Shelter - recenzja. Wszyscy jesteśmy borsukami
Chyba najbardziej wzruszająca pozycja, w jaką grałem w tym roku. Brutalny świat natury sportretowany w ujmujący i oryginalny sposób; niezwykła przygoda, w której bohaterami są futrzani mieszkańcy lasu.
14.09.2013 | aktual.: 08.01.2016 13:20
Niewiele jest gier takich jak Shelter. Gier bez heroicznych bohaterów, fantastycznej krainy, historii nie z tej ziemi, postapokalipsy, ataku zombie czy ratowania świata. Zamiast tego produkcja studia Might & Delight umieszcza gracza w środku lasu, w skórze... borsuczej mamy opiekującej się pięcioma młodymi. Jedyny cel: przeżyć. Żadnej świętej góry, do której trzeba dotrzeć, żadnego ostatecznego celu - tylko codzienne życie zwierząt, które nigdy nie mogą być pewne, że dotrwają do kolejnego poranka.
Łańcuch W ciemności biegłem przez las. Wokół mnie - cała piątka młodych. Od czasu do czasu zatrzymywaliśmy się przy drodze, by zjeść wyrwany z ziemi korzeń, na dłuższe postoje nie było jednak czasu. Gdzieś za nami słychać było wilki... Chyba wilki - kryły się w ciemnościach i tak naprawdę nawet ich nie widziałem. Uciekaliśmy.
Shelter
Nagle hałasy rozległy się wyjątkowo blisko. Starałem się zachować spokój, ale młode spanikowały i rozbiegły się we wszystkie strony. Zapiszczałem, by przywołać je do siebie. Są dwa pierwsze... Trzecie wyszło z pobliskich krzaków... A gdzie pozostałe?
I wtem: pisk. Kwiczenie. Płacz. I odgłosy zębów rozrywających mięso. Wiedziałem już, co się stało... Dorwały jednego czy od razu oba? Poczekałem jeszcze chwilę, ukrywając się w trawie. Kilka razy spróbowałem wezwać swoje dzieci. Odpowiedziała mi jedynie cisza. Co było począć - zebrałem pozostałą trójkę i ruszyliśmy dalej.
Czułem żal i złość. Nie dałem rady. Nie podołałem temu zadaniu. Ale jednocześnie po pewnym czasie zorientowałem się, że życie stało się... prostsze. Teraz bez problemu znajdowałem wystarczające dla wszystkich ilości pożywienia. Brutalne? Może. Natura jest brutalna.
Shelter
Trudna sztuka życia Rozgrywka w Shelter podzielona jest na pięć dość liniowych etapów - na początku to las podczas słonecznego dnia, potem nocą, następnie w ulewie, a jeszcze później... przekonajcie się sami, nie chcę nikomu psuć zabawy. Celem na każdym z nich jest po prostu dojście do końca - i przetrwanie tej podróży, najlepiej w jak najliczniejszym gronie.
Przede wszystkim trzeba dbać o pożywienie dla młodych. Borsuki są wszystkożerne, można więc zarówno wyrwać z ziemi jakiś jadalny korzeń, zrzucić jabłko z drzewa czy, z drugiej strony, upolować żabę albo nawet lisa (co łatwe nie jest, trzeba cierpliwie skradać się w wysokiej trawie). Cała trudność polega na tym, że oprócz tego ostatniego, którym można nakarmić całą rodzinę, jeden jadalny element starcza dla jednego borsuka. Zadaniem gracza jest więc nie tylko zdobywanie pożywienia, ale także dzielenie go między młode. Jeśli któreś się zaniedba, najpierw straci ono kolor, a potem może nawet zginąć z głodu.
Shelter
Zwierzętom grozi jednak nie tylko brak jedzenia, ale także to, że one same mogą się nim stać. Na otwartych przestrzeniach trzeba uważać na krążące nad głowami drapieżne ptaki. Przemykanie między kępkami trawy zawsze obarczone jest niepewnością - czy młode zdążą do niej dobiec zanim zostaną porwane? To oczywiście nie wszystkie zagrożenia przygotowane przez twórców - ale nie chcę zdradzać innych, by, znów, nie psuć nikomu zabawy. Trzeba je przeżyć samemu.
Najdłuższa podróż Siłą opowieści o borsukach jest jej intymność - niezwykła więź, jaka rodzi się między graczem a małymi borsukami - a także jej realność. To nie podniosła, metaforyczna opowieść o dziwnej postaci zagubionej na nieskończonej pustyni (czy coś w ten deseń). Tylko zwyczajny las jakich wiele. Tylko borsuki. Takie historie zdarzają się każdego dnia.
Shelter
Gra nie robiłaby z pewnością tak wielkiego wrażenia, gdyby nie jej fantastyczna oprawa. Z jednej strony - las oddany w dość umowny sposób i namalowany spranymi, jesiennymi kolorami. Z drugiej - absolutnie fantastyczna, zaskakująca, jazzowa ścieżka dźwiękowa. To ona nadaje tu tempo wydarzeniom i to ona sprawia, że mają w sobie tak mocny ładunek emocjonalny. Pulsowanie kontrabasu w czasie ucieczki przed ptakami czy powolne, rozmyte plamy dźwiękowe podczas deszczu w pierwszej chwili wydają się nie pasować do tematyki gry, ale to one w dużej mierze budują jej niezwykły klimat i i nastrój. Chylę czoła przed tak oryginalnym podejściem i tak znakomitym wykonaniem.
Werdykt Shelter kończy się po około dwóch godzinach, mocną, poruszającą i uniwersalną metaforą (koniecznie obejrzyjcie scenę po napisach!). Nie jest to oczywiście gra dla każdego, nie ma tu podróży kosmicznych czy zabijania smoków, ale gracze poszukujący nowych doświadczeń nie powinni jej ominąć. To niezwykle mądra i wzruszająca opowieść o naturze, jakich w świecie gier praktycznie nie znajdziecie.
Tomasz Kutera
Shelter dostępna jest na Windowsy i Maki. Można je kupić choćby bezpośrednio na stronie twórców. Kosztuje tam 10 dolarów.