Rzeźnia skrytobójców, czyli moje rozczarowanie otwartą betą Assassin's Creed: Brotherhood

Assassin's Creed: Brotherhood to kontynuacja Assassin's Creed 2 - jednego z największych hitów zeszłego roku. Kontynuacja w sensie dosłownym, ponieważ akcja gry znów będzie się rozgrywała w czasach renesansu. W trybie dla pojedynczego gracza Ezio będzie miał za zadanie zjednoczyć tytułowe bractwo skrytobójców i przypuścić atak na zakon Templariuszy, którego centrum operacyjne znajduje się w Rzymie. Jednak w Brotherhood po raz pierwszy w serii znajdziemy tryb wieloosobowy.

marcindmjqtx

05.10.2010 | aktual.: 07.01.2016 15:56

Od wczoraj również gracze, którzy nie wykupili płatnego abonamentu PlayStation+ mogą brać udział w testach trybu multiplayer. Nie mogłem więc przepuścić takiej okazji, odpaliłem grę i... skryłem twarz w dłoniach. Czemu?

Ostrze w tłumie Mechanikę zabawy opisywał już Tomek i warto zapoznać się z jego wpisem, by na przykład nie przejmować się zbytnio wyborem "agenta", którym będziemy kierować. Nie wpływa to w żaden sposób na rozgrywkę, co jest moim zdaniem oczywistym marnotrawstwem. No, ale mówi się trudno i zabija dalej.

Na razie dostępny jest jeden tryb (Wanted) oraz jedna lokacja. Ubisoft odblokuje niedługo również drużynową rozgrywkę Alliance, która dostanie swoją mapę, a jeśli wzajemne mordowanie będzie szło nam sprawnie, to dostaniemy dostęp również do trzeciej planszy.

Pierwszym problemem, jaki napotkałem były pustki na serwerach. Przez bitą godzinę próbowałem znaleźć chętnych, ale gra na zmianę informowała mnie, że szuka sesji, dołącza mnie do niej, oczekuje na innych graczy, a potem poszukiwania rozpoczynały się od początku. Gdy wreszcie udało się Animusowi przenieść mnie do Castel Gandolfo odkryłem, że plansza zaludniona jest przez armię klonów postaci, w które możemy się wcielić. Wygląda to dziwacznie, ale wirtualna rzeczywistość, stworzona przez Abstergo to doskonałe wytłumaczenie dla każdej nielogiczności.

Członkostwo opłacane krwią Mapa jest mała, więc po kilku chwilach miarowego spacerku udało mi się namierzyć swój cel. Wtedy zginąłem po raz drugi, gdy jeden z trzech lekarzy z charakterystyczną, ptasią maską popisał się ignorancją w kwestii przysięgi Hipokratesa. Respawn przyniósł mi kolejne zlecenie, więc znów rozpocząłem cierpliwy spacerek w kierunku głównej hali ze schodami po obu stronach, gdzie znajdował się "wybraniec". Inny zabójca był jednak szybszy ode mnie. Czekając na nowe zlecenie zostałem zabity przez własnego klona. Cóż, zdarza się i tak. Przy okazji kolejnego dołączenia do gry postanowiłem nadać wydarzeniom tempa i rozruszać kości odrobiną parkouru. Dotarcie do celu zajęło chwilkę, ale moje popisy zdradziły mu moją pozycję i musiałem udać się w pościg. Ze wstydem przyznaję, że wyszedłem z wprawy i tłum spowolnił mnie na tyle, że kurtyzana zdążyła zamknąć wielkie okno i straciłem na nią kontrakt. Ze zdziwieniem przyjąłem fakt, że okna nie dało się otworzyć. Rozwierało się samo po pewnym czasie. Ech, ten Animus...

Dalsze przygody Wam daruję, bo sprowadzają się głównie do tego, że najpierw ja wbijałem komuś nóż w plecy, a potem ktoś inny mordował mnie. Oczywiście wszystko to na oczach tłumu, który niczym się nie przejmował. Po kilku, pełnych pościgów w spacerowym tempie i kompletnie losowych śmierci, meczach awansowałem w końcu o dwa poziomy i otrzymałem nowe umiejętności.

Mój zabójca zyskał możliwość chwilowej zmiany wyglądu, by zmylić swojego kata. Tomek pisał, że dodaje ona grze elementu strategicznego, więc wybrałem ją zamiast chwilowego szybszego poruszania się. Nie wiem, czy strategia to dobre słowo, ale średni czas życia mojej postaci znacząco się wydłużył. Minusem okazał się fakt, że inni gracze również zaczęli się przebierać. Zamiast więc w plecy wyznaczonych celów, ostrza wbijały się w ciała niewinnych przechodniów, a dyspozytornia miała mnóstwo roboty z przydzielaniem żądnym krwi zabójcom kolejnych zleceń. Po kilku minutach tej farsy zdecydowałem, że czas podziękować innym graczom (na szczęście wyłączanie głosu nadgorliwym nastolatkom odbywa się tu błyskawicznie) za zabawę i zakończyć kontakt z betą.

Zapytałem o opinie kolegów z redakcji i byli oni bardziej wyrozumiali. Zarówno Piotrek, jak i Tomek zgodnie stwierdzili, że od samego początku powinniśmy mieć dostęp do podstawowych zdolności, bo bez nich rozgrywka sprowadza się do chaotycznego biegania na oślep. Obaj brali udział w meczach, w których dostępny był cały arsenał zabójców i zaręczają, że wtedy zabawa nabiera rumieńców. Według Tomka, który oprócz Castel Gandolfo widział jeszcze Rzym i Sienę, pierwsza mapa wydaje się być zdecydowanie najmniej przystępna. To kiepski wybór na początek.

Warto też dodać, że udostępniona wersja różni się od tego, co dziennikarze mogli zobaczyć chociażby na E3 na przykład brakiem informacji o tym, że znajdujemy się w polu widzenia tropiącego nas gracza. Piotrek ubolewa nad jego brakiem, ja również, bo taka wiedza wzmagałaby napięcie, a jednocześnie wiedzielibyśmy kiedy jesteśmy względnie bezpieczni.

Proszę mnie wypisać Niestety, mi zaproponowana przez Ubisoft zabawa kompletnie nie leży. To zwykłe wyciskanie kolejnych pieniędzy z Assassin's Creed 2 przy możliwie małym nakładzie pracy. Wierzę oczywiście, że wraz ze zdobywaniem kolejnych poziomów postaci, robi się ciekawiej, ale nie zaliczam się do zapalonych fanów serii i nie zamierzam na siłę szukać w Brotherhood ukrytej grywalności. Nie chodzi tu bynajmniej o fakt, że to tylko beta i w pełnej wersji będzie lepiej. Nie przeszkadzają mi bowiem jakieś drobne szczegóły, lecz to, że rozgrywka opiera się na spacerowaniu po planszy i wpadaniu na innych ludzi.

Jestem wdzięczny Ubisoftowi za betę, gdyby nie ona do zakupu gry mogłaby skusić mnie ciekawość. Teraz wiem, że spokojnie poczekam na obniżkę ceny, bo interesuje mnie tylko dalszy ciąg przygód Ezio.

Jak sytuacja wygląda u Was - pomysł Ubisoftu zdał egzamin czy rozczarował?

Maciej Kowalik

Źródło artykułu:Polygamia.pl
zapowiedzi360ubisoft
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.