Rzut okiem na kolekcjonerkę Splinter Cell: Blacklist
Stany Zjednoczone dostały zdalnie sterowany model samolotu, reszta świata musiała zadowolić się skromniejszym, ale wyjątkowo porządnym zestawem. Zaglądamy do środka.
Koledzy zza oceanu już przeprowadzają pierwsze powietrzne próby latającego centrum dowodzenia. Fani w Polsce otrzymali za to kolekcjonerkę ochrzczoną jako „5th Freedom Edition”, w której skład wchodzą:
- Opakowanie kolekcjonerskie
- Srebrny steelbook
- 96-stronnicowy komiks
- Figurka Sama Fishera o wysokości 24 cm
- Mapy do trybu single i kooperacji: Martwe Wybrzeże i Jacht Miliardera
Oraz zawartość do odblowowania:
- pięć elementów wyposażenia: złote i bursztynowe gogle, buty ducha, buty opancerzone i rękawice taktyczne
- 5 mundurów: elitarny cyfrowy mundur Ghillie, mundur szpiega, mundur najemnika, mundur Upper Echelon i mundur Zaćmienia
- 5 broni: karabin snajperski VSS, taktyczny soundtrack M1014, karabin szturmowy HK 416, pistolet F40 i łuk
Tyle na papierze, a jak zestaw sprawdza się w praktyce? Zadziwiająco dobrze.
Pudło otulone jest coraz popularniejszą plastikową wsuwką. Zostało odpowiednio utwardzone, przez co nie sprawia wrażenia „kolekcjonerskiego” kartonu, a umieszczone na nim grafiki przyjmują minimalistyczny styl schematów utrzymanych w kolorze czarno-zielonym. Konstrukcja jest bardzo "ciasna", trzeba się trochę natrudzić ze zdjęciem górnej pokrywy. W środku wszystko siedziało na swoim miejscu dzięki piance, którą wyłożona jest wąska przegroda. Niby nic, a cieszy - zdarzało się już przecież, że elementy kolekcjonerek latały w pudełku zbiorczym bez ładu i składu.
Edycja kolekcjonerska
Steelbook nie ma co prawda żadnych wyżłobień, ale dłoń trzymająca noktowizor połyskuje, podczas gdy tło jest matowe. Przede wszystkim jednak, wbrew zapowiedziom, element ten nie jest srebrny, tylko opalizuje na złoto i efekt ten naprawdę może się podobać. W środku zamiast gołego stopu metali dostaliśmy niezłą grafikę przedstawiającą Fishera i Grim na pokładzie Paladyna. Całość zdecydowanie na plus.
Edycja kolekcjonerska
Po wzięciu do ręki zeszytu komiksu wrażenia były równie pozytywne. Okładka jest w miarę sztywna, przyjemnie chropowata, a całość wydrukowana na wysokiej jakości papierze kredowym. Niestety, w oczy rzuca się pewna niekonsekwencja w tłumaczeniu. Chmurki są co prawda w całości zlokalizowane (przy okazji - parę razy tekst ledwo mieści się w miejscu na niego przeznaczonym), ale kompletnie nie mogę zrozumieć dlaczego nie przetłumaczono przedmowy spod pióra twórców gry, między innymi Maxime'a Bellanda i Patricka Reddinga. Tylnej okładki również nie tknięto, podobnie jak wtopionych w tło napisów, ale to ostatnie można oczywiście zrozumieć.
Edycja kolekcjonerska
Na koniec danie główne zestawu. Przed premierą sporo osób narzekało na to w jaki sposób Fisher został przedstawiony na figurce, ale gwarantuję, że po wzięciu jej do ręki prysną wszystkie wątpliwości. Nie spodziewałem się takiej dbałości o szczegóły - całość wypadła naprawdę bardzo fajnie. Sporo elementów zostało pomalowanych techniką suchego pędzla, przez co ładnie połyskują, nie pozostawiając jednocześnie po sobie tandetnego wrażenia. Poza Fishera mogła budzić zastrzeżenia po zobaczeniu wizualizacji i faktycznie postać jest dość mocno wygięta do tyłu w barkach, ale powiedzmy, że mieści się to jeszcze w granicach możliwości kręgosłupa i da się na to patrzeć bez podejrzliwości. Albo po prostu Fisher na stare lata doczekał się lordozy.
Żadnych wyjątkowo rażących uproszczeń nie widać. Paski, spinki, sprzączki, zagięcia materiałów - wszystko prezentuje się świetnie. Niemniej perforowane elementy garderoby mogłyby w paru miejscach wyglądać lepiej, a samego Fishera można było postawić na jakimś żwirze, bo podstawkę lepiej pominąć milczeniem.
Edycja kolekcjonerska
Dodatki wirtualne cieszą, zwłaszcza że stanowią zaledwie miły dodatek, a nie sedno edycji. Instalacja 20 elementów przez PSN wymagała cierpliwości, ale faktycznie na zbyt mały wybór różnej maści ciuszków w grze żaden właściciel kolekcjonerki narzekał nie będzie.
Cena edycji konsolowej oscyluje wokół 279 złotych, co jest kolejną jej zaletą. W środku przydałby się co prawda soundtrack w fizycznej formie, tyle że muzyka w grze w mojej opinii odstaje od tego do czego przyzwyczaiła nas seria. Poza tym nie ma sensu wymagać zbyt wiele od wersji kosztującej zaledwie kilkadziesiąt złotych więcej od podstawowej. Za tę cenę dostaliśmy i tak bardzo dużo. Polecam.
PS W innych krajach europejskich dostępna była też edycja z zegarkiem zamiast figurki, ale przyjął on formę pikającej i świecącej zabaweczki.
Konrad Zabłocki