[Rozpoznanie wzorca] Turkusowe marzenia
[Rozpoznanie wzorca] Turkusowe marzenia
Dlatego nie dziwię się, kiedy branża growa ucieka w retro i nostalgię, produkując kolejne części lub remake'i starych przebojów. Mam też dużo zrozumienia dla desperackich nieraz prób wymyślania jakiś nowych zjawisk. A było to tak.
Jedna z najpopularniejszych platform do gier, czyli iPhone, dostała w tym tygodniu nową, siódmą wersję systemu, która drastycznie zmieniła cały paradygmat estetyczny obowiązujący do tej pory w urządzeniach z logo jabłka. Zamiast imitacji sztucznej skóry i udawania rzeczywistości system i aplikacje zyskały teraz minimalistyczny, płaski wygląd, ikony zaś z symulowanej wypukłości zmieniły się w białe, proste symbole na tłach z jaskrawymi przejściami tonalnymi. Kiedy to zobaczyłem pierwszy raz, pomyślałem sobie – totalny seapunk.
Co to jest „seapunk”? To właśnie jedno z tych wymyślonych zjawisk, na które patrzę z sympatią, świadomy sztuczności „wymuszonego mema”. Artykuł z wikipedii, którego autorzy prawdopodobnie stoją za wykreowaniem zjawiska, określa go jako „podgatunek muzyki popularnej, trend mody i styl w designu stworzony w internecie przez małą grupę entuzjastów sieci społecznościowych. Seapunk zyskał popularność przez dzielenie się, przesyłanie i linkowanie w sieci”.
O ile „seapunk” jako gatunek muzyki uważam za największy szwindel w tym całym projekcie (dzielenie muzycznego włosa na czworo nie interesuje mnie), to już seapunkowa moda i nurt estetyczny są ciekawe i warte przyjrzenia się. Bazą dla seapunku jest kolor turkusowy, tak jak kolor farby do włosów używanej przez dziewczyny wrzucające swoje seapunkowe zdjęcia na twittera czy tumblra. Jak u syrenek albo Sailor Neptun z kultowego anime. Mogliście je widzieć u Lady Gagi, Katy Perry albo Gwen Stefani (Zombelle, jedna z prekursorek seapunka twierdzi, że jej znajomi pracują dla Lady Gagi, potwierdzając tym seapunkowe inspiracje piosenkarki). Do tego pastelowe gradienty i ikonografia związana z oceanem. Palmy. Delfiny. Tajemnica Atlantydy, więc ezoteryka, kryształy i egipskie krzyże. Komputerowa grafiko rodem z lat 90.
I jesteśmy w domu. Seapunk nie jest niczym innym, jak fragmentem obowiązującej wciąż w tym sezonie nostalgii za latami 90., który zaczął żyć swoim własnym życiem. Czarodziejka z Księżyca spotyka Johny'ego Mnemonica.
**CYBERNETYCZNE DELFINY **
Film „Johny Mnemonic” na podstawie opowiadania jednogo z ojców cyberpunka, Williama Gibsona, wyszedł w 1995 roku i okazał się dość ambitną porażką. Była to pierwsza poważna – i spóźniona o co najmniej pięć lat – próba zachodniej kinematografii, by zmierzyć się z gatunkiem (przypomnę, że w tym samym roku wyszedł „Ghost In The Shell” Mamoru Oshii, który w ogóle się nie zestarzał). Gdy ogląda się go dziś najbardziej boli wizja internetu, ożenionego, jak to było modne w latach 90., z wirtualną rzeczywistością. Źródło tkwiło w fantasmagorycznych wizjach Gibsona z lat 80., który tak opisywał metaforę połączenia człowieka z maszyną (wynik obserwacji salonów gier, w których nastolatkowie niemal zanurzali się w świecie gry wideo). Minęła dekada i popularność zyskała sobie renderowana grafika. Teledyski techno pełne były abstrakcyjnych kształtów symbolizujących wnętrze komputera.
To samo działo się w grach komputerowych. Wirtualna rzeczywistość w grach takich jak Bloodnet, Beneath a Stelth Sky czy Cyber War, kontynuacji filmu „Kosiarz umysłu” wyglądała jak demko możliwości programu „3D Studio”.
