Siergiej Niedorub "Czerwony wariant" – recenzja. Jon, czyli tam i z powrotem
Przejście przez metro jest możliwe.
17.10.2018 | aktual.: 17.10.2018 17:01
Pomysł na książkę powstał w 2010 roku, ale dojrzewał przez wiele lat. W posłowiu do "Czerwonego wariantu" Niedorub pisze jednak, że od samego początku charakter powieści był jasno określony. Jego celem nie było napisanie kolejnej historii o zarośniętym stalkerze, który walczy z mutantami. Rozmyślania nad ekonomią przeważają nad akcją, problemy bohatera są natury raczej psychologicznej niż fizycznej, przyświeca mu też cel inny niż "przetrwać". "Bohater nie ma obowiązku przeżyć – ma obowiązek się spełnić. Zrozumieć jakąś prawdę i dojść do sensownego wniosku – choćby jednego" pisze autor.Jednak oryginalność samej postaci głównego bohatera, Jona (czytajcie "jon", jak te dodatnie i ujemne, nie jak "dżon"), niekoniecznie idzie w parze z sympatią. Może i jest on nauczycielem, ale nie jest dobrym samarytaninem. Potrafi przemówić do dziecka, ale wobec dorosłych jest raczej oschły. Z jednej strony, lubi sam o sobie mówić per "intelektualista", ale kiedy zajdzie potrzeba, podejmuje szybkie, zdecydowane akcje. To bardzo ciekawa postać, która kryje w sobie sekrety.Tajemnic jest tu zresztą całkiem sporo. "Czerwony wariant" to książka o wielu rzeczach, ale przede wszystkim o pamięci i o tym, jak jest ważna jej ciągłość. O manipulacji faktami i międzyludzkich zagrywkach. Poza ciekawymi, ale nielicznymi walkami z potworami, najwięcej miejsca zajmuje właśnie opis życia na stacji i legendy, które narosły wokół tytułowej trzeciej nitki kijowskiego metra, Swiatoszyńsko-Browarskiej. Klimat panujący na poszczególnych stacjach widzimy z perspektywy Jona, który zostaje wysłany z misją na sam koniec metra – co w jego rozumieniu równa się z końcem świata. Zresztą, nie bez powodu w tytule recenzji znalazło się nawiązanie do Hobbita. Niedorub sporo miejsca poświęca na podkreślenie, jak warunki życia wpłynęły na zmianę perspektywy i funkcjonowanie ludzi, zarówno jako jednostki jak i większej grupy.Myśleliście, że w obliczu Katastrofy wszyscy będą zgodnie żyć na kupie i klepać się po plecach? A skąd. Uniwersum Metra przyzwyczaiło nas do nieprzyjemnych obrazków ludzi walczących ze sobą o każdy możliwy zasób. Niedorub ukazuje jednak coś więcej - próby organizacji społeczeństwa i ustanowienia prawa innego niż prawo pięści. Każda stacja ma swojego naczelnika/dowódcę/króla albo innego mera, swoje warunki wpuszczania obcych, specjalizację, sposób zarabiania pieniędzy. Nad całą linią Syrecko-Peczerską (zielona linia) władzę sprawuje niejaki Cyprys, którego administracja rozsiadła się w miejscu przecięcia dwóch linii, tzw. Datapolis. Jednak im dalej od centrum, tym gorzej z posłuchem.W Datapolis udało się zaprowadzić pewne status quo, ale droga do tego była wyboista i usiana trupami. Doskonale widać to w moim ulubionym rozdziale dotyczącym kroniki kijowskiego metra po zagładzie i organizacji życia społecznego. Historię ową Jon poznaje za pomocą zdjęć i komentarza nagranego przez fotografa na kasetę magnetofonową. I dopowiada sobie to, co komentarz przemilczał – a okazuje się, że manipulacja faktami wcale nie jest wielką sztuką.Przy różnych słownych potknięciach (niektóre frazy brzmią naprawdę dziwnie, ale zwalam to na karb tłumaczenia i wczesnej wersji recenzenckiej, którą czytałam) oraz nieścisłościach w opisach, "Czerwony wariant" pozostaje powieścią zgrabnie napisaną. Zwłaszcza zakończenie jest zaskakujące i podbija ocenę o jeden punkt, ponieważ wszelkie irytujące niedopowiedzenia znajdują swoje wyjaśnienie."Czerwony wariant" ukraińskiego pisarza Siergieja Niedoruba to jego jedenasta powieść i zarazem pierwsza w uniwersum Metra 2035. Do tej pory poruszał się on po niebezpiecznych terenach Zony (S.T.A.L.K.E.R) oraz Nocnej Straży. W Polsce książkę wydało Wydawnictwo Insignis.