Kolekcjonerka kolekcjonerce nierówna Bezpośrednią przyczyną dyskusji wewnątrz redakcji był obrazek, znaleziony w internecie, który możecie zobaczyć poniżej:
(kliknij aby powiększyć)
Nie jest to pierwsza próba zestawienia ze sobą kolekcjonerek. Porównania tego pokroju wracają jak bumerang przy okazji prezentacji co droższych i "uboższych" w zawartość wydań. Zwróćcie uwagę na użycie apostrofu, wrócimy do tej kwestii za moment. Zniesmaczeni fani próbują w ten sposób zwrócić uwagę, że ktoś kiedyś dał im znacznie więcej za przynajmniej tą samą cenę, a kiedyś nawet za mniej. Nie ma w tym niczego złego. Koniec końców wszyscy chcemy dostawać więcej za mniej. Niestety nie sposób ustalić czym jest więcej a czym mniej w świecie kolekcjonerek. Co spróbuję Wam udowodnić.
Waga kolekcjonerki...
Wróćmy do wspomnianych "uboższych" wydań. Autor porównania poświęca swoją uwagę na wyliczenie elementów znajdujących się w każdym z pudełek. Nie pokusił się o wyliczenie zawartości Dead Island, bo albo nie pasowało mu to do rozmiaru obrazka, lub zwyczajnie kosztowało by go to zbyt wiele pracy. Nieistotne. Wszyscy widzimy, że zarówno w przypadku Wiedźmina 2 jak i Dead Island mamy od czynienia z prawdziwym zatrzęsieniem gadżetów. Czego tam nie ma? Karty, smycze, scyzoryki, latarki, tampony.... wróć, tamponów nie ma. Dodatków jest tak dużo, że wydawca Skyrim powinien w pierwszej kolejności zapłakać, a potem przeprosić i czym prędzej dorzucić do pudełka karty, scyzoryk, latarkę, tamp... wiecie o co mi chodzi. Tak było by uczciwiej prawda?
Nieprawda. Zaryzykuję stwierdzenie, że Dead Island to kolekcjonerka wręcz stworzona dla odbiorców, którzy nie są kolekcjonerami i nie kupują kolekcjonerek. Jest to wydanie, którego zawartości nie sposób wymienić na jednym wdechu, a tym samym łatwiej usprawiedliwić przed samym sobą jej zakup; "bo przecież tyle dali!". Otóż w kolekcjonowaniu nie chodzi o to "ile", ale ''czego" dali. Nie odrzucam kwestii ceny, bo czynnik "za ile" również ma znaczenie, ale nim zajmiemy się za moment.
Wydanie kolekcjonerskie Dead Island jest wydaniem dobrym. I tyle. Składają się na to trzy aspekty; ładne pudełko, ścieżka dźwiękowa i koszulka. Wszystkie trzy elementy do filary wydań kolekcjonerskich. Pozostała zawartość to... śmieć. Koniec kropka. Wszystkie te gadżety, podejrzewam, zbliżone będą jakością do tych, które otrzymujecie bankach, sklepach czy stacjach benzynowych a noszą logo instytucji, w której się z znajdujecie. Może nawet będą pochodzić z tego samego źródła (patrzy w stronę Chin). Proszę więc odrzucić argument o praktyczności takich wydań. Że niby scyzoryk z tej edycji będzie tym, na którym będziecie polegać podczas następnej wyprawy na ryby, a latarkę schowacie na wszelki wypadek w bagażniku samochodu? Albo już macie lepszy sprzęt, albo nie powierzycie tak odpowiedzialnych zadań gadżetom reklamowym.
Otóż w kolekcjonowaniu nie chodzi o to, co z zawartości pudełka może się nam później przydać. W kolekcjonowaniu chodzi o to czego posiadanie sprawie nam największą przyjemność i co wzbogaci nasza kolekcję. Proszę więc nie przekonywać mnie, że; karty, scyzoryk, latarka i tampon "biją" smoka bo jest ich więcej. Po stokroć wole smoka i artbook ponad ten wór gratów.
...i jej cena Wróćmy do kwestii ceny. Po pierwsze: dla kolekcjonera stanowi ona sprawę drugorzędna. Nie nieistotną, ale nie najważniejszą. Żaden kolekcjoner nie wybierze kolekcjonerki nieciekawej tylko dla tego, że była tania. Po drugie: jakość kosztuje. Nie wiem kto jest odpowiedzialny za przygotowanie statuetki smoka w Skyrim, nie mogę więc ręczyć za jego wykonanie, ale mogę posiłkować się innym, niedawnym, przykładem. Kolekcjonerskie wydanie Mortal Kombat w wydaniu kolekcjonerskim (unboxing, recenzja) ze swoimi figurkami Sub-Zero i Scorpiona to przysłowiowy śmiech na sali. Inne wydanie z tego roku: Crysis 2 w edycji Nano (unboxing, recenzja). W pudełku figurka wykonana przez First 4 Figures. Firmę znana i rozpoznawaną. Oba pudełka miałem przyjemność dla Was otworzyć w potem dokładnie opisać. Wiecie więc, że miniatura z wydania Nano gry Crysis 2 była najładniejszą figurką z jaka miałem do czynienia w edycji kolekcjonerskiej. Skąd ta przepaść? Z różnicy w cenie sięgającej 250zł.
Ceny z księżyca Na koniec wróćmy do cen podanych przez autora ilustracji. Starczy powiedzieć, że to bzdura. Dead Island w wersji kolekcjonerskiej to wydanie zarezerwowane dla rynku polskiego. Jakie ma to znaczenie? Ano takie, że gdyby ta wersja ukazała się na rynku amerykańskim to nie kosztowała by $71. Wiedźmin 2 w wydaniu kolekcjonerskim kosztował w dniu premiery 229zł. Ta sama edycja w US dostępna była w cenie $129.99. Przy dzisiejszym, średnim kursie NBP $129.99 daje około 375zł czyli prawie 150zł więcej!
Sprowadzanie wydań kolekcjonerskich do stosunku cena/zawartość jest równie bezduszne co ocenianie gier pod względem stosunku cena/godziny gry i nie ma nic wspólnego z kolekcjonowaniem.
Nie zamówiłem edycji kolekcjonerskiej gry Skyrim bo mnie na nią nie stać, jej cena wykracza poza moje możliwości finansowe. Nie zamówiłem też Dead Island. Gdybym jutro wygrał w "totka" to złożyłbym zamówienie tylko na jedną z tych gier. Wam pozwolę zgadnąć na którą.
Marcin Jank