Shaun White Snowboarding - nie‑recenzja
Cóż to za niestandardowy nagłówek? Przecież dotychczas publikowaliśmy (niemal, oto wyjątek spowodowany jednak nieco innymi przyczynami) wyłącznie pierwsze wrażenia oraz recenzje. W przypadku Shaun White Snowboarding muszę się niestety wyłamać i stworzyć coś pomiędzy. Bo przecież pierwsze wrażenia pisze się po pierwszym obcowaniu z danym tytułem, sprawdza się "czy rokuje". W przypadku pełnych recenzji zaś najpierw wyciskamy wszystkie soki z gry, a następnie bezczelnie punktujemy deweloperów - co tam się spodobało, a co nie, aby w ostatecznym rozrachunku wystawić świadectwo - z czerwonym paskiem lub bez niego. A co się stało tej grze?
19.01.2009 | aktual.: 30.12.2015 14:13
Cóż, z Shaun White Snowboarding jest wiele nie tak. Nie zdecydowałem się na recenzję, ponieważ nie skończyłem tej gry, ba, nie starczyło mi siły by zgłębić ją nawet do połowy trybu pseudo-fabularnego. Dlaczego? Bo jest fatalna, krótko mówiąc. Bez przesadnego przykładania wagi do jednolitości tekstu, oto co mnie zraziło:
- Mechanika rozgrywki
Szkielet każdej gry opiera się na systemie rozgrywki. W przypadku snowboardu najważniejsze są oczywiście jazda i wykonywanie trików. To pierwsze niestety kuleje ze względu na fatalną dynamikę, a w zasadzie jej brak. Czujemy cały czas ślamazarność naszego deskarza, a nawet gdy gra pokazuje nam, że osiągnęliśmy zawrotną prędkość, to jej kompletnie nie czujemy. System trików i sterowanie to zaś największa kara, jaką deweloper mógł zgotować żądnym rozrywki graczom. Podczas gdy panowanie nad deską nie stwarza większych problemów, tak już ewolucje stanowią podręcznikowy przykład braku intuicyjności. Skok pod prawym triggerem odbija nas od ziemi, aby lewą gałką kręcić się na boki (lewo-prawo) lub wykonywać fikołki (przód-tył). Problem polega na tym, że jednocześnie prawą gałką należy wykonać wychylenie, aby snowboarder np. chwycił deskę lub dokonał innej ewolucji. Nie brzmi źle? Nie będę zatem mówił ile razy zdarzyło mi się lewą gałkę wychylić omyłkowo do przodu lub tyłu, co kończyło się nieuniknioną glebą w przypadku zbyt niskiego skoku. Dwie gałki na raz nie nadają się do takiego podziału ewolucji tam, gdzie wymagana jest precyzja. Zapomnijcie zatem o przemyślanym i efektownym czesaniu trików - wszystko wpada najzupełniej z przypadku. Wynika to też poniekąd z tego, że SWS to ni pies, ni wydra - autorzy nie mogli się zdecydować ani na grę całkowicie zręcznościową, ani realną symulację. A co jest do wszystkiego, to jest do niczego.
- Trasy
Od samego początku dostajemy do wyboru 4 gigantyczne góry (w tym jedną rzeczywistą), które robią naprawdę spore wrażenie. Zjazd z samego szczytu na sam dół zajmuje parę minut, a przejazd dwa razy tą samą trasą zdarza się jedynie raz na jakiś czas. Pomysł fajny, ale realizacja niestety zawaliła. Miejscówki są nudne i mało urozmaicone, wiele elementów się powtarza, a chęć wykonania dłuższego łańcucha trików z reguły kończy się niepowodzeniem. Spowodowane jest to złym ustawieniem przeszkód oraz małą dynamiką - zanim podjedziemy do kolejnej hopki już zapominamy tak naprawdę co chcieliśmy zrobić.
