Sniper: Ghost Warrior - recenzja

Solidna i efektowna gra snajperska z błyskotliwie poprowadzoną fabułą to murowany sposób na podbicie serc całej rzeszy graczy. Niestety, Sniper: Ghost Warrior trochę do pełnej realizacji tego przepisu brakuje.

Sniper: Ghost Warrior - recenzja
marcindmjqtx

"W ODMĘT ZIELONOŚCI ROZWIERZGANĄ WTARGNĄĆ BANDĄ" Gdy tylko zaczynałem zabawę ze Sniper: Ghost Warrior, pomyślałem: "nie jest źle". Po pierwsze, świetne wrażenie zrobiła na mnie cała paleta odcieni i odmian zieloności. Wszędobylskie chaszcze, zarośla i gęstwiny, w których co rusz przychodzi nam się chować, wyglądają całkiem dobrze. Owszem, czasem tekstury się rozlewają, a trawy zdecydowanie nie gniotą się pod ciężarem czołgającego się snajpera, ale też bez przesady - pomyślałem - nie oczekujmy zbyt wiele. Po drugie - gdy zabiłem pierwszego przeciwnika w grze, trafiając go przy tym prosto w czerep, byłem bardzo mile zaskoczony animacją "Bullet Cam". Za każdym razem, gdy ustrzelimy headshota, gra uraczy nas bowiem eleganckim filmikiem, w którym śledzimy lot pocisku. Zmienne ujęcia kamery, zwolnione tempo... bardzo to wszystko efektowne. I fajne! Tym bardziej gdy ustrzelimy przeciwnika z paruset metrów, biorąc koniecznie pod uwagę siłę wiatru, ruch przeciwnika i niespokojny oddech bohatera. Mniej fajne jest jednak to, że ciało tak ustrzelonego pacjenta (i zresztą zabitego w każdy inny sposób) po bliskich oględzinach wygląda na nienaruszone... Żadnej krwi, żadnych uszkodzeń ciała - przeciwnicy zwykle sprawiają wrażenie, jakby po prostu odpoczywali. Z otwartymi oczami.

BŁĘDÓW GĘSTWINA Niestety, przedzieranie się nie ogranicza się jedynie do prawdziwych gęstwin. Przedzierać się trzeba także przez inne "krzaki". Błędów jest niestety w Sniperze cały las. Te najbardziej irytujące kwiatki dotyczą przeciwników. Czasami nie zauważają nas nawet, gdy pełzniemy w niskiej trawie tuż obok nich. "Ok" - można by pomyśleć - "w końcu bohater ma na sobie specjalny strój maskujący, więc wróg nie ma prawa go dostrzec". Zgoda. Tak się jednak składa, że ci sami przeciwnicy potrafią wypatrzyć identycznie zakamuflowanego bohatera z odległości blisko dwustu metrów. Mało tego! Oni potrafią rozstrzelać naszego snajpera z tej odległości za pomocą karabinów szturmowych. W ciągu kilku sekund robią z niego w ten sposób miazgę. Bałagan w sztucznej inteligencji jest niestety bardzo widoczny, czego kolejnym przykładem jest fakt, że wrodzy żołnierze czasem nie orientują się, gdy zdejmujemy ich kompanów stojących parę kroków dalej. Szkoda tych wszystkich błędów, bo - po pierwsze - na dłuższą metę zdecydowanie odbierają satysfakcję z podejmowanych akcji i - po drugie - czasem wywołują po prostu złość. Zwłaszcza gdy z niewiadomych powodów przeciwnicy okazują się nieomylni.

ALE O CO W TYM WSZYSTKIM CHODZI? Skoro w Sniperze wymordujemy ponad pół tysiąca przeciwników (ja ustrzeliłem ich bodaj około 800), to przydałaby się do tego jakaś fabularna motywacja. Jak przedstawia się historia, której aktorami jesteśmy w nowej grze City Interactive? Głównym bohaterem jest tu sierżant Tyler Wells, strzelec wyborowy Korpusu Piechoty Morskiej USA. Jego główną misją jest unieszkodliwić generała Manuela Vasqueza, dyktatora trzymającego w garści maleńkie fikcyjne państwo Isla Trueno w Południowej Ameryce. Sprawa jest poważna nie tylko dlatego, że Isla Trueno ma spore zasoby ropy naftowej, lecz także dlatego, że dyktator zaczął wchodzić w niebezpieczne konszachty z Koreą Północną. Jedynym wyjściem w tej sytuacji jest eliminacja generała.

