Rzeczy, które robisz w Simsach na Facebooku, zostają w Simsach na Facebooku

Rzeczy, które robisz w Simsach na Facebooku, zostają w Simsach na Facebooku

marcindmjqtx
09.09.2011 15:55, aktualizacja: 15.01.2016 15:44

Jeżeli dobrze zrozumiałem, świadomie flirtowałem z kobietą niebędącą moją dziewczyną. Chyba. Nie jestem pewien.

Jest sobotni poranek, zasiadam przed komputerem z postanowieniem wypróbowania The Sims Social. Otrzymałem już zaproszenia od dwóch koleżanek z mojej listy znajomych. Jedna jest mężatką, matką, druga ma narzeczonego. Tworzę sobie swojego sima poprzez tradycyjne kliknięcie guzika „losuj”. Jedynym prawdziwym wyborem kreującym jego ja było nadanie mu spośród kilku dostępnych osobowości tej określanej mianem „pokrętnej”. Jakoś nie pasowała mi „gwiazda rocka” czy „geek”. Ile można.

Więc jest sobota, jednym okiem klikam Simy na Facebooku, drugim przeglądam RSS-y i piszę newsy do serwisu. Pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak z moim życiem, było to, że kazałem swojemu simowi robić to samo. Siedział na swoim krzesełku i cierpliwie stukał w klawiaturę, aby zdobyć wyższy poziom umiejętności w pisaniu. Poczułem się naprawdę źle.

Główną myślą przyświecającą współczesnym (tzn. młodszym niż dwa lata) grom społecznościowym jest niepozostawianie gracza ani na moment bez jakiegoś zadania, którego nie byłby w stanie wykonać. Tak też mój sim komponował piosenki na gitarze, wypełniał quizy, aż wreszcie nadszedł czas zacieśnienia sąsiedzkich więzów. W końcu punkty same się nie zrobią. Po nawiązaniu przyjacielskich stosunków dostałem zadanie polegające na flirtowaniu z sąsiadem. Czy też w moim wypadku: sąsiadką. Machinalnie wybrałem z opcji dialogowych „flirtowny żarcik”, kliknąłem i nagle mnie olśniło: CHRYSTE, PRZECIEŻ ONA MA CHŁOPAKA. JA MAM DZIEWCZYNĘ. CO TERAZ???

Ze strachem spojrzałem na siedzącą obok moją dziewczynę, technicznie rzecz biorąc narzeczoną, i wydusiłem z siebie: chyba z kimś flirtowałem. W Internecie.

Marta wywróciła oczami, wiedząc, że po raz kolejny za bardzo się wczułem i zapomniałem o granicy przebiegającej pomiędzy bohaterem gry a graczem. Bo w końcu to Sam Fisher ratuje świat przed terrorystami i to Nathan Drake odkrywa tajemnicze skarby, a nie ja. W Sims Social jest tak samo: to Evan Thomas, a nie Konrad Hildebrand, flirtował z Vili Dontlikeu. A Vili to Vili, nie Sylwia.

W ramach zadośćuczynienia postanowiłem sprawić, by Evan stał się zaprzysięgłym wrogiem Vili. A także, pełen wyrzutów, zaciągnąłem sima Marty, Denise Brown, do łóżka. Co prawda wyszło to nieco przez przypadek, bo kto by się domyślał, co w świecie simów oznacza opcja „WooHoo”?

- Właśnie się z tobą przespałem, to znaczy w Simsach - oświadczyłem z dumą. Marta westchnęła ciężko, nie odwracając wzroku od ekranu komputera, na którym też widać było facebookowe Simy.

Kim są ludzie w świecie gier? W większości przypadków: graczem. W drużynowej strzelance przeciwnikiem bardziej nieprzewidywalnym niż jakakolwiek sztuczna inteligencja. W MMO aktorem, który zapełnia scenę wirtualnego świata. W grze z serwisu społecznościowego... towarem, czy też, jak twierdzi Ian Bogost, autor wyśmiewającego tego rodzaju produkcje Cow Clickera, walutą. Biorąc udział w dowolnym Mafiaville zgadzamy się na traktowanie naszej listy znajomych jako źródła środków płatniczych, dzięki którym zdobywamy nową grządkę, krowę lub karabin.

Zacieśnienie relacji pomiędzy Evanem a Denise nie było przypadkowe, i pisanie, że zrobiłem to z powodu wyrzutów sumienia, jest obłudnym kłamstwem, wybaczcie. Główną motywacją w przeklikiwaniu się przez kolejne opcje towarzyskie była chęć zebrania jak największej liczby gołąbków symbolizujących dobre uczynki. Dzięki nim mogłem swojemu simowi zbudować regał na książki, niezbędny do ukończenia jednego z zadań.

Niestety, pomimo osiągnięcia niewątpliwego sukcesu, jakim było zaciągnięcie do łóżka sima należącego do kobiety, która siedziała obok mnie dwa metry dalej, upragniony gołąbek nie wypadł z łóżka. Gdy poskarżyłem się Marcie, że po stosunku nie wypadł z niej, to znaczy z jej sima, gołąbek, to spojrzała na mnie jeszcze ciężej i wyszła do kuchni, zrobić sobie kawę.

Po incydencie z Vili byłem początkowo oszołomiony możliwościami towarzyskich komplikacji, jakie niosą ze sobą Simy. Już Sun Zi w swoim wiekopomnym dziele pisał o siedmiu sposobach na udany podryw na Facebooku. Sims Social dodają do tego całą nową warstwę możliwości. W końcu czym lepiej powiesz „mam na Ciebie ochotę” niż przesłaniem jednego punktu energii lub pomocą w wykończeniu nowego pomieszczenia?

Rzeczywistość wygląda jednak nieco bardziej niepokojąco, niż sobie na starcie wyobrażałem. Sims Social nie jest grą MMO w takim znaczeniu, że to, co robimy, natychmiastowo odbierają inni użytkownicy. To nie Second Life, tutaj stosunki towarzyskie mogą być asymetryczne. O flircie pomiędzy Evanem a Vili właścicielka tej drugiej nie została poinformowana. Znaczy się, teraz już wie. Choć znajome małżeństwo sprawiło, że ich simy są ze sobą także i w simowym życiu, to nie ma żadnego problemu, aby w świecie sima Marty mój sim był dla niej wrogiem, a w świecie Evana, Denise była jego kochanką.

Mój Sim nie jest mną. Jest stworzonym przeze mnie aktorem w Twoim świecie, który zapełniasz swoimi fantazjami. Gdzieś na świecie są ludzie, którzy bojąc się okazać komuś uczuć, realizują swoje marzenia o byciu z Tą osobą w ramach Simsów na Facebooku. A druga strona osoba może nawet o tym nie wiedzieć.

Electronic Arts o tym wie, dlatego reklamuje grę hasłem: „Zbuduj dom. Zbuduj związek. Zbuduj życie”.

Konrad Hildebrand

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)