Son of Nor - gra o kształtowaniu świata nabiera kształtów
Pamiętacie Black&White? Son of Nor zaoferuje Wam ten sam rodzaj zabawy.
Lubię gry, w których mam wpływ na otoczenie, gdzie da się coś zbudować lub rozebrać. W sandboksach zawsze sprawdzam, gdzie da się wleźć, ile da się zniszczyć i jak bardzo można wpłynąć na świat.
Son of Nor obiecuje mi, że sterując potężnym magiem będę mógł użyć otoczenia jako broni. Jak w Black&White, gdzie jako boska istota mogłem podnieść głaz i cisnąć nim w wioskę wrogiego plemienia niewiernych.
Tu mogę schować się przed strzałami za dopiero co wypiętrzoną górą, ukraść ogień z ogniska i podpalać nim skały albo zbudować z nich mur. Wygląda to ładnie, może graficznie dałoby się nieco dopieścić, bo animacje postaci nie zawsze przypominają naturalne. Ale jedno nie daje mi spokoju: ile swobody dadzą mi twórcy? Odpowiedź na to pytanie będzie kluczem do tego, jak dobrze da się bawić w Son of Nor. Im więcej miejsc da się zmienić za pomocą magii, im mniej liniowe i powtarzalne będą rozwiązania zadań, tym lepiej.
Na odpowiedź pewnie jeszcze chwile poczekam, ale miło sobie pomarzyć o grze dającej moc potężnego maga-elementalisty.
Twórcy zdradzają, że czary mają mieć wyraźny wpływ na otoczenie - podpalony piasek się zeszkli - znajdowanie i wykorzystywanie takich rozwiązań będzie kluczem do rozwiązania zagadek. Trzeba będzie także łączyć ze sobą różne rodzaje czarów, by otrzymać nowe. Jeśli zdecydujecie się grać w kilka osób - bo da się - będzie można wzajemnie wzmacniać swoje czary i zmieniać efekty.
Moim zdaniem, warto obserwować jak twórcom idzie.
Paweł Kamiński
[strona Son of Nor]