Są polskie ceny gier na Playstation 5. I potwierdzają: będzie rozbój w biały dzień
18.09.2020 10:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wszyscy się tego spodziewaliśmy, ale jednak widok 349 zł pod pudełkiem z grą jest rzeczą, do której trudno będzie się przyzwyczaić.
Wyższe ceny gier nie są jakimś totalnym zaskoczeniem. Pierwszymi zwiastunami były zapowiedzi "NBA 2K21", za które trzeba było zapłacić w USA o 10 dolarów więcej. U nas? 10 lub 20 zł różnicy. Czyli do przełknięcia. Jakość samej gry to temat na inną dyskusję.
Co innego "Demon's Souls Remake". Za tę, przepięknie wyglądającą na pierwszy materiałach i świetnie zapowiadającą się grę, zapłacimy 349 zł. Taką cenę podają sieci RTV Euro AGD, Empik oraz Media Markt. I choć wiem, że szykowany pod Playstation 5 "Demon's Souls" jest budowany od podstaw, to jednak remake, a nie nowa, oryginalna gra.
Nieco lepiej wypada "Marvel Spider-Man: Miles Morales", za którego zapłacimy 269 zł. Ale tu znów mowa o tytule, który jest rozszerzeniem wydanego przed dwoma laty "Marvel's Spider-Man". Nie o pełnoprawnym tytule. Jest też do wyboru opcja z hitem z 2018 r. w pakiecie z dopiskiem "ultimate". Koszt? 349 zł.
319 zł zapłacimy z kolei za "Sackboy: A Big Adventure", natomiast za "Destruction AllStars" – 349 zł.
Wyższą cenę znajdziemy również przy niektórych tytułach szykowanych przez zewnętrznych wydawców. I tak za "Call of Duty: Black Ops Cold War" w wersji na PS5 zapłacimy 329 zł.
Ale nie każda gra zaliczy tak drastyczne podwyżki. "Assassin’s Creed Valhalla" to bardziej tradycyjny wydatek rzędu 239 -259 zł (w zależności od sklepu). Podobnie jest w przypadku gier pozostałych gier Ubisoftu, czyli: "Far Cry 6", "Immortals Fenyx Rising" czy "Watch Dogs Legion".
Sprawa innych tytułów jest jeszcze otwarta, ale wszystko wskazuje na to, że do nowych cen musimy się przyzwyczaić. Twórcy próbują tłumaczyć podwyżki rosnącymi kosztami produkcji, coraz większymi zespołami i nakładami na marketing. Do tego relatywnie niskie ceny samych konsol trzeba czymś nadrobić. A nic do wypełnienia luk fiskalnych nie nadaje się lepiej niż portfel gracza.