Rozchodniaczek pożegnalny vol. 3
Okej. To nie będzie łatwe.
Pięć lat. Myślę, że miano drugiego najstarszego stażem Polygościa (do Macia nie miałem startu) wystarczy jako „coś do CV”. To co, poleję jeszcze jeden, ostatni raz i chwilę powspominamy. Specjalnie z tej okazji prezentuję Rozchodniaczka Tak Rzewnego, Że Szykujcie Chusteczki. Nasza pasja daje nam wiele fajnych momentów do przywołania w wyjątkowych warunkach. Gotowi? Start!
Listen To My Story
Dziś premiera Blair Witch
Z jej okazji zwiastun. Mam zamiar przez weekend nocami dać się uwieść tej Wiedźmie. Wolałbym Wiedźmę polygamijną, znaczy kilka piwek z naszą Asią, ale na to czekamy do ostatniego weekendu września. Żeby jeszcze raz spotkać się całą ekipą. Nie pożegnalnie, spokojnie. Hasztag zmiany dotyczą zatrudnień. Ale nie przyjaźni.
Blair Witch - Launch Trailer
Więcej Need for Speed Heat, niż jesteście w stanie obejrzeć
Zakład?
NFS HEAT / EVERYTHING FROM GAMESCOM DEMO
Ha, wygrałem, prawda? Znam Was za dobrze.
Teraz już naprawdę będziecie najprzystojniejszym gościem na tym balu
Final Fantasy VIII Remastered PS4 Gameplay - It's Finally Here!
Przypominam klasyka, żeby można było przyszpanować retrowiedzą przed znajomymi.
W tym miejscu miałem zagrać ulubioną kartą Śmierć Aeris (Czyli Tej Gorszej Laski z FF7) [serio tak się nazywa ta karta, słowo, sprawdźcie w swoich taliach!], jednak w ramach fabularnego twistu godnego Hideo Kojimy wklejam jedyną prawilną wizualizację do "Way to Fall".
Metal Gear Solid 3 ending credits part 1 of 2
Jak Kapcio jest, każdy widzi
Kto nie widział, zobaczy.
Marvel's Avengers Character Profile: Captain America
Jeśli nie możecie doczekać się Ghost Recon Breakpoint…
To spróbujcie załapać się na betę, a co. Ja poczekam (jak zazwyczaj z grami Ubi), aż wjadą wszystkie poprawki/dodatki/spadnie cena. Czyli na wiosnę zagram.
Ghost Recon Breakpoint: PC Features Overview Trailer | Ubisoft [NA]
Jeszcze jeden zwiastun do Iceborne
Obejrzał z autentycznym zainteresowaniem: tylko gsg <3
Monster Hunter World: Iceborne - Zinogre Trailer ⚡
Przygotowaliście chusteczki naprawdę? No chorzy jacyś. Kurczę, to chyba wypadałoby wystrzelić z wielkich dział. Na przykład wspomnieniem z bodaj najbardziej niesamowitych świąt Bożego Narodzenia, kiedy w półoświetlonym pokoju dużo młodsza wersja mnie w całości pochłonęła To the Moon. Nigdy nie wstydzę się przyznawać, że są gry, przy których płakałem jak bóbr.
For River - Piano (Sarah & Tommy's Version)
Bartek napisał jakiś czas temu, że moje pożegnanie nie ma prawa być rzuconym na szybko „hej”, bo to nie w moim stylu. Ma rację. Wersja tl;dr: znikam, idę dalej, już czas, uwielbiam większość z Was.
Wersja prawdziwa: postanowiłem dociągnąć do momentu, w którym wynik będzie najładniejszy. I nie byłoby lepszego już raczej niż piąta rocznica zaciągnięcia się do Poly. Pięć cholernie intensywnych lat. Gdy Marcin Kosman odpisał mi na maila z amatorskimi recenzjami kilku Assassin’s Creedów, szuflowałem burgerami w McDonald’s po nocach. Licencjat zamykałem na wrocławskiej polonistyce. Gdy Paweł Olszewski zaproponował codzienne newsowanie oprócz standardowych recenzji, postanowiłem zwolnić się z lokalnego Black Games, bo sprzedaż gier wideo okazała się daleka wcześniejszym wyobrażeniom. Gdy Bartek Stodolny zapytał, czy spróbujemy jeszcze raz wyciągnąć Polygamię z opresji, uczyłem języka polskiego przyszłych maturzystów. Gdyby Janusz Anonimski zaproponował mi zwiększenie obowiązków na portalu, odpowiedziałbym, że czekam na egzamin wstępny na doktorat. Bo czekam.
Nie było jeszcze firmy w moim życiu, z którą pracowałbym tak długo, jak z Poly. Zostawiłem tutaj ogromną część siebie. Ponad 1700 wpisów, ponad 100 recenzji. Pomysły dziwne i różne, od dzienników przedrecenzjowych, przez żegnanie się z dzieciństwem za pomocą retrowojaży, po przyznanie do własnych kryzysów językiem gier wideo. Wizyty w Techlandzie, wyjazdy do Czech, na Gamescom, molestowanie redaktorów o Klub Dyskusyjny, eSzperacz, Polystagramy czy nawet najpiękniejsza inicjatywa Blogów 2.0, za której krótki żywot przeprosić muszę ja, chociaż nie zawiniłem ani ja, ani tym bardziej Wy.
