RPG + RTS = RPGTS, czyli SpellForce 3 w akcji
Kto pamięta, różdżka w górę. Ci, którzy w poprzednich częściach spędzili długie godziny, mogą spodziewać się więcej tego samego.
SpellForce kiedyś zjadł mi trochę czasu, ale potem kompletnie ulotnił się z głowy na wiele, wiele lat - do momentu aż gdzieś w sieci mignął news o tworzeniu "trójki". Wtedy złapałem się za głowę i pomyślałem: o kurczę, czemu kompletnie zapomniałem o istnieniu tej gry? I, co ważniejsze, czemu dopiero teraz powstaje jej kontynuacja?Głównym atutem serii zawsze było to, że stawiała na silne łączenie dwóch gatunków - RPG-a i RTS-a. Mieliśmy naszego bohatera, wykonywaliśmy zadania, wbijaliśmy poziomy i zbieraliśmy coraz to potężniejszy ekwipunek, ale jednocześnie prędzej czy później stawaliśmy na czele jakiegoś obozu i rozbudowywaliśmy go, zbierając zasoby i tworząc całe armie. A wszystko to ubrane w pompatyczne szaty high fantasy.I teraz jest dokładnie tak samo. Twórcy podkreślają, że ich głównym celem jest stworzenie nie RPG-a z elementami strategii, nie RTS-a z dodatkami RPG-owymi, tylko grę, która niezauważalnie lawiruje między tymi gatunkami, tworząc jeden spójny. Najlepszym przykładem tego podejścia jest kwestia dialogów - dzieją się one nad głowami bohaterów, nie przerywając samej rozgrywki; możemy jednocześnie wysyłać robotników do ścinania drzew i prowadzić rozmowę z naszym kompanem - gramy wtedy i w RTS-a, i RPG-a, i właśnie takie doświadczenie szykują dla nas twórcy.Jeśli ktoś grał w poprzednie SpellForce'y, to nic go tutaj nie zaskoczy. Po prezentacji gra zdaje się bardzo wtórna względem poprzedniczek, co dla jednych będzie wadą, a dla drugich zaletą. Fabularnie tytuł pełni zaś rolę prequela - osadzony 500 lat przed wydarzeniami z "jedynki" pokaże, jak doszło do powstania Kręgu, czyli organizacji magów odpowiedzialnej za rozłam świata. Możemy podobno spodziewać się sporo polityki oraz intryg inspirowanych "Grą o Tron". Nowi gracze bez problemu wejdą w uniwersum, a fani dostaną dużo smaczków i spotkają bohaterów, którzy w pierwszej części byli postaciami historycznymi. Poznanie tej opowieści zanurzonej po spiczaste uszy w klasycznym fantasy zajmie co najmniej 30h - samemu lub w co-opie.
Klasyczne będą też dostępne frakcje - Ludzie, Elfy i Orkowie. Klasy podzielono z kolei podobnie jak w szóstej części "hirołsów" - na te parające się klasyczną bitką i obdarzone talentem magicznym. Będą odpowiednie drzewka z umiejętnościami, atrybuty, specjalizacje... Wszystko co znane w gatunku od lat, standardowe do bólu.Lekkiego twistu doczekał się za to aspekt RTS-owy. Nasza baza będzie się bowiem dzielić na strefy i każda będzie miała swój limit robotników, określony teren do zabudowy czy źródła surowców. Zasoby będą mogły być oczywiście przekazywane między poszczególnymi ekosystemami. Nie będziemy jednak mogli rozpocząć nowej strefy w oddaleniu od poprzedniej - wszystkie muszą do siebie przylegać. Poza tym na mapie pojawią budynki neutralne, których przejęcie da różne bonusy - na przykład ruiny świątyni nekromantów przyzwą nieumarłych zabijających naszych wrogów, a po wyswobodzeniu miasteczka lokalna rzeźnia zacznie dostarczać nam mięso.Graficznie SpellForce 3 prezentuje się atrakcyjnie, oczy cieszą krajobrazy i efekty zastosowane przy rzucaniu czarów. Ma to jednak poważną cenę - w grze nie uświadczymy tak charakterystycznej dla serii kamery TPP. To o tyle niefortunne, że płynne przechodzenie z widoku zza pleców do lotu ptaka było właśnie tym, co zdecydowanie wzmacniało gatunkowy miks serii. Teraz okazuje się, że wyjątkowe doświadczanie strategii czasu rzeczywistego z perspektywy trzeciej osoby nie będzie już możliwe. Twórcy usprawiedliwiają się, że woleli skupić swoje siły na jak największym pogłębieniu mechaniki. Cóż, miejmy w takim razie nadzieję, że bogata rozgrywka otrze nam łzy po kamerze TPP. Bitwy mają mieć podobno większy rozmiar i potencjał taktyczny.
Zastanawiam się, czy twór w stylu SpellForce'a 3 może się przyjąć, gdy wyjdzie w 2017. Jako dzieciak, owszem, zagrywałem się w jedynkę, ale teraz minęło 14 lat, a trójka zapowiada się na dokładnie tę samą grę ze współczesną grafiką i kilkoma drobnymi modyfikacjami. Z drugiej strony może akurat właśnie SpellForce może sobie na to pozwolić? Jego miksowanie gatunków jest na tyle charakterystyczne, że wciąż ma szansę na wyróżnianie się w tłumie. Nawet jeśli nie ma kamery TPP. I nawet jeśli akcja rozgrywa się w bardzo, bardzo klasycznym high fantasy z ludźmi, elfami i orkami na czele. To tak jak w muzyce - są takie kapele, które od dekad grają dokładnie to samo i nikt w sumie nie ma nic przeciwko.