Sly Cooper: Thieves in Time - stare, dobre platformówki wracają na PlayStation!
Na targach były kolejki do wszystkich tytułów, ale nie do najnowszej odsłony przygód Slya. Czemu? Nie mam pojęcia.
06.06.2012 | aktual.: 07.01.2016 15:55
Miło widzieć, że stare, dobre platformówki wracają na PlayStation. Szkoda, że Sony nie chce się nimi bardziej chwalić. Trochę tego nie rozumiem, prawdę mówiąc, tak jak tego, że nie wzbudza ona specjalnie zainteresowania graczy. Nie rozumiem tego: na targach były kolejki do wszystkich tytułów, ale nie do najnowszej odsłony przygód Sly'a. Czemu? Nie mam pojęcia.
Tak czy inaczej, spędziłem z najnowszą częścią przygód podstępnego szopa jakieś 20 minut i nie mam wątpliwości, że chcę jak najmocniej zwrócić waszą uwagę na tę produkcję. Jest niczym wszystkie trójwymiarowe platformówki sprzed lat - kolorowa, zabawna, nieskomplikowana w obsłudze i absolutnie urocza.
Tym razem Sly zyskuje umiejętność cofania się w czasie, na poszczególnych etapach może więc przełączać się między rozmaitymi "kostiumami" i korzystać z mocy swoich przodków. Widziałem taki, który zmieniał go w ninję i dawał możliwość błyskawicznego przemieszczania się między konkretnymi punktami, jak i zmieniający go w szopowatego odpowiednika Robin Hooda. Oba wymuszały odrobinę inne podejście do rozgrywki, nie powinniśmy więc narzekać na brak różnorodności. Nie zabrakło oczywiście skradankowych elementów.
Najnowszy Sly Cooper na chwilę zabrał mnie do czasów, gdy na konsolach królowały kolorowe platformówki, a nie strzelanki o groźnych żołnierzach. Chętnie zostałbym z nim dłużej, gdyby nie czas nieustannie goniący na targach. Ale mam nadzieję, że jeszcze będę miał okazję do tej produkcji wrócić.
Alex Osbron z serwisu PlayStationLifestyle pisze:
W branży puchnącej od bombastycznych i pełnych akcji przeżyć, Thieves in Time od Sanzaru jest niczym innym jak oddechem świeżego powietrza. Czerpiąca z klasyków z PlayStation 2, czwarta część popularnej serii pozostaje wierna korzeniom i dostarcza tego samego zabawnego uroku, kórzy fani Sly'a pokochali. Tomasz Kutera