Sacred 3 - recenzja
Po pierwszych kilkudziesięciu minutach spędzonych z grą zadałem sobie pytanie: „To tak na poważnie?” Nie, nie na poważnie. Sacred 3 to pastisz. Pastisz, który jest równie zabawny, co niekonsekwentny.
06.08.2014 | aktual.: 30.12.2015 13:26
Nasz wróg, którego serce ciemne jak odmęty oceanu...
Stop. W momencie poznawania linii fabularnej zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak. Żądny władzy czarnoksiężnik i jego obskurna armia chcą podbić naszą krainę. Naturalnie, jedyną siłą zdolną powstrzymać niecne zamiary szwarccharakteru jest grupa bohaterów. Dialogi pomiędzy przewodniczką gracza, „narady wojenne” i szepty duchów oręża (o których więcej w dalszej części tekstu) praktycznie upewniły mnie, że Sacred 3 jawnie kpi sobie z koncepcji czarno-białej walki ze złem i prostoliniowych postaci. Poważniejsi wrogowie, których przyjdzie nam spotkać w czasie wyprawy, są absolutnie przerysowani - zarówno pod względem wyglądu, jak i dialogów, charakterów czy głosu. Mamy umięśnionego generała, który przypomina Bane'a z Batmana, a jego śmiech dobitnie mówi „jestem czarnym charakterem i pokrzyżuję twoje plany”. Mamy też chudego, nieporadnego maga, który skrzekliwym głosem plącze się w najprostszych zdaniach. Naturalnie, nic mu nie wychodzi. Taki los nieporadnych magów.
Gra aktorska w Sacred 3 jest rewelacyjna. Głos Arii, która prowadzi gracza przez rozgrywkę jest bardzo przyjemny i wielokrotnie wywołał uśmiech na mojej twarzy. Tym, którzy znają angielski, polecam wsłuchać się w absurdalne wymiany zdań i komentarze postaci - można wyłapać sporo smaczków. Niestety, w zrozumieniu tej parodii nie pomaga polska wersja językowa, która jest wręcz dramatyczna. Przetłumaczony tekst w żadnym wypadku nie oddaje intencji i komizmu sytuacji, przez co spora część żartów wygląda po prostu głupio, niczym docinki przedszkolaków.
Magią i mieczem, za Ancarię!
Sacred 3 nie jest RPG-iem. Nie spodziewajcie się więc ciekawie rozpisanych głównych postaci, masy statystyk i ścieżek rozwoju. Do wyboru mamy 4 bohaterów - każdy z własną, płytką i krótką historią i lekko różniącym się stylem gry. Krnąbrny, masywny wojownik, zwinna amazonka walcząca włócznią, szlachetna Serafia, która przypomina paladyna i zaprawiony w mroźnej dziczy łowca - oto dostępny zestaw. Na początku próbowałem grać łucznikiem, bo zazwyczaj tego typu herosów wybieram, ale szybko przekonałem się, że Sacred 3 ma nieco inne spojrzenie na tę klasę. Barbarzyńca z łukiem, ot, tyle. Postawiłem więc na Serafię.
Opis postaci sugerował, że dane mi będzie siać zamęt wśród wrogów walką w zwarciu oraz rzucać potężne zaklęcia na średni dystans, które swoją boską mocą zmiotą przeciwników z powierzchni ziemi. I - oddając sprawiedliwość - nawet się nie zawiodłem. Sacred 3 nie jest standardowym hack and slashem. To raczej slasher, czy bijatyka z rzutem izometrycznym. Nie zdobywamy ekwipunku, a kampania podzielona jest na misje, za które jesteśmy punktowani. Każda z postaci ma do dyspozycji podstawowy atak oraz dwie umiejętności specjalne. Moce można rozwijać wraz z postępami w grze, jednak nie są to zbyt ciekawe zmiany - większy zasięg, procent do obrażeń, szansa na powalenie itd. Ataki zgrabnie się łączą, a umiejętność uniku oraz bloku jest istotna. Grałem na najwyższym poziomie trudności, gdzie moment nieuwagi, nieodskoczenie czy nieprzerwanie ataku przeciwnika karały utratą sporej części zdrowia.
Sacred 3
Nasz bohater zdobywa doświadczenie, a za ukończenie misji fabularnych odblokowujemy nowy oręż, miejsca na mikstury i inne błyskotki (których nie używałem, po prostu nie ma to sensu). Nasza broń, podobnie jak umiejętności, rozwija się wraz z postępami. Każdy z mieczy Serafii ma inne statystyki bazowe i drzewko ulepszeń. Czy ma to większy wpływ na rozgrywkę? Nie do końca. Jedną broń możemy budować czysto pod obrażenia, drugą pod trafienie krytyczne, a trzecią pod wsparcie - czyli większa szansa na wypadnięcie kul zdrowia i otumanienie wroga. Wydawałoby się, że taka mechanika może mieć znaczenie w grze ze znajomymi. Nie ma. Sacred 3 jest po prostu zbyt łatwe. Co do gry wieloosobowej - możemy grać lokalnie, lub przez sieć. Im więcej graczy w drużynie (maksymalnie 4 graczy), tym przeciwnicy wydają się mocniejsi. Różnica nie jest jednak duża. Pozostałe aspekty rozgrywki nie ulegają zmianie.
