Sony w objęciach Morfeusza. Firma podchodzi do wirtualnej rzeczywistości na poważnie
Project Morpheus nie jest tylko kaprysem japońskiego giganta i próbą odpowiedzi na Oculus Rift. Czy to właściwy krok?
07.07.2014 | aktual.: 05.01.2016 15:34
Wirtualna rzeczywistość w dalszym ciągu może wydawać się zjawiskiem egzotycznym, bardziej ciekawostką niż poważnym biznesem. W tym podejściu może być trochę racji, zauważmy jednak, że technologia ta cieszy się coraz większym zainteresowaniem i zaczyna coraz lepiej funkcjonować. W chwili, kiedy gry na poziomie wizualnym zbliżają się do fotorealizmu, ewolucja w kierunku wirtualnej rzeczywistości wydaje się naturalnym, aczkolwiek ryzykownym krokiem. Podobnie myśli Sony Computer Entertainment z Andrew Housem na czele:
To zdecydowanie więcej niż eksperyment. Złożyliśmy pewne zobowiązania i sporo zainwestowaliśmy w ten projekt. Uważamy, że możemy dojść do momentu, w którym będziemy w stanie dostarczyć [graczom] poczucie autentycznego uczestniczenia w wirtualnym świecie. Twój mózg sprawi, że odniesiesz wrażenie jakbyś tam był. To może być coś bardzo ale to bardzo interesującego w kolejnym etapie tworzenia gier. House podkreśla jednocześnie, że potencjał VR dla masowego rynku nie jest do końca jasny. Żaden z tego typu produktów nie był przecież testowany na tak dużą skalę:
W ostateczności będzie to kolejny etap rozwoju ekosystemu PS4 i nowy sposób dostarczania nowych wrażeń. A przecież o to właśnie chodzi. Podejście Sony do elektronicznego biznesu wydaje się ostatnio bardzo rozsądne. Firma nie tylko racjonalnie podchodzi do nowej technologii, ale też konkretnie i precyzyjnie działa w sprawie nieciekawej sytuacji finansowej (m.in. sprzedaż Vaio, zamknięcie mniej zyskownych placówek). Plotki o możliwej kolaboracji z Oculusem pokazują też, że korporacja faktycznie ma zamiar eksplorować obszar VR w poszukiwaniu nowych rozwiązań. House nie ukrywa zresztą, że to właśnie zainteresowanie Riftem było impulsem do rozpoczęcia projektu Morpheus:
Dotarło do mnie, że skoro deweloperzy wykazują tak duże zainteresowanie, to może czas aby dołączyć się i dać im to, czego szukają. Nie wyobrażam sobie grania z ogromnymi goglami na głowie po ciężkim dniu. Tym bardziej, że reakcje organizmu są różne, o czym przekonał się Tomek. Najważniejszą kwestią jest jednak to, że nowe nieco abstrakcyjne technologie związane z grami są rozwijane i badane. Właśnie tutaj szukałbym punktu zaczepienia w dyskusjach, jak będzie wyglądała przyszłość branży. Bo nie oszukujmy się - graficznie i artystycznie gry będą zachwycały, ale co dalej?
[źródło:The Guardian]
Karol Kała