South Park: The Stick of Truth (Kijek Prawdy) - recenzja
Serial South Park doczekał się gry, której inne seriale czy filmy mogą mu pozazdrościć.
Nie będę się rozpisywał o tym, jak zwykle wypadają growe adaptacje popularnych filmów, bo każdy, kto gra dłużej niż od wczoraj, to wie. W 95% przypadków wypadają źle, żerują na popularności marki i chce się o nim jak najszybciej zapomnieć. South Park też miał takie, np. strzelaninę (?!) na Playstation/PC/Nintendo 64 z 1999 r.. Założę się, że nawet jeśli o niej wiedzieliście, to już zapomnieliście.
Nazizombie to tylko czubek góry lodowej... A może to góra z kupy? (screenshot z gry)
Beczka śmiechu i rzygów South Park: The Stick of Truth (polski tytuł to South Park: Kijek Prawdy) nie jest na szczęście typową adaptacją. Jest dokładnie taki jak serial Matta Stone'a i Treya Parkera. Miasto narysowane jest tak samo - od charakterystycznej panoramy z tablicą, aż po najgłębsze zakamarki sypialni Cartmana. Bohaterowie wyglądają i brzmią tak samo. I mają te same ciężkie żarty. Choć to gra, to czuwali nad nią twórcy serialu, dbając, by nie straciła nic z oryginału. Growy South Park jest bezczelny, prowokujący, obrzydliwy, wulgarny i głośny, a na ekranie oprócz seksu, przemocy i przekleństw pojawiają się niewybredne żarty z gejów, Żydów, Murzynów, aborcji, celebrytów, Ameryki i wszystkiego, z czego nie wolno żartować. A poczekajcie, aż zobaczycie jak przedstawiona jest Kanada!
Sonda analna, aborcja i Żydzi, czyli kontrowersje w South Park: Kijek Prawdy Dokładnie tego oczekiwałem, więc nie raz śmiałem się szczerze w czasie gry, np. gdy musiałem unikać ataków nazistowskich płodów zombie. O żadnym oburzeniu nie może być mowy, bo South Park jest na ekranach od lat i nie takie rzeczy pokazywał. Pamiętacie odcinek o tym, jak Kyle nie przeczytał umowy z Apple? W niektórych krajach ocenzurowano sceny z aborcją i sondą analną, ale i tak zostało mnóstwo niesmacznych żartów. Pełno jest też mrugnięć okiem do fanów oryginału - wiele motywów i gagów zapożyczono wprost stamtąd. Brakuje mi natomiast czego innego - w ostatnich sezonach twórcom South Park zdarzało się przemycać pod ciężkimi żartami jakąś głębszą myśl. W grze tego nie ma, jest lekką historyjką, gdzie starano się upchnąć jak najwięcej żarcików i nawiązań (sporo znajdziecie w galerii). No może poza momentami, kiedy twórcy decydują się na autoironię i podśmiewają z samych gier wideo.
Zdarza się twórcom celne spostrzeżenie na temat gier (screenshot z gry)
Niemniej ciężko oprzeć się wrażeniu, że South Park: The Stick of Truth to kolejny odcinek serialu. Albo raczej cały sezon, bo tyle mniej więcej zajęło mi jej ukończenie - 15 godzin na główny wątek i większość zadań pobocznych. Nie bójcie się jednak - nie jest interaktywnym filmem, gdzie naciska się przycisk raz na pół godziny filmu. To pełnokrwiste RPG, choć jak to zwykle u Obsidianu bywa - nieco niedopieczone.
Jak nie mieczem go to piardem Historia nowego dzieciaka w mieście zaczyna się dość niepozornie - od wplątania w LARPG rozgrywany między drużynami ludzi i elfów, które tworzą znane z serialu postacie. Celem jest tytułowy kijek i władza nad światem. Po drodze do tego przyjdzie nam wykonać wiele zadań, które w dużej mierze opierają się na eksploracji miasteczka i dostarczaniu przedmiotów. Zrobiono to całkiem fajnie - sporo tu prostych zagadek przestrzennych, które skrywają przed graczem nowe miejsca i schowki. Czasem pojawia się element metroidvanii i do rozwiązania zagadki potrzebna jest konkretna umiejętność lub klucz, które dostaje się potem. Wiele zadań opartych jest na zbieraniu czegoś, dlatego miasto warto zwiedzać dokładnie, rozmawiać z postaciami i grzebać, gdzie się da. Podejrzewam, że gdyby nie wszechobecny klimat i humor, South Park: The Stick of Truth byłby jednym z bardziej monotonnych RPG jeśli chodzi o rozgrywkę: nie ma tu wpływu na dialogi, nie ma też właściwie wyborów. Ale choć historia jest raczej liniowa, to nie powiem by nudziła - dialogi, humor i zwroty akcji skutecznie przykuły mnie do ekranu. A i przeszukiwanie miasta za pierwszym razem to niezła zabawa. Zawsze chcieliście przekonać się, co mama Cartmana ma w sypialni.
Jest tu cała śmietanka bohaterów znanych z serialu, choć niektórzy w bardzo epizodycznych rolach (screenshot z gry)
Błyszczy za to system walki i rozwoju postaci. Od wyboru profesji bohatera, po dostępne dla niego umiejętności i przedmioty. Te pierwsze są tylko 4 na klasę, ale mają potężne efekty. Za to tych drugich wybór jest ogromny - masa narzędzi o różnym zabawnym wyglądzie i działaniu. Dodatkowo można je rozbudowywać, by dawały rozmaite bonusy: od prostych, jak dodatkowe obrażenia od żywiołów, po naprawdę wypasione, jak wskrzeszenie w trakcie walki. Dużą frajdę sprawiało mi zbieranie najlepszego zestawu dla mojego Żyda. Szkoda, że tego samego nie można zrobić naszym towarzyszom - każdy ma z góry przypisany, choć też efektowny zestaw sztuczek. Stan może kazać psu obsikać przeciwnika, a Kyle kopnie w niego swojego brata-pirata. Jest jeszcze magia oparta na piardach i możliwość przyzywania sojuszników, których trzeba najpierw znaleźć i przekonać do siebie. Solidny system... którego nie ma gdzie przetestować.