Nie ma się co czarować - zwykle fabuła nie stanowi najmocniejszej strony FPS-ów, a Sniper: Ghost Warrior nie jest od tej prawidłowości wyjątkiem. Pojedyncze zwroty akcji, których tu doświadczamy, są w stu procentach przewidywalne, a samą historię trudno byłoby uznać za porywającą. Z drugiej strony - skoro wybaczamy podobne grzechy innym strzelankom, to i tu nie trzeba zanadto psioczyć. Warto natomiast dostrzec starania w kierunku urozmaicenia rozgrywki: twórcy przewidzieli chyba, że ciągłe siedzenie w krzakach i zdejmowanie przeciwników z oddali - jakkolwiek wciągające - może na dłuższą metę wywołać poczucie monotonii. Dlatego też po pierwsze do głównego wątku snajperskiego wprowadzono kilka wątków dodatkowych, w których bawimy się w szturmowca. Strzelanie w tym trybie jest zdecydowanie mniej zabawne niż kampowanie na drzewie czy dalekim wzgórzu, ale dzięki temu z większą przyjemnością wraca się do walki długodystansowej. Innym motywem wprowadzającym różnorodność jest - po drugie - oznaczanie celów dla snajpera (kiedy gramy jako szturmowiec) i wreszcie po trzecie - konieczność skradania się. Nie należy tu absolutnie wysnuwać daleko idących skojarzeń ze Splinter Cellem. Po prostu w niektórych misjach trzeba się niezauważenie przekraść przez teren wroga - wtedy dekonspiracja jest równoznaczna z przegraną. Jeden z takich etapów zatrzymał mnie na dłużej i w sumie czołgałem się w trawie i zaroślach przez prawie pół godziny. Znowu - ze względu na nieracjonalne zachowania wrogich żołnierzy ukradkowe prześlizgiwanie się za plecami przeciwników może wywołać lekką (i nie tylko lekką) irytację, ale potem tym chętniej zestrzeli się kilka dyktatorskich łbów...

WERDYKT Sniper: Ghost Warrior można by określić najprościej jako zaprzepaszczony potencjał. Osobiście należę do tej grupy graczy, którzy bez wątpienia daliby się porwać porządnie zrobionej grze snajperskiej. Niestety - to jeszcze teraz nie nastąpi, bo - chciałoby się rzec - w Sniperze im dalej w las, tym więcej krzaków. Błędy w SI, powtarzające się modele obiektów (kto by pomyślał, że połowa stołów na Isla Trueno wygląda identycznie i na połowie z nich znajdziemy zawsze ten sam tasak i zawsze tę samą skrzynkę - zawsze w tej samej konfiguracji), niewidzialne ściany sztucznie ograniczające swobodę eksplorowania świata (choć stosowniej byłoby powiedzieć - labiryntu). To wszystko sprawiło, że gdy zobaczyłem napisy końcowe - zresztą po dosyć bezbarwnym zakończeniu - mimowolnie odetchnąłem z lekką ulgą.

Żeby sprawiedliwości stało się jednak zadość - muszę podkreślić, że przez pierwszą godzinę grania bawiłem się całkiem nieźle - głównie ze względu na urokliwe miejsce akcji i efekt Bullet Cam. Ba, sądziłem nawet, że ocenię Snipera korzystniej nawet o punkt. Co z tego dla mnie wynika? Dwie rzeczy: po pierwsze, sądzę, że warto spróbować Snipera w wersji demonstracyjnej. Choćby po to, żeby obejrzeć fajną pracę kamery. I być może dać grze szansę na więcej. Po drugie - można mieć nadzieję, że następna odsłona przygód Tylera Wellsa (albo innego snajpera, którego powoła do życia City Interactive) będzie już grą w pełni satysfakcjonującą. Bardzo na to czekam.

Piotr Kubiński

Sniper: Ghost Warrior (PC)

  • Gatunek: strzelanina
  • Kategoria wiekowa: od 16 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzje360city interactive
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.