Skoro Blizzard olewa konsole, to ktoś musi zapełnić niszę - np. The Incredible Adventures of Van Helsing
Action RPG od studia Neocore można rozpatrywać z dwóch perspektyw, zależnie od platformy, na którą trafia. Na PC na pewno zyska kilku fanów, ale będzie tylko jeszcze jednym hack'n'slashem do walki o tron. Natomiast na Xboksie może z wyskoku na tym tronie wylądować.
20.08.2012 | aktual.: 07.01.2016 15:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie oszukujmy się bowiem - The Incredible Adventures of Van Helsing jest wzorcowym przedstawicielem gatunku hack'n'slash. Wystarczy rzut oka na dolny pasek z umiejętnościami, maną i życiem oraz kilkoma innymi przyciskami, by nie mieć wątpliwości, o co chodzi - o hordy potworów zalewające ekran i dzielnego łowcę, który będzie je trzebił, zbierając doświadczenie i coraz to lepszy sprzęt.
Jednakże w wypadku takich gier diabeł (ha!) tkwi w szczegółach. Van Helsing ma kilka rozwiązań, które odróżniają go od innych tytułów tego typu. Steampunkowa stylizacja sprawia, że nasz bohater sprawnie posługuje się zarówno pistoletem, jak i mieczem oraz czarami - ma też osobny przycisk do szybkiego przełączania się między bronią palną a sieczną. Każda ma oczywiście swój zestaw umiejętności (trzy drzewka: meelee, ranged i magic), a szybkie przełączanie i używanie umiejętności pozwala robić efektowne kombosy. Do tego, każda umiejętność ma 3 dopalacz, z których każdy ma 3 poziomy - włączamy je sobie na bieżąco, różnicując ich poziom i otrzymując różne efekty. Co daje. 3x3x2x... dużo możliwych kombinacji. Do tego dochodzą jeszcze "punty szału" ("rage points") zdobywane za skuteczną walkę, które pozwalają nam mocniej dopakować każdą z umiejętności. Brzmi to skomplikowanie i w czasie prezentacji nie od razu mogłem się połapać, ale jak w każdym h&s - praktyka czyni mistrza i już po chwili byłem w stanie zamrozić największego z zakapiorów, porazić resztę prądem, po czym doskoczyć z mieczem, nim na dobre odtajał. A do tego są jeszcze dwa potężne czary, z których jeden pozwoli na chwilę zatrzymać czas.
Nie samą walką człowiek żyje - twórcy obiecują nam ciekawą fabułę, gdzie ważnym elementem będzie sarkastyczna i dowcipna narracja wyrazistego głównego bohatera. Ma być szelmą i zawadiaką, który się potworom nie kłania. Dla kontrastu dostanie towarzysza - ducha pewnej znanej damy, który również nie będzie mu szczędzić złośliwych komentarzy.
Warto też zwrócić uwagę na lokacje z gotyckimi kościołami, masywnymi kamienicami i pogrążonymi w półmroku ulicami były wzorowane na ulicach Budapesztu. Już teraz są bardzo klimatyczne, pomalowane w przygaszone kolory i spowite mgłą. Przyznam, że grafika zrobiła na mnie dobre wrażenie, choć grałem dopiero we wczesną wersję alfa. Szczególnie podoba mi się pomysł na potwory łączące w sobie cechy magii i maszyny, steampunka i fantasy - jak elektryczne wilkołaki czy monstra Frankensteina z miotaczami ognia. TIAoVH ma swój styl, nikogo zbytnio nie kopiuje.
No i największa atrakcja - zarówno wersja na pecety jak i konsole Xbox 360 wyposażona jest w tryb kooperacji dla nawet 4 osób. Który już działa i jest całkiem miodny. Nie ma co prawda wyboru klas - wszyscy bohaterowie są Van Helsingiem, czyli członkami tego samego zakonu zabójców, a będzie można lekko dostosować ich wygląd, no i przede wszystkim zestawy umiejętności, co sprawi, że każdy będzie mógł pełnić inną rolę w drużynie.
Skoro jesteśmy przy konsolach, to sprawdziłem sterowanie padem i jest intuicyjne - jedna gałka odpowiada za ruch, druga za podświetlanie przeciwników, a przyciski za kanonadę umiejętności. Działa to sprawnie, szybko przyzwyczaiłem się po przesiadce z klawiatury i myszy (typowych jednak dla h&s).
The Incredible Adventures of Van Helsing ma trafić do cyfrowej dystrybucji w nie za wysokiej cenie, wystarczy tylko na 7 do 10 godzin. Ale będzie pierwszą częścią trylogii, której kolejne odcinki mają pojawiać się co pół roku. Pierwszy na przełomie 2012/13 roku.
Paweł Kamiński