Saint Seiya: Brave Soldiers - recenzja
Na Playstation 3 pojawiła się nowa bijatyka, która u wielu wywoła nagły napad nostalgii i wspomnień. Czy warto wracać po tylu latach do "Rycerzy Zodiaku"? Czy osoby, które nie są zaznajomione z serią, mają tutaj czego szukać?
Ocena: 2/5 Widać, że włożono w tę grę wiele serca, ale nie starczyło pomysłów lub budżetu na tak ambitny rozmiar produkcji. Ostatecznie nazwałbym Brave Soldiers szybkim fan-service
Anime "Rycerze Zodiaku” jest u nas całkiem dobrze znane. Sam doskonale pamiętam sobotnie poranki spędzane z blokiem animacji w RTL7, a perspektywa recenzji gry opartej na serialu mojej młodości sprawiła, że chętnie odświeżyłem sobie pamięć. Każdy z głównych bohaterów, obrońców Ateny, posiada specjalną siłę oraz zbroję, która odpowiada jednej z konstelacji gwiezdnych. Serial w wielu miejscach nawiązuje do mitologii greckiej, choć materiał źródłowy traktuje raczej luźno.
Saint Seiya: Brave Soldiers jest bijatyką, w której akcja odbywa się na trójwymiarowej arenie. W czasach renesansu dwuwymiarowych mordobić jest to zadziwiająco odświeżające i daje poczucie swobody, którego od jakiegoś czasu mi brakowało.
Ready? Fight! Aren, na których przyjdzie nam walczyć, jest 36, ale niestety za ich ilością i wielkością nie idzie różnorodność. Tak naprawdę większość z nich jest na tyle do siebie podobna, że nie jestem w stanie odróżnić jednego pałacu od drugiego. Ostatecznie można wyłonić 3 rodzaje terenu, z których każdy pochodzi z innego rozdziału kampanii: greckie świątynie z Sanktuarium, podwodne świątynie z Królestwa Posejdona oraz mroczne pustkowia/świątynie z Hadesu.
Wojowników w Brave Soldiers jest 52, ale po włożeniu po raz pierwszy płyty do konsoli do dyspozycji otrzymamy tylko... pięciu. To jest najgorszy grzech gry nastawionej na rywalizację - zablokować niemal całą zawartość i kazać graczowi mozolnie odblokowywać każdy element. Zanim uzyskamy dostęp do wszystkich postaci, będziemy musieli nie tylko skończyć trzy rozdziały kampanii, ale też spędzić trochę czasu w trybach Survival i Galaxy War (turniej do ośmiu graczy).
Saint Seiya: Brave Soldiers
Bardzo przyjemnym dodatkiem jest spora ilość bonusów, które można odblokować. Od skanów oryginalnych, japońskich kart "Rycerzy Zodiaku”, przez zdjęcia zabawek, do muzyki i trójwymiarowych modeli postaci z serialu. Dla fanów ukryto tam mnóstwo dobra, więc tym bardziej trudno mi zrozumieć, dlaczego twórcy postanowili zablokować również areny i postacie.
Co w kampanii? Wspomniałem już, że w trybie dla pojedynczego gracza dostępna jest prawdziwa kampania. Fanów anime muszę jednak zasmucić, bo nie jest tak fajna, jak mogłaby być.
Po pierwsze, dostępne dla nas są trzy rozdziały. W teorii odpowiadają one kolejnym sezonom serialu, jednak w rzeczywistości sporo im brakuje. Sanktuarium rozpoczyna się od momentu, w którym Atena została trafiona złotą strzałą Wielkiego Mistrza, a więc de facto pod sam koniec serii. Drugi sezon, Asgard, zostaje zupełnie pominięty i od razu przeskakujemy do Królestwa Posejdona, a na sam koniec możemy przeżyć przygody z serii Hades.
Niekompletna historia nie jest jedynym minusem. Najgorsza jest prezentacja. Każdy motyw fabularny przedstawiany jest za pomocą nieruchomych rysunków postaci stawianych naprzeciw siebie.
Saint Seiya: Brave Soldiers
Właściwie to nie mamy możliwości obejrzenia historii "Rycerzy Zodiaku” - zamiast tego zaserwowano nam słuchowisko radiowe. Koniec końców zainteresowanie ostatecznie straciłem, gdy po raz któryś z kolei wydarzyło się coś istotnego, a ja gapiłem się na pusty ekran i musiałem domyślać się, co się tak naprawdę dzieje. Znając fabułę anime słucha się tych historii z trudem, a gracz, który nie zna kontekstu, nie otrzyma żadnego wprowadzenia i zupełnie się w tym pogubi. Będzie się co chwilę zastanawiał co się stało, dlaczego i kim są ci wszyscy ludzie.
Kolejną rzeczą, której twórcy postanowili nam nie wyjaśniać, jest sama gra. Co prawda dostępny jest tryb treningu, ale nie istnieje żaden tutorial, który wytłumaczyłby nam na czym polega Big Bang Attack, o co chodzi w Siódmym Zmyśle, czy nawet co mam robić ze specjalnymi kulami, które odblokowuję w kampanii. Szczerze mówiąc do tej pory nie wiem, czy kiedy je wyekwipuję w oddzielnym menu, to mają one jakikolwiek wpływ na moją postać.
O systemie walki System walki składa się ze zwykłych ataków, ich mocniejszych wersji oraz ciosów specjalnych, którymi zazwyczaj są ataki dystansowe. Kluczem do sukcesu jest jednak odpowiednie zarządzanie dwoma zasobami: Cosmo i Siódmym Zmysłem.
