Słońce, samochody, swoboda - graliśmy w Forza Horizon 2
Londyn wita na ogół deszczem, tym razem zrobił jednak wyjątek. Nic dziwnego, że Forza Horizon 2 przegoniła chmury - w tej produkcji liczy się bowiem świetna zabawa, ryk potężnych silników i promienie słońca odbijając się w maskach pięknych samochodów.
Forma prezentacji: około 15 minut wykładu jednego z twórców i 70 minut testowania gry od tak zwanego początku
Posadzono mnie przed konsolą, założono na głowę słuchawki i wręczono pada. Miałem do dyspozycji około 70 minut, podczas których poczułem się jak ktoś, kto właśnie odebrał swoją kopię gry. Zero podpowiedzi, czyste konto, początek samochodowej przygody. Nawet nie wiem, kiedy minął mój czas, ale odchodząc od stanowiska myślałem tylko o tym, by jeździć dalej. Ale po kolei.
Forza Horizon 2 rzuca nas w zupełnie inne rejony geograficzne. Tym razem pojeździmy we Francji i Włoszech, dzięki czemu zwiedzane rejony będą wydawały się bardziej swojskie, a i przy okazji zdecydowanie ładniejsze niż amerykańskie tereny z "jedynki". Pierwsze, co rzuca się w oczy, to rozmach i wielkość otwartego świata. Ma być 3x większy niż w pierwszej części gry. Ale tej wielkości nie poczułem od razu, bo nikt nie rzucił mnie na mapę i nie kazał szukać szczęścia na własną rękę. Gracz uczestniczyć będzie w wielkiej, sympatycznej imprezie o nazwie Horizon, gdzie dobra zabawa, szybkie samochody i uśmiech są na porządku dziennym. Tak naprawdę cały „event” to dobry pomysł na sugerowanie kolejnych misji-wyścigów, po zaliczeniu których jest spora szansa na to, że będziemy zwycięzcami wydarzenia.
Playground Games
Skoro Forza Horizon 2 to gra samochodowa, to skupimy się tylko i wyłącznie na jeździe, bez zbędnych przeszkadzajek. Widziałem kilka rodzajów wyścigów - od klasycznego pędzenia do mety, przez czasówki, aż do wykręconego pojedynku z odrzutowcami, którego zasad nie zrozumiałem. Ale robił on na mnie ogromne wrażenie, zarówno w kwestii pomysłu, jak i wykonania. Już pierwszych kilka minut, w których miałem dojechać na teren „kwatery głównej” festiwalu zachęca do zabawy. Bo jest wyścigiem, niby bez nagród, ale wydawał się świetnie poprowadzony. Podobnie jak przejażdżka do pierwszego zadania - poznaliśmy się, wczuwamy się w klimat, przejedźmy się wszyscy razem, w sympatycznej atmosferze, do pierwszego punktu zaznaczonego na mapie. A że przy okazji pojeździmy po asfalcie, piasku, by po chwili ciąć samochodem zboże na polu? Bomba.
Przez ponad godzinę grania udało mi się zaliczyć około 1% trybu dla samotnego gracza, ciężko więc powiedzieć, że dużo widziałem. Pomiędzy dojeżdżaniem do konkretnych punktów na mapie, a następnie zaliczaniem wyścigów trybu Horizon, udało mi się wziąć udział również w kilku innych wydarzeniach. Zostałem na przykład posadzony w aucie, a moim celem było jak najszybsze dojechanie do wyznaczonego punktu. Z sugestią, że to zabawa i mam wkręcić się w wyścig, poczuć konie mechaniczne pod maską. Tak zrobiłem, wykręciłem fajny czas, myślałem że to koniec. Okazało się jednak, że mogłem auto zatrzymać. Miło.
Samochody można ulepszać i choć nie miałem jeszcze zbyt wiele pieniędzy, to mogłem poprzeglądać dostępne opcje. Oprócz oczywistych zmian wizualnych, dzięki którym auto przestanie wyglądać jak świeżo odebrane od sprzedawcy, ingerować można również w silnik, skrzynię biegów czy hamulce. Albo ulepszając pojedyncze ich elementy, albo kupując całe pakiety. Ja chyba trochę pokpiłem sprawę, bo moja Toyota Supra RZ z 1998 roku faktycznie zyskała po moich zabiegach zdecydowanie więcej mocy, ale zaczęła tańczyć po drodze jak oszalała, nie mogąc okiełznać ukrytych pod maską koni mechanicznych. Rada dla wszystkich - kupujcie z głową.
