Seks, kłamstwa i gry wideo
W ostatniej "Polityce" znany seksuolog pisze o grach, które umożliwiają dokonanie gwałtu i to zbiorowego.
14.09.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:43
Pamiętacie jeszcze grę RapeLay? Jeśli nie - to dobrze, bo to wyjątkowo paskudny tytuł (na łamach Polygamii pisał o nim kiedyś Jakub Tepper). W skrócie: jest to symulator stalkera w którym można dopuścić się gwałtu, opcjonalnie zbiorowego, w bonusie możliwość przymuszenia do aborcji. Znacie inny tytuł, który pozwalałby na coś równie obrzydliwego? Nie? Ja też nie, ale od czego są specjaliści: z pomocą przychodzi nam tu fachowiec od gier i seksuologii, profesor Zbigniew Izdebski.
Pan profesor Izdebski w tygodniku "Polityka" (nr 37, ta z prekariatem na okładce) mówi o wpływie, jaki na życie seksualne nastolatków mają gry komputerowe, w których chodzi o to, żeby złapać dziewczynę i dokonać gwałtu zbiorowego. Znaczy, jest ich więcej niż tylko RapeLay, ba, jest ich tyle, że mają zauważalny wpływ na życie i pożycie młodych ludzi. A my na Polygamii nic o tym nie wiemy!
W związku z tym pozwoliłem sobie wystosować list do redakcji "Polityki" list, w którym grzecznie proszę pana profesora o podzielenie się z nami wiedzą o takich grach. Rzecz jasna tylko po to, by lepiej strzec przed nimi młodzież - nie może przecież być tak, że na portalu o grach nie wiemy nic o takim zagrożeniu.
***
W artykule "Seks, przemoc i małolaty" ("Polityka" nr 37), skądinąd dobrym i potrzebnym, przeczytać można następujący cytat profesora Zbigniewa Izdebskiego: "na takie wzorce [nastolatki] trafiają choćby w grach komputerowych, których fabuła zasadza się na tym, żeby schwytać dziewczynę i zbiorowo zgwałcić."
Za pośrednictwem redakcji "Polityki" chciałbym uprzejmie poprosić profesora Izdebskiego o wymienienie czterech tytułów gier w których zadaniem gracza jest pojmanie dziewczyny i wzięcie udziału w gwałcie zbiorowym.
Ułatwię panu profesorowi zadanie i podpowiem, że jedynym obecnym w głównonurtowym dyskursie tytułem w którym było to możliwe była wysoce kontrowersyjna japońska gra "RapeLay". Gra ta była przedstawicielem niszowego nurtu gier o takiej tematyce, występującego w zasadzie wyłącznie w Japonii. Po skandalu przez nią wywołanym Ethics Organization of Computer Software (EOCS), organizacja zrzeszająca wydawców gier i przyznająca klasyfikację wiekową poszczególnym tytułom (jak PEGI czy ESRB), postanowiła zabronić produkcji i dystrybucji tego rodzaju gier.
Dlaczego zaś poprosiłem o wskazanie akurat czterech tytułów? Dlatego że w artykułach o "RapeLay" pojawiają się niekiedy jeszcze dwie inne nazwy. Poza nimi, ten specyficzny podgatunek nie istnieje w głównym nurcie: nie ma takich gier w sklepach ani w cyfrowej dystrybucji, jak również nie są opisywane w prasie ani na blogach. Od lat zajmuję się grami, piszę o nich w prasie i na portalach internetowych, jednak nie są mi znane tytuły z taką fabułą o jakiej wspomina profesor Izdebski. Niemniej możliwe jest, że po prostu pan profesor grywał w inne gry, stąd uprzejma prośba.
W głównym nurcie świata gier wideo gwałt, w szczególności zbiorowy, jest jednym z kilku mocno przestrzeganych tabu - większe szanse na natknięcie się na przedstawienie gwałtu będzie miał ktoś oglądający film lub czytający książkę. Gry wideo winne są różnych grzeszków, ale eksploatacja motywu gwałtu nie jest jednym z nich. Próba przypisania im go jest sianiem moralnej paniki, co pasuje do "Faktu", ale razi w "Polityce".
***
Czy "Polityka" go zamieści? Może tak, może nie, ale niezależnie od tego na takie rzeczy należy zwracać uwagę. Oczywiście, jeśli list spotka się z jakąś reakcją, damy Wam znać.
Bartłomiej Nagórski