Edycje kolekcjonerskie możemy z grubsza podzielić na praktyczne i ładnie wyglądające. Dying Light w wersji My Apocalypse łączy obie cechy. Ale za taką cenę nie spodziewalibyśmy się niczego innego. Najważniejszą częścią zestawu jest dom. Czy też bardziej zombieodporny schron, który dla nabywcy wybuduje firma Tiger Logs Cabins. Na wizualizacji wygląda nieszczególnie, ale jak czytamy w informacji prasowej: Schron będzie w pełni wyposażony we wszelkie udogodnienia pod kątem normalnego życia, obejmując także dodatkowy taras z punktami widokowymi i tajnym wyjściem, magazyn na broń oraz oczywiście obszar mieszkalny z telewizorem, konsola Xbox One oraz najnowszym systemem nagłaśniającym do grania w Dying Light.
Ale schron to jeszcze nie wszystko.
Dying Light, edycja: My Apocalypse
Wyłożenie blisko półtora miliona złotych gwarantuje nam także 4 egzemplarze gry, 2 pary słuchawek, pojawienie się w Dying Light, noktowizor wraz z zestawem pieluch dla dorosłych, wizytę we Wrocławskim studiu Techlandu, by pograć z deweloperami oraz naturalnych rozmiarów figurkę jednego z zombiaków, które występują w Dying Light. A jeśli epidemia zombie kiedyś naprawdę zacznie nam zagrażać, nabywca na pewno doceni lekcje survival parkouru, których udzielą mu spece z grupy Ampisound. O, ci spece:
Dying Light Parkour Anno 2070 Limited Edition. Cena: ok. 207 złotych
Anno 2070 edycja limitowana
Ta edycja nie wygra w wyborach na najbardziej zwariowaną, ale postanowiliśmy o niej wspomnieć z uwagi na bardzo ciekawe gadżety. Nie chodzi o plakat, artbook czy dwa soundtracki. Wiecie co było w niej najfajniejsze? Zestaw sześciu zabawek, napędzanych energią słoneczną. No, albo lampą jak to widać poniżej. Pomysłowe, ekologiczne. Po prostu fajne.
Jedna na milion. Oj, przepraszamy - jedna (do sprzedaży trafiła tylko jedna sztuka) ZA milion (dolarów). I nawet nie dostawało się domu! Inna sprawa, że Super Dangerous Wad Wad Edition pozwalało polecieć w kosmos (ten nad nami) "liniami" Virgin Galactic. W cenie był też trening szpiegowski, członkostwo w klubie E25 Super Car Club w pakiecie z Lamborghini Gallardo, tydzień w luksusowym hotelu w Waszyngtonie, tydzień w jeszcze bardziej luksusowym hotelu w Dubaju i dowolna operacja plastyczna.
A jeśli życie elit by Was znudziło, to zawsze mogliście wrócić na ziemię. Wsiąść za kierownicę dostarczanego z grą Priusa, przeżyć symulowaną akcję odbijania zakładników, pobawić się repliką Dubstep Guna czy ruszyć do centrum handlowego razem z osobistym doradcą.
Pytanie kto wtedy miałby czas na grę!?
F.E.A.R. 3 Collector's Edition. Cena: ok. 400 zł
FEAR 3 Collectors Edition
Na pierwszy rzut oka niby nic. Figurka, cyfrowe dodatki i specjalne pudełko. Ale są figurki i figurki demonicznej Almy w ciąży, której płód nie wygląda jak coś z tego świata i najwidoczniej bardzo mu się śpieszy. Mało? A co powiecie na fakt, że mały diabeł świecił w ciemności?
Nie 700 złotych. 700 tysięcy. To, co widzicie na powyższym zdjęciu to nie resorak, model w skali czy zdalnie sterowane autko. To brytyjski BAC Mono. Ten sam, który zafundował Jeremy'emu Clarksonowi przymusowy lifting.
Oprócz auta i GRID 2, edycja Mono oferowała także wizytę w fabryce tych czterokołowych potworów oraz pełny ekwipunek kierowcy rajdowego. I wiecie co? Nikt tej wersji nie kupił. And on that bombshell...
Call of Duty Black Ops 2 Care Package Edition. Cena: ok. 700 zł.
Call of Duty Black Ops 2 Care Package Edition
Obecne wydania Call of Duty nie mają takiego rozmachu. Dawniej, to co innego! Noktowizory, zdalnie sterowane samochodziki, wpisy do książeczek wojskowych... No, ok - to ostatnie zmyśliliśmy. Ale i tak zdalnie sterowany dron z czterema wirnikami jest chyba szczytowym osiągnięciem marketerów Activision.
Można powiedzieć, że wybiegli z nim trochę w przyszłość, bo przecież to obecnie drony cieszą się szaloną popularnością. Może czas ściągnąć Quadrocoptera ze strychu...