O tym, że „muszę nareszcie odpocząć”, mówiłem jeszcze w ostatnich tygodniach Pawła, Patryka i Macia. Powtarzałem regularnie przy Bartku, Asi, Krzysiu i Domku. Nie jest zatem tak, że żegnam się, ponieważ na Polygamii niepokojąco długo trwa bezkrólewie. Tak czy inaczej przestałbym pisać codziennie. W pracoholizmie było mi do twarzy, ale relacja to odrobinkę toksyczna. Zaś branża dziennikarska nie jest w żadnym wypadku idealna, zwłaszcza na sporą odległość z Warszawy.
„Człowiek może wyjść z Poly, ale Poly z człowieka…” et cetera. Czasy Agory to dla mnie jeszcze tylko współpraca, niemniej od przejścia na bieżący layout każdy związany z portalem przelał litry własnej krwi, żeby pomarańczowe „p” dobrnęło tak daleko. Polygamia pochylała się, potykała, wstawała za każdym razem jeszcze bardziej „inna”. Gdyby zgaszono na niej zupełnie światła, odeszłoby wraz z nią wspomnienie autorskich czasów tej branży. Oczywiście, są ludzie w Polsce, których nadal czytam z wypiekami na twarzy, ale całych witryn w tym stylu nie widuję, niestety. Wiem dlaczego. Przez co jeszcze mi smutniej. Nawet jeśli to silenie się na „blogowy” charakter często wystawiało nas na pośmiewisko, na moje oko udowadnialiśmy, że w tym szaleństwie jest metoda.
Gdybym musiał usunąć wszystkie kanały redakcyjne ze Slacka, serce by mi pękło. Poznałem tutaj ludzi, z którymi będę jeszcze widywał się dwa razy do roku (bo zorganizowanie wspólnej popijawy to logistyczny koszmar) długimi latami. Miałem szefów-kolegów, wspólników w intrygach, spowiedników, kumpli, kumpele. Wciąż łapię się na tym, że przedstawiam jako „dziennikarz” zamiast „nauczyciela”. Tym pierwszym byłem zazwyczaj w samych gaciach, widzicie.
Jasne, zasłużyliście na wyjaśnienia odnośnie do (gdyby nie Dominik, nadal nie znałbym tej formy) sytuacji bieżącej. Dopóki jednak istnieje nadzieja na kolejny prawdziwy rozdział Polygamii, ja nie będę podrzucał kłód zostającym. Jeśli nie uda się po raz osiemnasty już chyba zmienić biegu wydarzeń, tu lub tam opowiemy więcej. Ale na miłość elektronicznych bogów, proszę, żeby ten wpis nie rozpoczął serii negatywnych komentarzy (tak, widzimy wszystkie). Jeśli chcecie się ze mną pożegnać, powspominajmy z uśmiechem na ustach. Mamy co w moim mniemaniu. Tworzymy jedną z najfajniejszych społeczności w polskim internecie.
Tutaj zamierzałem dziękować w kolejności chronologicznej. Marcinowi za szansę. Pawłowi, Maćkowi i Patrykowi za nauczenie charakteru prawdziwej Polygamii. Bartkowi, Dominikowi Asi, Krzysiowi i Tatianie za stworzenie pararodziny „wbrew wszystkiemu”. Uznałem jednak, że to przesadnie pompatyczne.
Jeśli Polygamia otrzyma, na co zasługuje, nie wątpię, że z jedną lub dwie recenzje na Switcha dla niej machnę. A co w moich planach? Te studia, o ile się uda (trzymajcie kciuki). Pisanie nadal, ale może nie dziesiątek newsów. Wciąż możecie na mnie natknąć się w "PSX Extreme", gdzie od ponad dwóch lat spełniam marzenia z młodości. Założę na pewno bloga, jak na nudnego starucha, który wypadł z obiegu, przystało. I będę grał jeszcze więcej, tylko nie zawsze w coś, co premierę ma pojutrze, a embargo za dziesięć godzin. Będę migać w sieci. Może. Bo to też branża szybko zapominająca.
Zalinkuję Wam jedną rzecz. Swój pierwszy tekst dla Polygamii. To ten przebój Koso miał mi podesłać ze dwa tygodnie później, żeby sprawdzić, czy jest sens robić ze mnie recenzenta. Pośmiejcie się. Albo zerknijcie na bloga mojego ucznia, który pewnie nie wie, że poznałem go po mailu. Sam mu zresztą Somę podsunąłem. Asia też poświadczy, że przeze mnie jej Benia będzie fanką Nintendo. Kolejna misja wypełniona.
Kurczę. Było super. Naprawdę.
Projekt doktoratu zajął mi o kilka dni dłużej niż w założeniach, dlatego nie zdążyłem napisać ostatniego felietonu. Miał być o Hellblade: Senua's Sacrifice, które nareszcie zdążyłem nadrobić. I kończyć się, jak sama gra, utworem "Illusion". Dziś pasuje jak ulał.
VNV Nation - Illusion
Polał po raz ostatni i stał się czytelnikiem
Adam
lofki