Silent Hill: Book of Memories to nie Silent Hill, o jakim marzyliście
Silent Hill: Book of Memories to zapowiedziana na tegorocznych targach E3, tworzona przez raczej średnio utalentowane studio WayForward odsłona znanej serii horrorów dedykowana PS Vita. Na Gamescomie gra została po raz pierwszy zaprezentowana i, jakby to ująć, nie jest tym, do czego zdążył przyzwyczaić nas ten cykl.
Nowy, przenośny Silent Hill jest bowiem grą akcji z elementami RPG przedstawioną w rzucie izometrycznym, która skupia się na sieciowym trybie kooperacji dla maksymalnie 4 osób. Że co? Gra akcji? Rzut izometryczny? Współpraca przez internet? Ale jak to? Nie wierzycie? Ja też nie wierzyłem, dopóki nie zobaczyłem pierwszego wideo z gry:
Jesteście po seansie? W porządku, proponuję zatem teraz minutę ciszy, by uczcić pamięć serii.
...
Profanacja? Kpina? Wyzyskiwanie znanej marki? Wciąż przecieram oczy ze zdumienia, jak mogło dojść do czegoś takiego. Ja rozumiem, że to spin-off, że czasem dobrze wprowadzić do jakiejś serii powiew świeżości i zaproponować coś zupełnie innego, zwłaszcza, gdy mowa o nowej platformie, ale bez przesady - ta gra nie ma prawa nazywać się Silent Hill. Raz, że jest zupełnym zaprzeczeniem idei cyklu, a dwa - dlatego że wygląda katastrofalnie i niszczy jego wizerunek.
Eh, a już myślałem, że po Burnout Crash! nic mnie nie zaskoczy.
Adrian Palma