Kojarzycie Krater? Powinniście, bo to jeden z przykładów na to, że choć początki mogą być trudne, to dzięki ciężkiej pracy dewelopera da się grę naprawić. I wypucować na błysk, bo choć Krater nigdy nie wypłynął na szerokie wody powszechnego zachwytu, to zdołał zaskarbić sobie serca rzeszy fanów gier RPG.
Co takiego oferowała edycja Victor? Grę dostarczał nam główny projektant - Victor Magnusen - który potem z kuriera zmieniał się w kucharza. Przygotowywał jedno z czterech dań, w których czuł się kompetentny. Później zmieniał się natomiast w kumpla, który siada obok i gra z nami w jego grę. Ale okazji chyba nie było, bo nie wygląda na to, by ktoś połasił się na kolację za 37 tysięcy złotych. Może gdyby jej przygotowanie wyglądało tak...
Grand Theft Auto IV Special Edition. Cena: ok. 330 złotych
Grand Theft Auto IV Special Edition
Może to i dziwne, że GTA nie doczekało się jakiejś hiperwypasionej edycji z tygodniem darmowego grania w kasynach Las Vegas czy choćby karnetem do Multikina. Ale warto zauważyć, że ta edycja GTA IV jest całkiem przydatna. Umówmy się, każdy z nas ma swoje sekreciki, więc przenośna skrytka depozytowa nie dość, że wygląda elegancko to jeszcze może je dla nas przechować. No i torba. Czarna (wyszczupla), pasuje do wszystkich dresów i pomieści od kilku do kilkudziesięciu milionów dolarów. W zależności od nominałów.
I wracamy do edycji zarówno ładnych, jak i pragmatycznych. To wydanie Catherine ubierze Was od pasa w dół (bokserki) i w górę (t-shirt), a potem i utuli do snu. Jeśli tylko przebierzecie swoją poduszkę w dostarczoną poszewkę z wizerunkiem tytułowej bohaterki. A potem można ją tulić i pieścić, i ściskać i... tulić. A skoro już o tuleniu mowa...
REZ Special Package. Cena: ok. 240 złotych
REZ Special Package
Większość z Was należy pewnie do generacji, którą REZ hipnotyzował dźwiękiem i obrazem. Ale dawno, dawno temu genialna trafiła do sklepów w wersji z... No cóż, z wibratorem. To znaczy z urządzeniem wibrującym w takt muzyki. Chodziło o to, by wsadzić je sobie na przykład w kieszeń spodni i jeszcze bardziej wczuć się w odgrywane przez REZ melodie. By poczuć muzykę i grę na własnej skórze.
Rodacy wiedzą jak zachęcać do wysupłania nieco więcej grosza, niż za standardowe pudełko i płytkę. Umie to robić Techland, Lords of the Fallen pokazało, że CI Games też ma wyczucie, ale oddajmy wiedźminowi co wiedźmińskie. To wydanie było bogate we wszystko, a gwoździem programu była głowa Geralta. Niby upiornie biała, ale nie tyle z lenistwa, co z chęci oddania posiadaczowi możliwości własnoręcznego jej pomalowania. Fajna sprawa. Szkoda, że wiele wiedźmińskich łbów doznało uszczerbku w transporcie do odbiorców.
Men of War Wykleci Bohaterowie Edycja Kolekcjonerska. Cena: ok. 210 złotych
Men of War Wykleci Bohaterowie Edycja Kolekcjonerska
Tego się pewnie nie spodziewaliście, ale lubimy kompleksowe podejście do sprawy. Cyfrowe dodatki są fajne, ale nie aż tak fajne jak 500 minut historycznego serialu "Karny Batalion" czy furażerka. A to co wydaje się Wam lampą, to tak naprawdę manierka.
Nazwa zobowiązuje. Skoro loot chest, to całość musiała być zamknięta w skrzyni, którą gracze kojarzą bardzo miło. W świecie Borderlands często znajdowali w niej "zabawki" usprawiedliwiające całe to przedzieranie się przez hordy przeciwników. To w sumie przez tę skrzynię zdecydowaliśmy się włączyć to wydanie do naszej listy. Przyznacie, że wygląda bosko. Lubimy też figurki bobblehead, ale jednak Marcus z Borderlands przegrałby w tej kwestii z Vault Boyem z kolekcjonerskiego wydania Fallout 3. Naszym zdaniem, rzecz jasna.
Street Fighter 25th Anniversary Collector's Set. Cena: ok. 630 złotych.
Street Fighter 25th Anniversary Collector's Set
Rany, czego to wydanie nie ma. Podświetlana figurka Ryu? Jest, choć znamy takich, którzy naprawdę woleliby Kena. 11 płyt z muzyką? Pewnie. Brakuje tylko zmieniarki płyt, która by je ogarniała. Do tego masa filmów dokumentalnych poświęconych Street Figherowi. No i dwie gry - Super Street Fighter IV i Street Fighter x Tekken. Do szczęścia brakuje już chyba tylko czegoś z Mortala.