Ale mimo pewnej obciachowości „Johny Mnemonic” miał wiele fajnych momentów. Takich jak występ Henry'ego Rollinsa czy postać Jonesa, delfina-cyborga, weterana wojennego, który służył w marynarce jako saper. O właśnie, delfiny, jakże umiłowane przez science-fiction z lat 90. W serialach reprezentował je gadający przez elektronicznego tłumacza delfin Darwin z serialu „SeaQuest DSV”, opowiadającego o przygodach załogi podwodnego okrętu badawczego. Taki „Star Trek”, tylko pod wodą, i byli nawet kosmici.
Kosmici, delfiny, science-fiction... dodajmy do tego gry i dostaniemy najważniejszą postać seapunkowej ikonografii – delfina Ecco, tytułowy bohater gry wydanej na konsolę Sega Mega Drive (znaną w USA pod nazwą Genesis).
Ecco The Dolphin opublikowało w 1992 roku węgierskie studio Novotrade International i jeśli miałbym opisać ją jednym zdaniem, byłoby to „Flashback z delfinem” (trochę dziwnie to brzmi biorąc pod uwagę, że Flashbacka zrobiło studio Delphine Software). Napędzana fabułą gra zręcznościowa, w której trzeba pokonywać podwodne korytarze, energię odnawia się jedząc ryby i trzeba pamiętać, żeby nie zabrakło powietrza (ofiarom polskiego systemu edukacji przypominam, że delfiny to ssaki).
Fabuła zaczyna się od tego, że stado naszego delfiniego bohatera znika w dziwnych okolicznościach porwane przez tajemniczy wir. Ecco rusza na poszukiwania, zwracając się o pomoc do innych morskich stworzeń. Im głębiej w historię, tym dziwniej, pojawią się podróże w czasie, Atlantyda i kosmici.
Ponieważ bohaterem jest delfin, mechanika gry jest całkiem oryginalna. Wrogów można atakować przez szybkie uderzenie pyskiem, jesteśmy także wyposażeni w sonar (przez który delfiny w grze nazywani są Śpiewakami). Służy on do aktywacji kryształów (kolejna seapunkowa ikona!), zawierających ważne informacje i pozwalających otwierać niedostępne wcześniej przejścia, jak również do mapowania okolicy. Warto w nią zagrać po latach, choć jest dosyć trudna, to doświadczenie jest niezapomniane.
Ecco doczekał się kilku kontynuacji, warto też wspomnieć, że w 2006 jego twórcy wypuścili grę Jaws Unleashed, opartą na kultowym filmie „Szczęki”. Zamiast, jak w filmie, polować na morderczego rekina, gracz wciela się tu właśnie w morskiego drapieżnika i zjada ryby oraz nurków.
Seapunk to krótkotrwała hipsterska moda, ale okazuje się ciekawa, jeśli spojrzeć na nią w kontekście historii cyberkultury. Zeszłowieczna wizja internetu i wirtualnych światów, przedstawianych najpierw w cyberpunkowych powieściach lat 80, a potem w filmach i teledyskach z „najntisów”, powróciła teraz. I przez tę krótką chwilę, w paru dziwnych obrazkach, cyberprzestrzeń wygląda tak, jak ją sobie wyobrażano.
JAK ZOSTAĆ SEAPUNKOWCEM W WEEKEND – PORADNIK:
Wersja ekonomiczna, która nie wymaga dużych inwestycji i szaleństw typu farbowanie włosów i bieganie po butikach w poszukiwaniu odpowiednich strojów (co jednak wcale nie jest trudne, sklepy są pełne pasujących do tego stylu ciuchów – co świadczy o pasożytniczym charakterze seapunka – i łatwo sobie coś znaleźć, ale żaden szanujący się gracz nie wyjdzie z domu w weekend).
- Aplikacja Tropix z App Store (darmowa, wymaga iPhone'a albo iPada, ale nie oszukujmy się, jeśli chcesz być hipsterem, to podstawowy sprzęt), służąca do tworzenia seapunkowych kolaży. Można je potem wklejać na fejsbuka i irytować znajomych.
- Gra Ecco The Dolphin (wersja na iOs – 89 centów, dostępna również w pakiecie Sonic's Ultimate Genesis Collection dla Xbox 360 i PlayStation 3).
- Gra Beneath The Steel Sky (dostępna w serwisie GOG za darmo), umożliwia odbycie podróży w cyberprzestrzeń z lat 90 i jest ogólnie jedną z lepszych gier w historii przygodówek.
Ahoj!Goodgame Empire - udowodnij, że jesteś prawdziwym strategiem