- Oprawa
Pierwsze wrażenie wypada nieźle, to trzeba przyznać. Góry są ogromne, widoczność niezła (w końcu to silnik Assasin's Creed), rozmazanie dalszej części wypada przekonująco, a śnieg występuje pod wieloma postaciami (puch, lód, ratrakowany itd.). Szkoda jednak, że zawodzi to co najważniejsze - animacja. Ta potrafi niestety mocno przyciąć i zwolnić, a na domiar złego co chwilę atakują nas z każdej strony upierdliwe błędy. A to się nam snowboarder gdzieś przyklei, a to zaczyna drgać jakby miał padaczkę, a to deska zamiast podjeżdżać zaczyna jechać w drugą stronę. Jest tego cała masa i niestety skutecznie niweluje przyjemność płynącą z zabawy (?).
- Tak zwane: inne
Być może to co znajdzie się tutaj powinno być w punkcie dotyczącym mechaniki, ale już trudno. Pomysł ze zdejmowaniem deski wydaje się spoko - większa swoboda jest ok. Co z tego, skoro patent ten jest zupełnie nieprzydatny i deskę zdejmuje się co najwyżej, aby podejść kilka kroków do góry, co z kolei trwa wieczność.
Ogromnie denerwuje "tryb fabularny", w którym zbieramy dla tytułowej gwiazdy monety rozsiane po stoku. Na początku jest łatwo, ale im dalej w las tym skrzętniej są one poukrywane i potrzeba specjalnych mocy, aby się do nich dostać. I teraz najgorsze - aby te moce posiąść, należy narobić się trików. I załóżmy, że mimo dodatkowych dopalaczy nie udało nam się monetki zdobyć - w tym momencie czeka nas kolejne parę minut durnego czesania ewolucji tylko po to, aby spróbować ponownie. I nie można oczywiście wybrać go z żadnej listy - trzeba odpowiednio wyżej wjechać na stok np. wyciągiem i tracić cenny czas. W przypadku przegapienia miejscówki całą operację powtarzamy - niesamowicie wkurzające. Dobrze, że przy innych zadaniach jest opcja 'retry', ale już nie ma możliwości wybrania dowolnego zadania z listy. A dla "uporządkowanych" graczy taka opcja bardzo by się przydała, tym bardziej, że jazda po stoku jest w najlepszym przypadku pół-przyjemna.
- Plusy?
No pewnie, gra nie jest całkowicie beznadziejna. Mistrzowska jest muzyka - sporo punka, nieco spokojniejszych klimatów, ten element bardzo mi odpowiada. Niewiele można też zarzucić szeroko pojętej kastomizacji - od wyglądu naszej postaci przez całą masę desek, kurtek, gogli, plecaków, rękawiczek i wielu innych akcesoriów. Fajnie też, że pomyślano o szczegółowym pokazaniu progresu rozgrywki - szkoda tylko, że zabrakło połączenia z mapą góry, gdzie moglibyśmy czytelnie zobaczyć w których rejonach nam czegoś brakuje. Na plus też poczytuję tryb sieciowy nawet dla 16 graczy. Przy słabym łączu obyło się bez żadnych zwolnień i mogłem sobie spokojnie szusować. Przynajmniej tak długo, aż jacyś dowcipnisie nie zaczęli mnie rzucać śnieżkami (jest taka opcja) i co chwilę lądowałem twarzą na ziemi. Dość śmieszne.
No, to wylałem z siebie te litry jadu, które zgromadziły się we mnie po tych kilku (-nastu?) godzinach spędzonych z Shaunem Whitem. Nie mówię, że już nigdy tej gry nie ruszę. Może i spróbuję się z nią zmierzyć, ale na chwilę obecną wymiękam. Poddaję się, jazda jest tak nieprzyjemna i nieintuicyjna, że nawet konieczność napisania recenzji mnie nie zmusi do katuszy. Dlatego też spłodziłem ten tekst, aby Was ostrzec. Być może ktoś z Was będzie miał zupełnie inne wrażenie - podzielcie się nimi. Totalna cienizna, lepiej wziąć jabłuszko i na pupie pozjeżdżać z pobliskiej górki. Śnieg jeszcze leży.
Jakub Tepper
Shaun White Snowboarding (PC)
- Gatunek: sportowa
- Kategoria wiekowa: od 3 lat