Scorn, czyli niepokój i zachwyt na nowym materiale z Xbox Series X
Bo wczorajszy Inside to nie tylko “gameplay” z Valhalli.
Debiutancki projekt ekipy Ebb Software pokazała mi Asia Pamięta-Borkowska jeszcze w 2017 roku (na Polygamii pisali o nim Adam Piechota, a potem Patryk Fijałkowski), kiedy deweloperzy rozpoczęli zbiórkę na Kickstarterze na grę będącą połączeniem horroru z FPS-em. Już wtedy wyglądało to niepokojąco dobrze, a twórcy wprost odwoływali się do twórczości Hansa Rudolfa Gigera, którego prace zachwycały, a jednocześnie budziły w odbiorcy trudny do opisania niepokój.
Let's Play Scorn Without Vomiting
Ostatecznie zbiórka okazała się dużym sukcesem (ponad pięć tysięcy osób wpłaciło łącznie około 192 tysiące euro), a sama gra miała ukazać się w 2018 roku. Miała, bo jak się okazało, deweloperzy podpisali bardzo intratny kontrakt z tajemniczym inwestorem, przez co okres produkcji wydłużył się, a sami twórcy nie wiedzieli (lub nie mogli powiedzieć) kiedy i w jakiej formie pojawi się gra.
Wczoraj zdradzono, że wydawcą Scorna został Microsoft, a gra pojawi się również na Xbox Series X (na razie nie wiadomo, czy będzie tytułem startowym). Sam zwiastun z kolei wygląda dokładnie tak, jak można tego oczekiwać – niepokojąco i zagadkowo. Chyba to dobre słowa, bo jak na razie dalej nie wiadomo, o czym ta gra w ogóle będzie. Z drugiej strony, totalnie nie mam z tych żadnych problemów. Podoba mi się ta aura tajemnicy i sprawia, że jeszcze bardziej skłaniam się do zakupu nowego Xboksa, bo mój komputer prędzej odleci w kosmos, niż przetrawi wszystkie te graficzne fajerwerki, jakie – miejmy nadzieję – zaoferuje Scorn.
Scorn Xbox Series X Trailer
Swoją drogą, czy tylko mi całe to zaprezentowane pomieszczenie przypomina komnatę z Prometeusz z 2012 roku? Te wielkie, zarośnięte statuy od razu skojarzyły mi się z filmem Ridleya Scotta, co akurat dla mnie było plusem, bo dobrze wspominam ten film, choć mam oczywiście świadomość, że fani Obcego mają na ten temat diametralnie inne zdanie.
A na Scorna czekam. Robiłem to przez ostatnie trzy lata, więc i teraz będę wyczekiwał kolejnych materiałów. Jeśli mam być szczery, to myślałem, że projekt został porzucony, jednak jak słusznie zauważył Barnaba na Slacku, brak regularnych aktualizacji wynikał najpewniej z ustaleń z wydawcą, który sprawuje pieczę nad marketingiem, decydując tym samym, kiedy i w jaki sposób można podzielić się czymś ze światem.
Bartek Witoszka