Rozwój postaci w MMORPG to udręka? Niech chociaż będzie zabawna
Gracze to zmyślne bestie, szczególnie we wszelakich MMO. Skoro mechanika zmusza do nudzenia się, sami dbają o odpowiednią rozrywkę
Zabawa w MMORPG to świetna sprawa. Poznajemy ludzi z całego świata, łączymy się w gildie, wspólnie chodzimy tłuc bossów na raidach, ulepszamy swój ekwipunek i tak dalej. Jest tylko jeden problem - większość tego wszystkiego zaczyna się w endgamie, czyli kiedy już wymaksujemy swoją postać.
Element ten zawsze odpychał mnie od wsiąknięcia w World of Warcraft czy praktycznie każdą tego typu grę. Bo ile można zbierać niedźwiedzie tyłki dla szamana ludzi-borsuków, tylko po to, żeby dostać w nagrodę szalik i pójść do szamana ludzi-bocianów robić dokładnie to samo, ale z tyłkami dzików?
SWTOR - Easy Credit farming. Just under $6,000,000 in 1.5 hours
I tak przez kilka godzin...
Raz mi się udało, po tym jak w The Old Republic wprowadzono gigantyczny bonus do zdobywanego XP, przez co mogłem skupić się na wątku fabularnym, zupełnie pomijając zbieractwo. Od WoW-a natomiast odbiłem się w okolicach 70 poziomu postaci i już do niego nie wróciłem. Bo choć jestem przekonany, że endgame jest tam świetny, nie chciało mi się do niego dochodzić.
A jest jeszcze rutyna. Zabić z grupą zielonego smoka, liczyć na fajny loot, potem podlać marchewkę i po raz setny uratować tę samą wioskę przed Murlockami. I tak kilka razy w tygodniu. A przecież gram po to, żeby uwolnić się od rutyny.
Niektórym bardzo ona przeszkadza, ale nie chcą rezygnować z ulubionej gry. Wtedy wpadają na różne pomysły, jak na przykład ten, gdzie jedna gildia dokumentowała swoje wyczyny w Paincie. Albo gość, który dobił do maksymalnego poziomu w Mists of Pandaria nie opuszczając strefy początkowej i nie opowiadając się za żadną ze stron konfliktu. Po prostu zbierał zielsko. Podobnie jak taureński druid, który 90 poziom postaci osiągnął nie zabijając nikogo.
Herb/Mining Route - Doubleagent @ The Wandering Isle (Neutral Pandaren)
Można też być jak gracz wcielający się w Gromogga - Orka, który dopiero zaczyna swoją przygodę w Azeroth. Wykorzystał on wbudowaną w World of Warcraft integrację z Twitterem, by prowadzić szczegółowy dziennik swoich poczynań. Dowiemy się z niego, jak przebiegają spotkania Gromogga z mobami, co zastał na cmentarzu czy jak pomagał armii Krom'gara odeprzeć atak Sojuszu. Oczywiście wszystko w charakterystycznym dla prostego Orka stylu.
Jedni dokumentują swoje podróże w formie wideo, drudzy po prostu je opisują, nawet w formie drukowanej. Jeszcze inni podchodzą do tematu z drugiej strony - tej informacyjnej. Jak na przykład polskie radio Galnet w Elite. Znajdziemy tam nie tylko muzykę umilającą czas spędzony w kokpicie, ale też codzienną porcję informacji ze świata gry.
Elite Dangerous Distant Worlds - A journey beyond the Abyss (Part 1)
Niezależnie od tego, czy ktoś robi to wszystko dla jaj, czy na poważnie, w każdym przypadku widać duże zaangażowanie i dowód na to, że nudna z pozoru gra wcale nie musi taka być.
Bartosz Stodolny