Smutna wiadomość: Sony zamyka Studio Liverpool - czyli legendarne Psygnosis [AKTUALIZACJA]
Twórcy Wipeouta i wielu, wielu innych świetnych gier stracili pracę, a wszystkie obecne projekty zostaly skasowane. Aktualizacja: możliwe, że wiemy nad czym pracowano.
Problemy studia zaczęły się już 2 lata temu, gdy anulowano kilka gier, by skupić się na bardziej dochodowych przedsięwzięciach. Widać nie pomogło. Dziś Sony poinformowało, że Studio Liverpool stało się zbędne. W oficjalnym oświadczeniu czytamy, że koncern docenia znaczenie swojej filii z miasta Beatlesów, ale zamierza skupić się na innych podległych mu deweloperach. Tych pracujących nad ekscytującymi projektami.
Bo wiecie, Wipeout nie jest wystarczająco ekscytujący.
Historia firmy zaczęła się w 1984 roku pod nazwą Psygnosis. Przełomem był rok 1987, gdy wydano Barbariana. Dwa lata później pozycję studia scementowala premiera Shadow of the Beast. W 1991 Psygnosis spróbowało swoich sił jako wydawca Lemmingów, kultowej gry DMA Design. Pasmo sukcesów zwieńczył zakup przez Sony w roku 1993. Psygnosis stało się wówczas jednym z filarów PlayStation, tworząc serię Wipeout, G-Police i Colony Wars.
W 2001 Psygnosis przemianowano na Studio Liverpool. Pod kuratelę Liverpoolczyków oddano gry spod szyldu Formuły 1, dalej pracowano również nad Wipeoutami na PlayStation 2.
Firma stworzyła tytuły startowe dla wszystkich konsol PlayStation i była najstarszym studiem first party Sony. Ostatnią produkcją zostanie już na zawsze Wipeout 2048 na Vitę.
Często piszemy o zamknięciach, ale tym razem żegnamy prawdziwą legendę. Wielka szkoda. Choć ostatnio gwiazda Studio Liverpool świeciła słabiej, niż przed laty, to dalej trudno wyobrazić sobie markę PlayStation bez ich gier.
Teraz niestety musimy to zrobić.
Eurogamer dowiedział się, ze ofiarą padły dwie gry na PlayStation 4. Pierwsza to oczywiście Wipeout, ale ponoć diametralnie inny. Powstawał od 12 do 18 miesięcy, więc sporo już zrobiono. Druga gra zaczęła życie w klimatach gangsterskich, z czasem ewoluując w coś w stylu Splinter Cella. Korzystano ponoć z podobnej technologii motion capture, co w L.A Noire. Tyle, że lepszej.
Brzmi naprawdę fajnie. Tym większa szkoda, że nigdy nie przekonamy się "co by było, gdyby..."
Piotr Bajda