Sprzętu do wyboru jest naprawdę mnóstwo, co chwila znajduje się coś nowego. (screenshot z gry)
To mniejszy wysiłek, niż strzepnąć z pyty pyłek Ktoś spał na testach poziomów trudności i walka w South Park jest za łatwa. Wytrawny eksplorator (to ja!) znajdzie mnóstwo przedmiotów - zarówno przydatnych w walce broni i leczących mikstur, jak i nadających się na sprzedaż śmieci. Za zdobyte dolary można stać się półbogiem, a nawet jakby coś poszło nie tak, to możliwość wypicia mikstur na początku tury i śmiesznie tani przedmiot do wskrzeszania załatwiają sprawę. Do tego niektóre z bonusów (krwawienie i ohyda) i umiejętności (np. Proca Dawida) są zdecydowanie zbyt silne. W efekcie już po kilku godzinach musiałem podnieść poziom trudności z normalnego na najwyższy trudny, bo wrogów zabijałem dosłownie jednym. Mimo tego w trakcie dalszej gry może ze dwie walki sprawiły mi trudność. Liczę na jakąś łatkę poprawiającą balans.
Klikklikklikkliklik Walkę trochę utrudnia fakt, że aby wyciągnąć maksimum z umiejętności i ciosów, trzeba wciskać klawisze w odpowiednich momentach. To miłe, zmusza do czujności i zapobiega znanemu z wielu jRPG syndromowi: "kliknij MEGAUMIEJTNOŚĆ600, powtarzaj do usunięcia wrogów".
Ale co mam naciskać?! Minigierki i QTE bywają źle opisane (screenshot z gry)
Mam jednak wrażenie, że za dużo mechanik w grze oparto na nawalaniu w przyciski, a wymagane tempo jest zbyt wysokie. Posiadacze konsol mogą się nawet ucieszyć z ocenzurowania kilku scen, bo ominie ich nieco bezsensownego QTE. Oparte na nim minigierki zaczynają po pewnym czasie irytować - nie dało się wstawić prostej zagadki w to miejsce? Wyjątkowo kiepsko sprawdzały się na klawiaturze, więc jeśli macie, to od razu podłączcie pada. Zwłaszcza, że Obsidian potrafi działać wbrew logice i np. choć przez całą grę kierunkami kieruje się przy pomocy WSAD, to zagadki muzyczne należy obsługiwać... strzałkami. Podobnie frustrujące mogą być lekcje piardów, których pominąć nie można, a czasem ciężko zrozumieć, o co komputerowi chodzi, a potem i tak używa się ich nieco inaczej. Być może częściowo winne jest tu spolszczenie, które choć zabawne i pełne soczystych bluzgów i kreatywnie przełożonych nazw, to ma błędy: pomylone klawisze np. w minigierce o aborcji czy niefortunne tłumaczenia w opcjach ulepszania przedmiotów. Inne wady samej gry to brzydkie menu postaci, ekwipunku itp., niewygodna sprzedaż przedmiotów, gdzie trzeba się naklikać. Nie wiem też, czym wytłumaczyć niski limit poziomów - osiągnąłem go dobre dwie godziny przed końcem gry. A miałbym jeszcze co rozwijać.
Moce specjalne mają bardzo fajne efekty (screenshot z gry)
Zamknij jadaczkę, miłośniku wujków Marudzę sobie, co nie zmienia jednak faktu, że pozostaję pod wrażeniem South Park: Stick of Truth. Ta gra jest dla South Parku tym, czym Batman: Arkham Asylum był dla postaci Batmana - wielkim prezentem dla fanów, którzy do tej pory tylko oglądali, a teraz mogą sami wziąć udział w ulubionej historii. Dlatego choć zżymałem się na niedociągnięcia, bo liczę na ich poprawienie, to jednak grałem z nieustającym zainteresowaniem, ciekawy tego, co jeszcze zobaczą, powiedzą, znajdą i zrobią Cartman, Kyle, Stan i Kenny. Weźcie pod uwagę, że moja opinia jest od fana dla fanów. Jeśli lubicie serial, to zdecydowanie warto grać i chłonąć głupawy humor. Dla innych graczy South Park: The Stick of Truth to nie aż tak konieczny zakup, bo to niezły RPG, ale nie pozbawiony wad. Mmmmkay?
Paweł Kamiński
Platformy:PC, PS3, X360 Producent: Obsidian Entertainment, South Park Digital Studios Wydawca: Ubisoft Dystrybutor: Cenega Data premiery: 7 marca 2014 PEGI:18 Wymagania: Intel Core2Duo E4400 @ 2.0 GHz lub AMD Athlon64 X2 4400+ @ 2.3 GHz lub lepszy, 4 GB RAM, nVidia GeForce 9800GT albo AMD Radeon HD4870 (512MB VRAM z Shader Model 4.0) lub lepsza, 6GB miejsca na HDD
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PC. Screeny pochodzą od redakcji.
South Park: The Stick of Truth (PC)
- Gatunek: sportowa
- Kategoria wiekowa: od 18 lat