Ciekawym rozwiązaniem mogły okazać się Duchy Oręża - czyli możliwość zaklęcia broni dodatkową właściwością. Tutaj ponownie się zawiodłem. Choć Duchów jest sporo, to ich wpływ na walkę jest praktycznie niezauważalny. Możemy wysysać życie, otaczać się tarczą, okazjonalnie razić wrogów łańcuchem błyskawic, ale podczas szlachtowania pomniejszych przeciwników te właściwości są znikome. Każde z widm ma swoją historię i linie dialogowe. Niektóre z tekstów, które wtrącają podczas rozgrywki są całkiem zabawne, większość jednak potrafi szybko zirytować. Duchy również możemy ulepszać, poprzez zdobywanie odłamków. Odbywa się to losowo, a zmieniają się jedynie liczby. Nie warto się więc fatygować.
Sacred 3 Launch Trailer OFFICIAL
Sacred 3 ma też sporo elementów platformowych. Lokacje często naszpikowane są pułapkami, a postęp w misjach wymaga uruchomienia konkretnego mechanizmu. Wszystko jest jednak bardzo liniowe i powtarzalne. Podczas gry wielokrotnie przyjdzie nam kręcić kołowrotkiem, bronić bramy, znaleźć odłamki klucza, unikać gradu kamieni czy błyskawic. I choć grałem z nastawieniem, że gra celowo kpi z utartych schematów, to szkoda, że twórcy nie wymyślili czegoś nowego.
Pocztówka z Ancarii. A na pocztówce skarpetki w sandałach
Wszystkie elementy gry sprawiają wrażenie niespójności. Płynna, dynamiczna rozgrywka i nieznaczący rozwój umiejętności. Ciekawi, ale banalni bossowie. Zręcznościowe, aczkolwiek powtarzalne elementy. Nie inaczej jest z oprawą.
Lokacje w nowym Sacred są naprawdę ładne i urozmaicone. Zwiedzimy między innymi gęste, mroczne lasy, w których przyjdzie unikać plujących jadem roślin, nawiedzone, pełne nieumarłych miasto, obskurne, śmierdzące krwią i siarką więzienie czy zapomnianą stolicę krasnoludów, której czas świetności dawno przeminął. Gra zmienia momentami ustawienie kamery, aby pokazać w pełni animowane pejzaże - z chęcią przystawałem i podziwiałem. Nie ukrywam, że miejscami autentycznie wczuwałem się w klimat Ancarii. Wszystko sprawia dobre wrażenie i cieszy oko... Dopóki nie przyjrzymy się postaciom. Bohaterowie wyglądają jak pierwsze modele entuzjasty 3ds Maksa, jakby wyjęci zostali z renderowanej animacji z roku 2000. To wszystko boli jeszcze bardziej, kiedy oglądamy przepięknie narysowane scenki przerywnikowe. Dlaczego, na litość, moja boska Serafia na ekranie po zakończeniu misji prezentuje się jak wojownik z niszowych bijatyk, w które grałem za dziecka na nadmorskich automatach? Co gorsza, modele wrogów i bossów są zrobione o wiele staranniej. Pasują do baśniowej otoczki i parodiowego wydźwięku gry. Herosi natomiast - wręcz przeciwnie. Mało tego - poruszają się równie komicznie, co wyglądają.
Zagrać?
Sacred 3 dostarczył mi mnóstwo zabawy. Z przyjemnością zmiatałem hordy wrogów, zgrabnie unikałem ataków bossów, podziwiałem okolice i słuchałem zabawnych dialogów. Nie jest to natomiast Sacred, którego znacie z poprzednich odsłon serii. Fabuła jest banalna, postaci płytkie, schemat rozgrywki kompletnie inny. Gra weszła na inne tory, a to, czy się spodoba, mocno zależy od podejścia. Osobiście postrzegam Sacred 3 jako produkcję stworzoną w pośpiechu, przez ludzi z ciekawymi pomysłami, którym zabrakło konsekwencji i spójności. Pastisz jest fajny, ale niektórych elementów nie da się w ten sposób wybronić. Niemniej jednak nie sposób odmówić tej grze pewnego uroku. Ostatecznie zachęcam do przekonania się samemu.
Tylko błagam, grajcie na padzie.
Platformy:PC, X360, PS3 Producent:Deep Silver Wydawca: Deep Silver Dystrybutor:Cenega Data premiery:01.08.2014 PEGI:16 Wymagania: Core i5 3.6 GHz, 4 GB RAM, karta graficzna 2 GB GeForce GT 640 lub lepsza.
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PC. Screeny pochodzą od redakcji.
Sacred 3 (PC)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 16 lat