Technicznie Forza Horizon 2 prezentuje się świetnie. Przed pierwszym kontaktem z grą bałem się braku 60 klatek animacji na sekundę. Jednak już po pierwszych 10 minutach dotarło do mnie, że stałe 30 klatek też potrafi przynieść grze wyścigowej dynamikę i zapomniałem o wcześniejszych obawach. Szczególnie że Horizon 2 wygląda naprawdę pięknie. Przede wszystkim ze względu na bajeczne krajobrazy i niesamowitą grę świateł, którą gra zawdzięcza zaimplementowaniu nowego systemu. Modele pojazdów ustępują trochę tym znanym z Forza Motorsport 5, ale umówmy się - Horizon to święto wielka samochodowa impreza, gdzie adrenalina i efektowna jazda grają pierwsze skrzypce, w przeciwieństwie do serii Motorsport, która jawi się jako mała encyklopedia motoryzacji, przy której chcemy stanąć i wpatrywać się w każdą jej stronę.
Playground Games
Wizualnie rozbroiły mnie również zmienne warunki pogodowe, które sprawiają, że ekran wygląda zupełnie inaczej. Kiedy pada, nie jest to po prostu deszczyk, który moczy nawierzchnię i sprawia, że pojazd jedzie inaczej. W realnym świecie nie jestem miłośnikiem jazdy w strugach deszczu, szczególnie kiedy niebo płacze naprawdę soczyście i ten sam niepokój poczułem, gdy na maskę mojego wirtualnego auta spadł równie wirtualny deszcz.
Efektu dopełniają efektowne drobiazgi, jak na przykład dziwny i trochę niezrozumiały dla mnie wyścig z kilkoma odrzutowcami. Kręte dróżki, nad którymi co chwila z hukiem przelatują samoloty zrobiły na mnie ogromne wrażenie - najpierw podskoczyłem przestraszony dźwiękiem w słuchawkach, by przy drugim przelocie wypaść z trasy oglądając jak żelazne ptaszyska odlatują w siną dal.
Aut ma być w Forza Horizon 2 ponad 200. Podwojono listę utworów i stacji radiowych. Twórcy twierdzą, że w grze będziemy trafiać na aktualizowane wyzwania zarówno dla poszczególnych samochodów, jak i konkretnych rejonów na mapie. Sam nie miałem okazji ich zobaczyć, ale na krótkim fragmencie gry jednego z prelegentów widziałem, jak sunie terenówką po wertepach, mijając (o włos) pnie drzew. Ważną informacją jest również to, że w grze nie spotkamy klasycznej sztucznej inteligencji. Jeżdżący obok nas kierowcy mają być drivatarami, których zachowanie (podobnie jak Forzie 5) bazować będzie na analizie wyścigów naszych znajomych oraz obcych graczy z Xbox Live. Ale na to poczekamy do premiery, aż wirtualny świat Forza Horizon 2 zapełni się danymi graczy.
Playground Games
Po tym, co zobaczyłem, czekam na Forza Horizon 2 z ogromnymi wypiekami. Wersja na Xboksa One robi piorunujące wrażenie zarówno jeśli chodzi o przepiękny, ciekawy, otwarty świat, dynamikę rozgrywki, jak i wizualizacje. Spędziłem z grą godzinę i udało mi się zaliczyć około 1, może 1,5 % trybu kampanii, zapowiada się więc wiele godzin świetnej zabawy. Gdyby to było możliwe, zamknąłbym się w sali z konsolą i nie wychodził z niej do nocy. Kiedy impreza dobiegła końca, uprosiłem jeszcze o kilkanaście minut przy jakimś innym stanowisku, choć oznaczało to kontynuowanie czyjejś wcześniejszej rozgrywki. Wsiadłem w nieswoje auto, zaliczyłem dwa wyścigi, które znałem już ze swojej sesji, a potem po prostu jeździłem bez celu. Zwiedzając i ciesząc się rykiem wirtualnego silnika. Zapowiada się wielki hit i jedna z najlepszych gier wyścigowych ostatnich lat.
Paweł Winiarski