Ten pierwszy ma wskaźnik podzielony na cztery segmenty i napełnia się gdy atakujemy. Możemy też naładować go sami trzymając L2. Każdy z tych segmentów możemy osobno zużyć, by wzmocnić jeden atak (zwykły, mocny lub specjalny) lub by nasza postać szybko znalazła się obok przeciwnika, bez względu na dzielący je dystans. Jest to dość dobry mechanizm i mimo że ten ruch pozwala ominąć nadchodzące ataki specjalne, to trwająca animacja daje drugiemu graczowi czas na unik lub blok - im większy dystans, tym dłuższa animacja.
Saint Seiya: Brave Soldiers
Z kolei pasek Siódmego Zmysłu najszybciej napełnia się, gdy otrzymujemy obrażenia. Możemy go wydać, by na kilka sekund drastycznie zwiększyć prędkość i siłę ataków.
Ostatecznie najważniejsze są tutaj możliwość szybkiego pokonywania dużych dystansów dzięki Cosmo oraz Siódmy Zmysł. Ten ostatni jest tak potężny, że ociera się o oszukiwanie. Grając w trybie kampanii rzadko miałem okazję go używać, gdyż byłem głównie w ofensywie, ale gdy tylko nadarzała się okazja, wiedziałem, że naciskam przycisk "Wygrywam”. Niestety, podczas gry sieciowej najlepszym remedium na Siódmy Zmysł jest po prostu ucieczka przed przeciwnikiem lub blokowanie wszystkich ciosów (gra nie rozróżnia ataków na Low-Med-High, więc jest to bardzo proste). Pal sześć zwiększone obrażenia, ale skrócony czas animacji ataków daje wtedy przeciwnikowi ogromną przewagę.
Największym problemem (i jednocześnie zaletą) walki w Brave Soldiers jest system Cosmo. Twórcy podpięli pod niego bardzo wiele mechanizmów, dzięki czemu jest on najważniejszym zasobem jakim dysponujemy. Dzięki temu nigdy nie czujemy się zbyt potężni i nieustannie mamy wrażenie, że potrzebujemy więcej, bo jest tyle rzeczy, które chcielibyśmy zrobić. Niestety, ogromna mobilność postaci i mało precyzyjny widok zza pleców bohatera zupełnie niwelują jeden z najważniejszych aspektów bijatyk - kontrolę dystansu pomiędzy postaciami. W Brave Soldiers zupełnie nie ma znaczenia w którym miejscu areny znajdują się postacie, nie ma to żadnego wpływu na rozgrywkę.
Saint Seiya: Brave Soldiers
Lokalnych trybów rozgrywki mamy całkiem sporo i jest w czym wybierać. Nawet proste walki jeden na jeden oferują liczne urozmaicenia, jak walka z ukrytym paskiem życia, pojedynek do pierwszego uderzenia (trochę jak Divekick) czy taki, w którym wygrywa pierwszy gracz, który przewróci trzy razy przeciwnika. Dodatkowo mamy do dyspozycji tryby Survival i Galaxian War - pierwszy jest raczej oczywisty, a drugi to tryb turnieju dla 8 graczy.
Tryb online, już standardowo, dzieli się na mecze rankingowe i walki z przyjaciółmi. Niestety, żadne z lokalnych urozmaiceń nie jest tutaj dostępne i jedyne co możemy robić, to toczyć zwykłe pojedynki jeden na jeden. Kod sieciowy wydaje się całkiem solidny, choć w bijatyce, w której wykonywane ataki są tak mało precyzyjne, trudno ocenić, czy spóźniony blok to wina laga, czy może tak po prostu ma być.
Werdykt Trudno jest mi komukolwiek polecić Saint Seiya: Brave Soldiers, nawet mimo tego, że momentami dobrze się bawiłem.
Dla fanów luźnych gier towarzyskich zupełnie się nie sprawdzi, gdyż dostęp do najlepszych elementów gry wymaga od nas mozolnego ich odblokowywania. Wielbicieli bijatyk odstraszy niedopracowany i nieprecyzyjny system walki. Fanów serii z kolei zawiedzie bardzo źle wykonany tryb fabularny, choć wystarczyło chociaż dodać fotosy z serialu zamiast zagadywać nas na śmierć.
Widać, że włożono w tę grę wiele serca, ale nie starczyło pomysłów lub budżetu na tak ambitny rozmiar produkcji. Ostatecznie nazwałbym Brave Soldiers szybkim fan-service, które jest skarbnicą smaczków z „Rycerzy Zodiaku” w opakowaniu nie najlepszej gry.
Ocena: 2/5 - Ostatecznie (Ocenę 2 otrzymują gry słabe, ale niepozbawione dobrych momentów. Zdecydowanie tylko dla fanów gatunku, tylko, jeśli nie ma niczego innego do grania)
Łukasz Józefowicz
Platformy: PS3 Producent: Dimps Wydawca: Namco Bandai Dystrybutor: Cenega Data premiery: 22.11.2013 Grę do recenzji dostarczył dystrybutor.
- Platformy: PS3
- Producent: Dimps
- Wydawca: Namco Bandai
- Dystrybutor: Cenega
- Data premiery: 22.11.2013
Grę do recenzji dostarczył dystrybutor.
Saint Seiya Brave Soldiers (PS3)
- Kategoria wiekowa: od 12 lat