomysłów. Pomódlmy się o to, bracia stratedzy, do wszystkich bogów wojny...