Secrets of The Maw - karnet na dodatki do Little Nightmares już dostępny
Ten moment, gdy pozycjonujące się na gry "indie" produkcje stosują najgorsze zagrywki znane z rynku AAA.
Wydawcy czy nawet poszczególni deweloperzy często walczą z mitem, że DLC to wycięte z podstawowej gry fragmenty. I często mają rację - graczom zdarza się niesłusznie obrzucać devów błotem za tego typu praktyki, a przypadek zeszłorocznych dodatków do Dying Light i Wiedźmina 3 pokazują, że w branży naprawdę są firmy, które dopiero po skończeniu produkcji siadają do tworzenia DLC. Są też niestety takie, które do DLC wykrajają sporo gotowego już contentu. Nie umiem inaczej patrzeć na Secrets of The Maw, DLC do Little Nightmares. Pierwszy epizod, "The Depths", zadebiutować ma już w lipcu.
Podstawowa wersja gry pojawiła się pod koniec kwietnia. Nie wierzę, że "The Depths" stworzono od A do Z w maju/czerwcu, po premierze podstawki. Większość musiała już być gotowa w dniu premiery. A jeżeli tak, to dlaczego nie wrzucono tej zawartości do podstawowej wersji gry?
Tak, wiem, pytanie retoryczne. Podstawka kosztuje 84 zł, nieobligatoryjne przecież rozszerzenie 42 zł. O wiele lepiej to wygląda niż hipotetyczne 120 zł w dniu premiery (lub teraz za Little Nightmares Complete Edition). Rozumiem względy marketingowe, ale wydawca powinien rozumieć też tego typu negatywne komentarze. Cena i tempo wydania Secrets of The Maw to naprawdę słaba rzecz.
OK, a co jeszcze wchodzi w skład tego dodatku Secrets of The Maw? Trzy zupełnie nowe poziomy ("The Depths", "The Hideaway" i trzeci póki co niezatytułowany) zagadki przestrzenne, a także nowy bohater, którego ucieczka ma rzucić też trochę światła na przygody Szóstki z podstawki (mieliśmy okazję zobaczyć go w trailerze podsumowującym recenzje gry). Tam było pięć poziomów, jeżeli te nowe nie są znacznie krótsze, to dostaniemy sporo względem podstawki zabawy.
Gramy w Little Nightmares. Inside będzie miało konkurencję
Little Nightmares to mała gra od dużego wydawcy, Bandai-Namco. Nic dziwnego, że podlega typowym dla tego typu produkcji mechanizmom. Fakt, że jej stylistyka odwołuje się do niezależnego Inside podświadomie sugeruje jednak, że mamy do czynienia z indie. A na indie zwykle patrzymy trochę inaczej, czego innego też oczekując. Świeżych pomysłów, unikalnych mechanik, a nie wyciętych z podstawki dodatków, karnetów sezonowych, czy niewiele wnoszących do tematu kontynuacji (patrzę na ciebie Hotline Miami 2).
Little Nightmares to bardzo fajna gra, która trafiła na niezbyt fajnego wydawcę. Aż zaczynam się bać o przesunięte Get Even od gliwickiego The Farm 51, które wydaje tam sama firma.
Paweł Olszewski