Rocket League 2? Zapomnijcie, Psyonix nie planuje sequela
Będzie stale ulepszać grę, w którą zagrało już blisko 30 milionów graczy.
Jeremy Dunham - prezes studia, które dało nam jeden z największych hitów ostatnich lat, w rozmowie z Colinem Moriartym z Kinda Funny Games wyłożył sprawę jasno. Po raz kolejny zdefiniował Rocket League nie jako jedną grę, a jako platformę, która ma rosnąć bez corocznego dzielenia graczy na tych, którzy kupili najświeższą edycję i resztę. Coś, co inne gry sportowe robią przecież co roku.
A ludzie grają. Od premiery w Rocket League zagrało blisko 29 milionów graczy. Jedna czwarta z nich grała w ciągu ostatniego miesiąca. Rocket League rośnie, a Dunham zapowiada, że trwają prace nad dodatkami, które trafią do niej nawet dopiero za dwa lata.
Dunham nie robi z siebie zbawcy branży. Szybko przyznaje, że zarabianie pieniędzy jest bardzo ważne i po to tworzy się gry. Ale jego zdaniem można robić to bardziej przyzwoicie.
Jeremy Dunham x Colin Moriarty - A Conversation With Colin Was Right
A słabsza sprzedaż zeszłorocznych premier może wskazywać, że ma rację, twierdząc, że dziwi go, że wielu developerów wciąż hołduje przestarzałemu modelowi corocznych sequeli. Zapytany o to, jak wygląda sprzedaż opcjonalnych DLC do Rocket League i czy przynosi tyle pieniędzy, by przyszłość studia była bezpieczna, Dunham wybuchnął śmiechem.
Czyli da się zrobić grę sportową, rozwijać ją o darmowe tryby i oferować tanie - opcjonalne - dodatki bez konieczności sięgania rok w rok do kieszeni swoich fanów, którzy potem z lupą w dłoni muszą wyłapywać mikroskopijne zmiany.
Teoretycznie łatwo wyobrazić sobie przejście na taki model serii FIFA. Zresztą co jakiś czas znajduję w sieci takie postulaty, skoro co roku kluczową zmianą jest aktualizacja składów drużyn. Ale nie szalałbym z wieszczeniem takiego obrotu spraw. Przypomnę bowiem, że FIFA 17 pobiła w Wielkiej Brytanii rekord szybkości sprzedaży, co nie udało się trzem poprzednim odsłonom. Więc wbrew temu, co mówi Dunham stary model sprzedażowy wciąż potrafi mieć przebłyski, choć w zeszłym roku marketing faktycznie opierał się na zmianie sporego kalibru - trybie fabularnym. EA nie ma też problemu z zarabianiem morza pieniędzy dzięki Ultimate Team i myśli o podobnych trybach w innych swoich grach.
Dlatego jeśli Andrew Wilson w trakcie konferencji EA Play stwierdzi kiedyś, że FIFA nie będzie już ukazywać się co roku, traktowałbym to jako sygnał, że w piekle zamarzło. Ciekawi mnie też jak Rocket League będzie wyglądać za dwa lata - o jakiej skali zmian i rozwoju tu rozmawiamy.
Maciej Kowalik